Logo Polskiego Radia
Jedynka
Petar Petrovic 11.03.2011

Niemcy chcą kontrolować Europę

Dr Justyna Miecznikowska (Europeistyka UW): Niemcy mają dość ratowania bankrutujących państw i wraz z Francją planują ujednolicenie polityk gospodarczych innych państw.
Niemcy chcą kontrolować Europę
Posłuchaj
  • Niemcy chcą kontrolować Europę
Czytaj także

- Pakt na rzecz konkrecyjności zaproponowany w lutym tego roku przez Francję i Niemcy, jest odpowiedzią na sytuację finansową, w jakiej znajduje się Unia Europejska. Kontrowersyjne jest to, że został on zainicjowany nie na forum unijnym, ale przez dwa rządy, które chcą ujednolicenia na wzór niemiecki polityk gospodarczych państw strefy euro – powiedziała dr Justyna Miecznikowska, z Wydziału Europeistyki UW.

W rozmowie z Zuzanną Dąbrowską podkreśliła, że niektórzy oceniają tę propozycję jako tworzenie "Unii dwóch prędkości", rdzenia złożonego z państw strefy euro.

W "Popołudniu z Jedynką" zauważyła, że reformy proponowane przez Paryż i Berlin zakładają zmiany w systemie emerytalnym, ujednolicenie podatku na przedsiębiorstwa CIT, wprowadzenie do prawa konstytucyjnego tzw. hamulców, jeśli chodzi o zadłużenie publiczne, a także likwidację indeksacji płac.

- Te zmiany mają nie dopuścić do sytuacji, które miały miejsce w ostatnich latach w Grecji, w Irlandii i Portugali, do upadku gospodarczego i zadłużenia – podkreśliła gość radiowej Jedynki.

Dr Justyna Miecznikowska wspomniała, że obecnie we Francji wiek emerytalny wynosi 62 lata, w Niemczech został on zawyżony do 67 roku życia. Zaznaczyła, że na tym przekładzie widać różnice pomiędzy państwami, które inicjują zmiany. Dodała, że niemieckie elity gospodarcze wyraziły duże poparcie kanclerz Angeli Merkel w przeprowadzeniu tych zmian.

(pp)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy wybrać "Niemcy chcą kontrolować Europę" w boksie "Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.
Na "Popołudnie z Jedynką" zapraszamy codziennie w godz. 15.00 – 19.30.

*****

Zuzanna Dąbrowska: Moim gościem jest dr Justyna Miecznikowska z Katedry Europeistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Witam panią.

Dr Justyna Miecznikowska: Witam państwa.

Z.D.: Dzisiaj zbierają się przedstawiciele 27 państw, w Brukseli szczyt Rady Europejskiej. Miało być poświęcone to spotkanie głównie sprawom Libii i konkurencyjności, ale dla porządku powiem, że od razu zajęto się Japonią i taką zapowiedzią bardzo szerokiej pomocy dla Japonii w związku z tą tragedią, która się stała, ale temat konkurencyjności na pewno przez to nie ucierpiał. Wczoraj Polska otrzymała wsparcie od premiera Hiszpanii Josè Luisa Zapatero, który opowiedział się za tym, byśmy należeli do paktu na rzecz konkurencyjności proponowanego przez Francję i Niemcy. O co chodzi? Co to jest za pakt?

J.M.: To jest pakt zaproponowany w lutym tego roku przez Francję i Niemcy i jest on swoistą odpowiedzią na sytuację finansowo-gospodarczą, w jakiej znajduje się Unia Europejska. To, co jest kontrowersyjne to fakt, iż został zaproponowany przez... nie na forum unijnym, ale przez dwa rządy, które chcą zaproponować swoistą koordynację, ujednolicenie polityk gospodarczych państw strefy euro. Dodam, że tak naprawdę chodzi o ujednolicenie na wzór niemiecki, a więc wprowadzenie pewnych zasad, pewnych metod, które są w tej chwili realizowane w Niemczech.

Z.D.: Czyli jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze, chodzi na pewno o doświadczenie, jakiego nabyły Niemcy, zmagając się z sytuacją chociażby w Grecji, prawda? I tego kryzysu, który miał miejsce, ciągle jeszcze ma. Inne kraje trochę czekają w kolejce też po unijną pomoc, a jeżeli będzie trzeba, to ona będzie musiała być udzielona. I powstałby w wyniku tych propozycji taki trochę klub tych, którzy mają pieniądze i chcieliby nie być zmuszanymi do ich nadmiernego wydawania. Czy tak to można określić?

J.M.: Rzeczywiście pojawiają się komentarze, iż tak naprawdę propozycja przedstawiona przez Angelę Merkel i Sarkozy’ego to propozycja stworzenia Unii dwóch prędkości tudzież stworzenia takiego rdzenia złożonego z państw strefy euro, który będzie iść innym tropem niż reszta państw znajdujących się w Unii Europejskiej.

Z.D.: Co to znaczy innym tropem?

J.M.: To znaczy spełniając właśnie te kryteria, które tak naprawdę... których oczekują Niemcy, a więc może określmy, o co tak naprawdę chodzi. Jest to reforma systemu emerytalnego, ujednolicenie podatku na przedsiębiorstwa CIT, również wprowadzenie do prawa konstytucyjnego tzw. hamulców, jeśli chodzi o zadłużenie publiczne i również likwidacja indeksacji płac, a więc to, co chciałyby zrealizować Niemcy, ratując sytuację finansowo-gospodarczą w Unii Europejskiej i nie dopuszczając do sytuacji takich, jakie miały miejsce w ostatnich latach, a więc w Grecji, w Irlandii, również w Portugalii.

Z.D.: Myślę, że same Niemcy musiałyby się zmierzyć ze swoimi związkami zawodowymi, najpierw wprowadzając właśnie choćby kotwicę w zadłużaniu się wewnętrznym i tak zwaną reformę emerytur. Zwykle takie reformy dyscyplina, ład i porządek oznaczają po prostu trochę demontowanie systemu opieki społecznej, socjalnej, co w Niemczech na pewno byłoby bardzo trudne.

J.M.: Zgadzam się jak najbardziej. Tutaj dodam, że oczywiście już pierwszy problem, który się pojawia, to sytuacja we Francji, gdzie wiek emerytalny obecnie wynosi 62 lata, w Niemczech został on zawyżony do 67 roku życia, ale już na tym przykładzie widać, że rozbieżności są chociażby w grupie państw, które to inicjują. Natomiast oczywiście warto przyjrzeć się kontekstowi w samych Niemczech, gdzie ogromne poparcie dla propozycji złożonej przez kanclerz Angelę Merkel wyraziły środowiska związane z elitami gospodarczymi, a więc środowiska przedsiębiorców i biznes niemiecki, który jak najbardziej chcą realizacji paktu dla konkurencyjności tutaj.

Z.D.: No, to prawda. Te środowiska też są finansowo zainteresowane powodzeniem tego paktu. Wróćmy do Polski i Josè Luisa Zapatero, bo Hiszpania przecież też ma swój interes w tym, żeby proponować rozszerzanie maksymalne tego paktu. Wiadomo, że jak się rzecz bardzo rozszerzy i bardzo rozwodni, to się osłabi wymowę takiego paktu. Czy o to chodzi właśnie Zapatero?

J.M.: Myślę, że Zapatero szuka sojuszników. Przed nami bardzo ważne wyzwanie, jakim jest prezydencja w drugiej połowie tego roku. Hiszpania wie, że Polska jest chociażby sojusznikiem, jeśli chodzi o negocjacje nad nową perspektywą finansową 2014–2020 i chociażby utrzymanie pułapu finansowania polityki spójności na tym poziomie, na jakim jest w tej chwili. A więc Hiszpania poszukuje w Polsce sojusznika chociażby przy tej kwestii. Warto pamiętać, że tak naprawdę dotychczasowe doświadczenia z różnymi paktami, uzgodnieniami były nieskuteczne. Pakt stabilizacji wzrostu z lat 90. okazał się tak trudny do realizacji, że już w 2003 roku same Niemcy nie wytrzymały kryteriów i zarówno tutaj deficyt, jak i dług przekroczyły określone wcześniej limity. Tak że można by powiedzieć, że jest to, ten pakt, który teraz proponują Francja i Niemcy, jest takim myśleniem życzeniowym. Pytanie, czy same państwa, które inicjują, są w stanie wytrzymać te kryteria.

Z.D.: A może to jest straszak na innych po prostu, takie powiedzenie, pogrożenie palcem: spróbujcie się bardziej zdyscyplinować, bo jak nie, to my się za was weźmiemy, jeśli nie będziecie sami robić tych reform, których oczekujemy, to taki pewnie skłon w stronę Hiszpanii czy Portugalii, no to wtedy będzie źle, bo ci silni, ci, którzy mają pieniądze, się za was wezmą.

J.M.: Tak może być. Jeżeli popatrzymy na dane gospodarcze z Niemiec i Francji to zwrócimy uwagę, że dług publiczny zdecydowanie przekracza 60% PKB, sięga rzędu siedemdziesięciu paru, prawie osiemdziesięciu procent. Tak samo deficyt budżetowy przekracza 3% PKB. A więc te państwa mają ogromne problemy i na tym tle wyróżnia się Polska, która jeśli chodzi właśnie o dług publiczny, utrzymuje się na poziomie kryteriów konwergencji, a więc 60%.

Z.D.: No, my lubimy być prymusem. Ale chciałam jeszcze zapytać o taką koncepcję, która się pojawiła i którą sądzę Donald Tusk dziś podtrzymał na szczycie, mówiąc, że Polskę stać na to, aby należała do tego paktu. Otóż koncepcja taka, aby pakt po prostu obejmował wszystkie kraje Unii. Czy to jest realne? Czy wtedy naprawdę byłby paktem i mielibyśmy do czynienia z wprowadzeniem nowych instrumentów? Czy to po prostu byłaby taka deklaracja, wszyscy się zgadzają i po to tylko, żeby szybko o tym zapomnieć.

J.M.: Taki pakt, a więc propozycja konkurencyjna do tej, która jest w tej chwili, 17 plus kontra 27 minus proponowana przez stronę polską odpowiadałaby realiom, które są tak naprawdę wprowadzone w traktacie z Lizbony. Pamiętajmy, że artykuł 5 traktatu z Lizbony, który dopiero co wszedł w życie z dniem 1 grudnia 2009 roku zakłada, że państwa Unii Europejskiej będą koordynować wspólnie swoje polityki gospodarcze, ale oczywiście tutaj metoda preferowana przez Polskę i także zgodna z traktatem to metoda wspólnotowa, a więc metoda, która obejmuje i angażuje Parlament Europejski, Radę Unii Europejskiej – reprezentacja rządów państw członkowskich – i pozostawia istotną rolę Komisji Europejskiej. I Polska opowiada się za takim modelem, który wpisuje się w obecną podstawę prawną. To, co proponują Francja i Niemcy to tak naprawdę myślenie o... znaczy realizacja pewnych działań poza Unią Europejską, metoda międzyrządowa, metoda, która jest jakimś uwstecznieniem w stosunku do tego, co proponuje traktat z Lizbony. Polska nie zgadza się na to, oczywiście obawiamy się, że dojdzie do podziału Europy...

Z.D.: Na lepszych i gorszych...

J.M.: ...na lepszych i gorszych.

Z.D.: ...bogatszych i biedniejszych.

J.M.: Jak najbardziej. Chociaż rzeczywiście zgadzam się z tym, że Polska na tym etapie spełnia kryteria i mogłaby, gdyby tylko oczywiście ten pakt wszedł w życie, dołączyć do państw.

Z.D.: Mam nadzieję w takim razie, że nie będzie tego podziału, zawsze lepiej znaleźć się po właściwej stronie, szczególnie jeśli ona by, ta właściwa strona, dotyczyła wszystkich państw Unii. Dziękuję bardzo.

(J.M.)