Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Bartłomiej Makowski 26.10.2023

Dekret Bieruta, czyli jak odebrać mieszkańcom Warszawę

Jeden dokument wystarczył, by odebrać prywatnym właścicielom 95 procent stołecznych gruntów przedwojennej stolicy. Skutki tego procederu odczuwalne są do dziś.
W ruinach Warszawy, 1947 rokW ruinach Warszawy, 1947 rokWikipedia/domena publiczna

26 października 1945 roku wszedł w życie Dekret Krajowej Rady Narodowej o własności i użytkowaniu gruntów na terenie miasta stołecznego Warszawy, potocznie nazywany Dekretem Bieruta, na mocy którego na własność gminy miejskiej przechodziły niemal wszystkie grunty w przedwojennych granicach miasta.

24 tysiące majątków i 14 tys. hektarów, których szacunkowa wartość wynosi dziś nawet 40 mld złotych, przeszło na własność gminy, a następnie w 1950 roku na własność Skarbu Państwa.

Po II wojnie światowej Warszawa była zrujnowana. W wyniku działań wojennych i systematycznego burzenia miasta po upadku Powstania Warszawskiego niemal 90 proc. zabudowy na lewym  brzegu Wisły uległo zniszczeniu. Przed nowymi komunistycznymi władzami stanęło wyzwanie odbudowy stolicy.

Odbudowa

Po upadku Powstania Warszawskiego Niemcy deportowali z Warszawy pół miliona mieszkańców. Wielu z nich nigdy nie powróciło do miasta, niektórzy zostali za granicą. Odnalezienie tych właścicieli, nie mówiąc o potomkach właścicieli posesji w getcie, którzy zginęli w obozach zagłady, i wypłacenie odszkodowań trwałoby latami, co mogłoby skutecznie zahamować odbudowę miasta.

- Gdyby nie było tego dekretu, prawdopodobnie wszystkie przyspieszone procesy odbudowy Warszawy trwałyby dłużej – podkreślał urbanista Grzegorz Buczek w rozmowie z Bartoszem Pankiem. – Warto pamiętać o tym, że decyzja o komunalizacji gruntów w zniszczonych centrach miast to nie był tylko polski pomysł. Podobne decyzje podejmowano w Holandii i Wielkiej Brytanii. Natomiast dzisiejsze skutki Dekretu Bieruta są jednymi z przyczyn niepodejmowania równie ważnych aktualnie decyzji. Dyskusja o likwidacji skutków dekretu przedłuża się.


Posłuchaj
31:09 skutki dekretu bieruta___v2015010285.mp3 Skutki dekretu Bieruta. (PR, 2015)

 

Drugą stronę medalu przedstawia Michał Krasucki, stołeczny konserwator zabytków. - Pierwsze lata powojenne to czas żywiołowej odbudowy Warszawy własnym sumptem. Wielu właścicieli, a czasem i najemców, domów wracało i próbowało własnymi środkami odbudowywać posesje – wyjaśniał ekspert. – W pewnym momencie dekret zablokował tę spontaniczną odbudowę.

Wprowadzenie Dekretu pozwoliło na przebudowę miasta według planów urbanistów z Biura Odbudowy Stolicy. Zespół pod przewodnictwem Stanisława Jankowskiego mógł dzięki komunalizacji opracować m.in. plan powstania MDM, czyli Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej.

Czytaj także:

Stanisław Jankowski ps. Agaton. Cichociemny, który wrócił odbudować Warszawę

Stanisław Jankowski "Agaton": "W 1946 roku, kiedy wróciłem, Warszawa robiła straszliwe wrażenie"

"BOS kierowało odbudową Warszawy arbitralnie", ocenia dr Artur Bojarski

Jak oszukać mieszkańców?

Dekret co prawda zawierał formułę, która pozwalała w teorii na uniknięcie utraty mienia. Artykuł 7. przewidywał możliwość złożenia przez właściciela wniosku o prawo własności czasowej (wieczyste użytkowanie) w ciągu pół roku od wejścia w życie dekretu.

- Forma wprowadzania dekretu bardzo utrudniała właścicielom dowiadywanie się o możliwości zachowania własności. Początkowo przychodziły komisje i decydowały, że grunt pod jakąś kamienicą przechodzi na własność państwa. Później to były obwieszenia, z którymi prawie nikt się nie zapoznawał – wyjaśniał Michał Krasucki. - Następnie wszedł w życie kolejny dekret, który nakładał na właściciela obowiązek remontu. Jeśli zwlekał on z wykonaniem renowacji, przeprowadzało ją miasto i obciążało właściciela kosztami. Jeżeli opłata nie była uiszczona, kamienica przechodziła w ręce miasta.

Po upadku komunizmu

W 1990 roku grunty objęte dekretem przeszły ponownie na własność gminy miasta stołecznego Warszawy. Upadek komunizmu otworzył możliwość składania wniosków reprywatyzacyjnych. Brak było jednak właściwego ustawodawstwa, które regulowało tę kwestię. Wnioski rozpatrywane były na drodze sądowej. Od 1990 roku złożono ponad 7 tys. wniosków i dokonano 4 tys. zwrotów.

Brak przejrzystych regulacji prawnych doprowadził do pojawienia się procederu handlu roszczeniami. Właściciele odsprzedawali prawa do gruntów, które za procent wartości skupowały profesjonalne firmy. Te specjalizowały się w egzekwowaniu roszczeń, wykorzystując do tego luki i kruczki prawne. Negatywne skutki dekretu dotknęły lokatorów, którzy otrzymali mieszkania w budynkach objętych roszczeniami. Nowi właściciele uprzykrzali życie lokatorów np. poprzez podwyższenie czynszu.

W 2016 roku weszła w życie tzw. mała ustawa reprywatyzacyjna, która częściowo regulowała kwestię zwrotów nieruchomości. W ubiegłym roku dziennikarze odkryli powiązania między urzędnikami stołecznego ratusza i handlarzami roszczeń. W tym roku powołana została Komisja do spraw usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich.

bm