Logo Polskiego Radia
Jedynka
Marlena Borawska 19.11.2010

Nijaka kampania

Prof. Henryk Domański (politolog): Tegoroczna kampania samorządowa nie różniła się zbytnio od poprzednich kampanii pod względem lichości i marności.

Gość Jedynki dostrzegł jednak w niej nowe zjawisko. Mianowicie zauważył, że partie bardziej niż zwykle zabiegały o poparcie wyborców.

- Przejawiało się to w tym, że było dosyć dużo spektakularnych wystąpień, zarówno lokalnych liderów, jak i liderów w takich miastach jak Warszawa – argumentował Henryk Domański.

Jednym z bardzie spektakularnych wystąpień zdaniem profesora były te w wykonaniu kandydata na prezydenta stolicy - Czesława Bieleckiego.

Nowe podejście do wyborcy, wejście z nim w dialog zdaniem Domańskiego mogą być przejawem wzrostu profesjonalizmu w podejściu do kampanii samorządowej.

Podczas rozmowy w studiu Jedynki poruszona została także kwestia niskiej frekwencji w wyborach samorządowych.

Powodów słabszego zaangażowania społeczeństwa w wybory zdaniem profesora należy doszukiwać się w nieznajomości mechanizmu. Domański wyjaśnia, ze społeczeństwo często nie zdaje sobie sprawy z jakimi konsekwencjami wiąże się oddanie głosu na kandydata. Gość Jedynki uznał, że ludzie nie znają kandydatów, ich programów i wybierają mniejsze zło nie biorąc udziału w wyborach.

- Po co mam iść, jeszcze głupstwo zrobię - opisywał sposób myślenia niektórych potencjalnych wyborców Domański.

Drugim powodem jest przeświadczenie wyborców o tym, że "wszystko jest ustalone".

- Ludzie widzą dookoła siebie sieć powiązań, która robi wrażenie, że sprawy są ustalone i właściwie nie wiele można zrobić - mówił Domański podczas rozmowy z redaktorem Przemysławem Szubartowiczem.

Aby wysłuchać w całości rozmowy z profesorem, wystarczy kliknąć "Henryk Domański” w boksie "Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.

(mb)

*

Przemysław Szubartowicz: Pan prof. Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.

Prof. Henryk Domański: Dzień dobry.

P.S.: No właśnie, redaktor Daniel Wydrych podpowiada nam, że była to licha, marna kampania. Czy rzeczywiście, panie profesorze?

H.D.: Myślę, że się nie różniła specjalnie od poprzednich pod względem tej lichości, marności, natomiast uwidoczniły się pewne zjawiska nowe. Według mnie po pierwsze jakby większe wyczulenie partii politycznych na konieczność zabiegania o głosy wyborców w tych lokalnych ośrodkach, co się przejawiało w tym, że było dosyć dużo takich spektakularnych wystąpień i to zarówno lokalnych liderów, jak i liderów w takich miastach, jak Warszawa. Mam na myśli chociażby Czesława Bieleckiego. Więc jakby jest takie większe zrozumienie, że trzeba w odpowiedni sposób podejść i zachęcić wyborców do siebie i zarazem odpowiednio zareagować na ich potrzeby wyborcze. Czyli tutaj można by tak najogólniej powiedzieć, że być może jest to pewien wzrost profesjonalizmu w podejściu do wyborów pod kątem takie diagnostyki, wyczulenia właśnie na potrzeby diagnostyczne. Z drugiej strony być może również świadomość (cały czas mówię o partiach politycznych i komitetach lokalnych), że wyborca stał się coraz bardziej wymagający, zwłaszcza w wyborach samorządowych. Więc ja bym takie zjawisko tutaj wyodrębnił jako coś może nowego, ten profesjonalizm. Tak to nazwę, profesjonalizmem.

P.S.: Ale może dlatego, że my jesteśmy przyzwyczajeni do innych kampanii wyborczych, kiedy jednak dochodzi do walki bardzo politycznej, bardzo jasnej między konkretnymi ugrupowaniami, ale z drugiej strony trzeba też mówić, że frekwencja w wyborach samorządowych jest taka sobie na ogół. Oczywiście zobaczymy, jaka będzie w niedzielę, no ale tak jakby one, te wybory miały mniejszą rangę w takim odczuciu społecznym, w odczuciu medialnym, że one tam się rozgrywają lokalnie, że tych ludzi w ogóle nie znamy tak naprawdę na ogół, że ci kandydaci są gdzieś tak... nagle pojawiają się i nie wiadomo, kto to jest często.

H.D.: Może nie tyle ich nie znamy, co nie przywiązujemy do nich takiej wagi, jak do Donalda Tuska czy Jarosława Kaczyńskiego w wyborach parlamentarnych, czy Bronisława Komorowskiego, to jest jedna rzecz. I dlatego uznajemy je za mniej ważne rzeczywiście dla naszych losów, bo znać to ich znamy. Wydaje mi się jednak, że głównym powodem tej słabej frekwencji w wyborach samorządowych... właściwie są dwa powody. Jedna to myślę, że jednak nieznajomość tego mechanizmu i na co my właściwie głosujemy. Ludzie już z doświadczenia wiedzą, wyborcy z doświadczenia wiedzą, tych kartek jest bardzo dużo, łatwo się pomylić. Może to być taki czynnik, który zniechęca jakby tak: po co mam iść, jeszcze głupstwo zrobię, a więc... Natomiast chyba poważniejszym powodem w wyborach lokalnych zwłaszcza to jest że mimo że to jest niby kuźnia demokracji, coś takiego, co jest dobrym prognostykiem społeczeństwa obywatelskiego, jednak ludzie mi się wydaje, zwłaszcza w lokalnych ośrodkach, mają świadomość, że wszystko jest ustalone. To bardziej niż na szczeblu centralnym. Jednak w tych wyborach na szczeblu centralnym demokracja chyba lepiej funkcjonuje w sensie kontroli, chociażby media kontrolują i rząd, i opozycję, i wychwytują wszystko, co się dzieje. Na szczeblu lokalnym my doskonale wiemy, że nawet media są uzależnione od lokalnych liderów, chociażby poprzez reklamy wyborcze, co się ostatnio dowiedzieli. Poza tym ludzie widzą naokoło siebie jednak ja nie powiem układy, bo to jest słowo może wieloznaczne w tej chwili, natomiast jest coś takiego, jak sieć powiązań. I sieć powiązań, która robi wrażenie, że sprawy są ustalone i tutaj właściwie niewiele się zrobi.

P.S.: Właśnie, bo jest pytanie o funkcjonowanie tej Polski samorządnej, czy ona rzeczywiście jest przeżarta korupcją. Według raportów CBA rzeczywiście dość sporo spraw dotyczyło samorządowców. Z drugiej strony oczywiście mówi się, że poradziła sobie ta Polska samorządna i że udała się, ten cały zabieg z budowaniem demokracji na tym fundamencie. Czy ona jednak dzisiaj rzeczywiście jest taka samorządna i czy ci ludzie, którzy idą do wyborów według pana mają realny wpływ? Mogą czuć, że mają realny wpływ? Że jak zagłosują na kogoś, na partię nawet, to będzie to oznaczało, że ich sprawa lokalna, taka miejscowa, będzie załatwiona bądź będą mieli do kogo pójść? Czy ta świadomość w społeczeństwie w ogóle istnieje, czy to jest tak...

H.D.: Ona dociera chyba, bo właśnie cechą tej kampanii, jak powiedzieliśmy sobie na początku, była jakby większa reaktywność kandydatów na potrzeby wyborców i wiele było w takich przekazach i wystąpieniach zapewnień, że teraz... że ja tutaj idę do wyborów po to, żeby wodociągi zbudować...

P.S.: Tak jak hasło Platformy Obywatelskiej na przykład: „Mniej polityki, budujmy boiska”.

H.D.: No tak, to odżegnywanie się od polityki to jest zupełnie inna sprawa. To jest zresztą też charakterystyczna cecha, która wskazuje na to, że politycy z kolei doskonale wiedzą, rozumieją to zniechęcenie polityką.

P.S.: No tak, tylko że z jednej strony rozumieją i robią taką kampanię, a z drugiej strony podsumowują kampanię właśnie politycy. Dzisiaj będzie orędzie prezydenta, w którym ma prezydent się wypowiedzieć również o kampanii samorządowej, nie tylko o NATO, ale też do ostatniej chwili politycy będą tę kampanię wspierać jeszcze jutro, będą Błękitne Poranki i wtedy kandydaci Platformy będą się pojawiać w często uczęszczanych miejscach, ale premier Tusk odwiedzi Śląsk, gdzie oprócz wizyty na budowie obwodnicy Siewierza, będzie się spotykał ze śląskimi kandydatami na przykład. Prawo i Sprawiedliwość też ma mieć konferencję w Warszawie. SLD ma podsumować również na konferencji kampanię samorządową. Tak że... Również PSL na konferencji, gdzie wystąpi Waldemar Pawlak.

H.D.: Aczkolwiek PSL trochę się słabiej angażowało w tę kampanię wyborczą. Tak, z jednej strony politycy odżegnują się od polityki, zwłaszcza Platforma w tym haśle wyborczym, z drugiej strony Platforma właśnie się chyba najbardziej zaangażowała, bo i premier jeździł, i ministrowie jeździli i robili wszystko, żeby wspierać tych lokalnych kandydatów. Zresztą Jarosław Kaczyński również jeździł po całej Polsce i nikt się z tym nie krył. Natomiast cały czas bym tutaj zwracał uwagę, że wzrasta jakby świadomość wśród polityków, pewne wyczucie właśnie takiego zniechęcenia polityką i próba jakby zaklęcia trochę rzeczywistości, że tutaj polityki nie będzie, mimo że ona oczywiście być musi. Więc czy ludzie mają wpływ, mają w tej chwili poczucie większego wpływu na to, że mogą coś zrobić, a mi się wydaje, że takie poczucie przynajmniej w sferze wyobrażeń czy pewnej wizji przekazów ze strony polityków może się kształtować. Jeżeli politycy zapewniają czy obiecują coraz bardziej, że coś będzie, no to w końcu jakaś część tych obietnic musi być realizowana. To w większym stopniu występuje niż w poprzednich kampaniach. Jednak tutaj decydującą rzeczą to jest aktywność, sama aktywność oddolna Polaków, która jest kiepska.

P.S.: No tak, dzisiaj pojawił się też sondaż, już dzisiaj też przywoływany, przed chwilą było na jego temat nieco więcej, ale właśnie ten sondaż pokazuje poparcie dla Platformy 33%, dla PiS-u 25, dla SLD 15, no i to jest takie spojrzenie tuż przed wyborami. Czy w ogóle coś ta kampania zmieniła, jeśli chodzi o poparcie, miała wpływ na te ruchy poparcia dla konkretnych partii, czy to wszystko raczej jest constans?

H.D.: Wydaje się, że raczej to jest stabilny układ. Te wyniki sondaży w zależności od firmy się różnią od siebie, ale mniej więcej się utrzymują, no prawie że dwukrotna przewaga Platformy nad PiS-em, to jest nawet trochę więcej niż...

P.S.: Jeszcze dodam, że PSL 7,5%.

H.D.: Tak, to jest nawet trochę więcej niż w takich sondażach: co by było, gdyby w najbliższą niedzielę odbyły się wybory parlamentarne. Trochę większa jest tutaj przewaga Platformy Obywatelskiej. A z drugiej strony nigdy nie należy zapominać o tym ciekawym zjawisku, znowu pewnym nowym zjawisku wybijania się tych lokalnych przywódców, przy czym najbardziej spektakularne to dotyczą tych wielkich miast, gdzie rzeczywiście zaznaczyły się pewne indywidualności, które mogą powiedzieć o sobie – i to robią – że są niezależne. Rafał Dutkiewicz jest najlepszym przykładem, częściowo Grobelny w Poznaniu, Jacek Majchrowski, aczkolwiek oni częściowo są kojarzeni z opcjami politycznymi.

P.S.: No tak, ale to jest może tak, że właśnie prezydent miasta jest bardziej kojarzony przez mieszkańców i oni mogą decydować, bo go znają, pamiętają i wtedy polityka już ma mniejszy wpływ, czy przynależność, etykieta partyjna.

H.D.: Wydaje się, że takie zjawisko występuje, chociaż to jest dosyć paradoksalne, bo tego typu zjawiska, czyli rola osobistych cech charakteru powinna się bardziej na szczeblu lokalnym wyodrębniać, kształtować, ponieważ tam łatwiej kontrolować i widzi się tych lokalnych liderów najbardziej, natomiast na szczeblu centralnym to o tę kontrolę trudniej. Jest odwrotnie, przynajmniej w wypadku większych miast w Polsce, ale to i tak nie jest źle.

P.S.: A jeżeli wybory samorządowe staną się już takim testem dla przywódców politycznych, przywódców partyjnych, jakie jest poparcie, ile osób poszło do wyborów, to czy myśli pan, że następnego dnia, już od poniedziałku zacznie się kampania parlamentarna? Że to będzie natychmiast rozpoczęte?

H.D.: Myślę, że będzie tak komentowane na pewno i przez polityków przede wszystkim, myślę, że jednak te wyniki sondaży są tutaj trafne i się utrzymają, będzie obwieszczone, ogłoszone jednak zwycięstwo Platformy i że tutaj to zwycięstwo jest takie dosyć przewidywalne. Natomiast najciekawszy będzie wynik PiS-u w tych wyborach, będzie miał podwójne znaczenie diagnostyczne zarówno jeśli chodzi o prawdziwe perspektywy, jak i efekt niedawnego rozłamu. Więc to będzie miało dosyć duże znaczenie od tego, jak się ta scena polityczna i rola PiS-u w ogóle...

P.S.: No tak, bo jeszcze jest stowarzyszenie Joanny Kluzik-Rostkowskiej, jest Janusz Palikot, który jest zupełnie niepopierany w tej chwili.

H.D.: Powiedzmy sobie, że niski wynik PiS-u byłby tutaj takim powodem do dyskusji, do refleksji, kto wie, czy nie do dalszych ruchów w kierunku secesji w ramach Prawa i Sprawiedliwości.

P.S.: Bardzo dziękuję. Wybory w niedzielę, proszę państwa. Prof. Henryk Domański był moim gościem, rozmówcą, nasz stały komentator.

Daniel Wydrych: Nasz przyjaciel.

H.D.: Oj, dziękuję bardzo za te słowa.

P.S.: Przyjaciel Programu 1.

(J.M.)