Logo Polskiego Radia
Jedynka
Petar Petrovic 29.09.2010

Polak prezydentem Białorusi?

Aleksandr Łukaszenko od lat oszukuje zarówno Zachód, jak i Rosję, dziś jest słaby jak nigdy, postaram się to wykorzystać - zapewnia Jarosław Romańczuk.
MińskMińskźr. wikipedia

- Białoruś nie stanie się częścią Rosji, bez względu na to kto wygra na niej wybory prezydenckie – zapewnia Jarosław Romańczuk, pochodzący z Polski obywatel Białorusi, który jest jednym z siedemnastu kandydatów na jej prezydenta.

Oskarża przy tym Aleksandra Łukaszenkę o autorytarny sposób sprawowania rządów, prześladowanie opozycji, brak reform i słabość gospodarki.

– Łukaszenko w poszukiwaniu kredytów głosił na Zachodzie fałszywą tezę, że ten powinien go wspierać, gdyż jest on jedynym gwarantem niezależności Białorusi – tłumaczy Romańczuk.

Jego zdaniem nie ma szans na to, by przyszłe wybory można było nazwać wolnymi, ale nie oznacza to, że przedstawiciele opozycji nie mają szans na zwycięstwo. Łukaszenko, jego zdaniem, ma bowiem za małe poparcie by wygrać w pierwszej turze.

- Po raz pierwszy nie stawia na niego Rosja, wielu Białorusinów ma go już serdecznie dość i chce radykalnych zmian – liberalizacji systemu i wolnorynkowych reform – podkreśla kandydat na prezydenta - Wierzę w to, że w 2011 roku nie będzie już Łukaszenki na Białorusi.

Przygotował Grzegorz Ślubowski

(pp)

Daniel Wydrych: Przenosimy się na Białoruś, tam wybory prezydenckie, ale dopiero 19 grudnia. I choć Aleksander Łukaszenka nadal rządzi Białorusią żelazną ręką, to po raz pierwszy w historii nie ma on poparcia Rosji i ma poważne problemy ekonomiczne. Zarejestrowanych jest 17 kandydatów, między innymi mieszkający na Białorusi Polak. No i właśnie pytanie: czy Polak może zostać prezydentem Białorusi? Grzegorz Ślubowski pytał o to kandydata na prezydenta Białorusi Jarosława Romańczuka.

Jarosław Romańczuk: Jestem obywatelem Białorusi, owszem, mam zaszczyt, że jestem z pochodzenia Polakiem i jestem aktywnym członkiem Związku Polaków na Białorusi z samego założenia. Jeśli ludzie są szowinistami, to oni są przeciwko Żydom, przeciwko Polakom, przeciwko Uzbekom. Ale białoruska kultura polega na tym, żeby zrobić to wszystko, takie ciekawe kombinacje z tych wszystkich kultur. Polska kultura jest kulturą europejską. Jestem pewien, że miejsce Białorusi jest w Europie, dlatego to nie przeszkadza, ale tylko wspiera budowanie współczesnej Białorusi, Białorusi europejskiej, w której dobrze się żyje i Polakom, i Białorusinom, i Rosjanom, a także wszystkim wiarom i religiom.

Grzegorz Ślubowski: Jest w ogóle szansa na to, żeby powalczyć z Aleksandrem Łukaszenką? Można sobie wyobrazić, że tu będą takie wybory, które rzeczywiście można nie wygrać, ale na przykład można zdobyć jakąś normalną ilość głosów.

J.R.: Wolnych wyborów nie będzie, ale jest szansa na zwycięstwo i właśnie sytuacja polega na tym, że Łukaszenka na dzień dzisiejszy ma takie poparcie, że nigdy nie wygra w I turze. Drugie – to będą pierwsze wybory dla niego, w których on nie będzie miał wsparcia Rosji. Trzecie – po prostu 51% ludności Białorusi ma dość i chciałoby widzieć na pozycji prezydenta nowego człowieka. Owszem, 48% ludzi mówi, że chciałoby liberalnych, rynkowych reform, i akurat ja odpowiadam właśnie temu portretowi potencjalnego kandydata. I dzisiaj akurat zbieramy grupę inicjatywną, robimy całą kampanię, żeby dostać poparcie nie tylko demokratycznych kół i środowisk, a także przedsiębiorców, także młodzieży z sieci socjalnych, jeśli oni dołączą do naszej kampanii, a także wyjdą na plac po dniu wyborów, to będzie na placu 50 tysięcy, to już będzie inna Białoruś.

G.S.: Pan powiedział, że po raz pierwszy Łukaszenka nie będzie miał poparcia Rosji, ale też funkcjonuje taki pogląd w Polsce często powtarzany, że to albo będzie Łukaszenka, który jest dyktatorem, no ale jest jednak przy nim niezależna Białoruś, niedemokratyczna, ale niepodległa, i z drugiej strony jeżeli nie Łukaszenka, to wtedy Rosja naznaczy jakiegoś swojego kandydata i przyłączy Białoruś do Rosji. To jest rzeczywiście problem?

J.R.: To nie jest problem. Po prostu przez 16 lat jednym kandydatem Rosji był Łukaszenka. Dzień dzisiejszy to jest sytuacja rzeczywiście konfliktowa, ale Rosja nie działała politycznie, nie działała organizacyjnie. Dla nich idealnym wariantem byłoby tak, żeby na przykład premier Sidorski został tym następcą, a Łukaszenka przekazał mu całą władzę. Inaczej ona nie działa. Nie ma w Białorusi, wśród zwłaszcza kół opozycyjnych, demokratycznych kandydata od Kremla albo Rosji. To są białoruscy patrioci i dlatego większość z nich po prostu jest skierowana na to, żeby dążyć do Unii Europejskiej. Łukaszenka przez ostatnie zwłaszcza pięć lat, kiedy miał jakieś tam poparcie i Zachodu nawet, kiedy zaczął ten dialog, po prostu zepsuł te wszystkie szanse. Zamiast tego, żeby robić reformy, prywatną gospodarkę, żeby dążyć do członkostwa w instytucjach międzynarodowych, robił wszystko, żeby się uzależnić od Rosji.

G.S.: Czyli kto by nie wygrał, to Białoruś nie będzie częścią Rosji?

J.R.: Kto by nie wygrał, Białoruś nie zostanie częścią Rosji i nasza niezależność zależy wyłącznie od tego, jakie będą robić reformy.

G.S.: Porozmawiajmy trochę o ekonomii, bo pan jest ekonomistą z wykształcenia. Jaka dzisiaj jest sytuacja na Białorusi?

J.R.: Przez ostatnie pięć lat Łukaszenka buduje swój system wyłącznie za koszt kredytów zewnętrznych. Jeśliby nie było kredytu od Międzynarodowego Funduszu Walutowego 3,5 miliarda dolarów, to system by się rozpadł. Żeby nie było poparcia Rosji, żaden inny kraj nie dostawał od swego sąsiada taką hojną pomoc...

G.S.: Czyli pieniądze brał, a tak naprawdę nic nie sprzedał.

J.R.: Nic nie sprzedał, nic nie robił, na przykład nawet koordynacji polityki wewnętrznej nie było, bo nie ma kontroli jednolitej na granicy, nie ma jednych ceł, VAT jest rozliczany zupełnie inaczej jak w Unii Europejskiej. I to jest taki schemat oszukaństwa. Łukaszenka chciał po prostu teraz brać pieniądze tak z Rosji, jak i z Zachodu, sprzedając na Zachodzie tę tezę, że ja jestem jedynym obrońcą suwerenności Białorusi.

G.S.: Zaczną się problemy wtedy, kiedy trzeba będzie zacząć spłacać długi, tak?

J.R.: Tak, przy takim obciążeniu musielibyśmy mieć bardzo dobrą gospodarkę, a jej nie mamy.

G.S.: W 2012 roku już będzie Białoruś bez Łukaszenki? Pan w to wierzy?

J.R.: Białoruś bez Łukaszenki będzie w roku 2011 po wyborach. To może potrwać ta konfrontacja jakiś czas, ale jestem pewien, że to będzie ostatni rok jego władzy.

(J.M.)