Blisko trzy czwarte firm motoryzacyjnych działających w Polsce zamierza w tym roku zwiększyć inwestycje - pisze dzisiejsza "Rzeczpospolita". Stajemy sie motoryzacyjna potęgą. Skąd ten optymizm?
- To nie optymizm, to raczej lekki wzrost - studzi entuzjazm Dariusz Balcerzyk z Instytutu Samar. Jego zdaniem, zapowiedź inwestycji to dobry sygnał dla naszej gospodarki, bo firmy liczą, że w Polsce wzrośnie zapotrzebowanie na auta.
Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, podkreśla, że w porównaniu z innymi państwami Unii Europejskiej w Polsce sprzedaje się mało samochodów. W Hiszpanii, która często jest z Polska porównywana, w czasach kryzysu sprzedano milion aut. Ta słaba sprzedaż nad Wisłą może zrazić producentów samochodów na naszym rynku.
Tę opinię podziela Dariusz Balcerzyk. Zwraca uwagę, że firmy nie inwestują w produkcję aut, ale w produkcję podzespołów i komponentów, z których większość jest eksportowana. Kiedy spadnie zapotrzebowania na auta za granicą, wtedy polskie fabryki mogą znaleźć sę w kłopocie. Bo jesteśmy uzależnieni od koniunktury, głównie w krajach Unii Europejskiej
Ekspert podkreśla, że trzeba rozwiązać dwie rzeczy, żeby ożywić sprzedaż nowych aut w Polsce. - To kwesta akcyzy i importu używanych aut - wskazuje w rozmowie z Haliną Lichocką. Import używanych auto to ok. 700 tys. roczni. Wiele z tych aut nie powinna przejść badań technicznych i jeździć po naszych drogach. A jeżdżą. Więc tu też trzeba coś zrobić.
Dariusz Balcerzyk ubolewa, że upadła stołeczna fabryka samochodów FSO. Ale - jego zdaniem - fabryki nie dało się utrzymać. Jest położona prawie w centrum Warszawa, a to odstrasza potencjalnych inwestorów, bo zwiększa koszty.