Ustawa o nasiennictwie zawiera zapisy dotyczące GMO, czyli żywności modyfikowanej genetycznie. Prezydent nie podjął jeszcze decyzji, czy podpisze, czy zawetuje ustawę. - W Polsce, gdzie mamy silne rodzinne gospodarstwa produkujące zdrową żywność, nie ma potrzeby wprowadzania GMO - twierdzi Janusz Wojciechowski, eurodeputowany PiS.
Jak dowodzi Stanisław Kalemba z PSL, badania na szczurach wykazały, że GMO w następnych pokoleniach może powodować bezpłodność. W przypadku ludzi nie jest to jeszcze dowiedzione, gdyż zmodyfikowane genetyczne jedzenie spożywają od zaledwie 20 lat. - Nie jesteśmy w stanie bronić się przed napływem żywności GMO, ponieważ takich produktów jest zbyt wiele. Ale mamy możliwości, by zabronić uprawy roślin GMO - tłumaczy Kalemba. Jego zdaniem jeśli dopuścimy GMO, polskie rolnictwo przejmą wielkie koncerny mające powiązania z firmami biotechnologicznymi i za 15-20 lat nie będzie już rodzinnych gospodarstw. Przestrzega, że kto raz zasieje GMO, musi je siać już zawsze, gdyż ma skażone pole.
>>>Pełny zapis debaty do przeczytania
Wojciechowski przypomina, że sporną ustawę uchwaliła koalicja parlamentarna, której częścią jest PSL. - Gdy w Parlamencie Europejskim wprowadzaliśmy przepisy, w myśl których każdy kraj ma samodzielnie decydować, czy chce, czy nie chce GMO, przedstawiciele ludowców głosowali przeciwko - podkreśla Wojciechowski. Zapowiada, że jeśli po wyborach powstanie rząd PiS, to natychmiast wprowadzi zakaz GMO. Ludowcom zarzuca, że są dwulicowi, są "przeciw, a nawet za". - Niby chcą wprowadzenia zakazu GMO, ale nie zakazu sprowadzania takich nasion - tłumaczy. - Odetnijcie się raz na zawsze od GMO - apeluje do polityka PSL.
Rozmawiał Paweł Wojewódka.
(lu)