Logo Polskiego Radia
IAR
Michał Chodurski 24.01.2014

Polscy misjonarze w Republice Środowej Afryki już bezpieczni

W czwartek zakonnicy musieli uciekać wraz z miejscową ludnością do buszu, po tym jak do wiosek wkroczyli rebelianci i najemnicy z koalicji Seleka i zaczęli do nich strzelać.
Mieszkańcy wiosek schronili się przez rebeliantami w budynkach misji. Teraz wszyscy uciekli do buszuMieszkańcy wiosek schronili się przez rebeliantami w budynkach misji. Teraz wszyscy uciekli do buszuzakonnik Benedykt Pączka

Nie ma już bezpośredniego zagrożenia dla polskich misjonarzy w Republice Środkowoafrykańskiej. Jak ustaliła Informacyjna Agencja Radiowa zakonnikom pracującym w trzech wioskach przy granicy z Czadem udało się w piątek po południu wrócić do prowadzonych tam misji.

Zakon kapucynów jest w kontakcie nie tylko z zakonnikami, lecz także ze służbami dyplomatycznymi i z miejscowym wojskiem. Na wszelki wypadek został przygotowany plan ewakuacji Polaków z Republiki Środkowoafrykańskiej. Bracia chcą jednak zostać jak najdłużej z miejscową ludnością. Rebelianci zrabowali wyposażenie misji, w tym samochody i elektronikę. W wyniku ostrzału rannych zostało kilku mieszkańców wsi.

Napadający wioski, to głównie muzułmanie i obcokrajowcy z Czadu i Sudanu, którzy od ponad roku okupują Republikę Środkowej Afryki. Są najemnikami wojsk koalicji o nazwie Seleka, która przed rokiem obaliła prezydenta. Po wyborze nowej prezydent Republiki, zaczęli wycofywać się ze stolicy tego państwa w stronę granicy z Czadem.

Republika Środkowej Afryki od prawie roku pogrążona jest w wojnie domowej. Zakonnicy zwracają uwagę, że konflikt w tym państwie ma też tło gospodarcze, a nie jest tylko, wbrew powszechnej opinii, starciem katolików z muzułmanami.

Według Międzynarodowej Organizacji do spraw Migracji natychmiastowej pomocy potrzebują 33 tysiące obcokrajowców przebywających w Republiki Środkowoafrykańskiejprześ

Według świadków, panują tam tragiczne warunki bytowe i sanitarne. O pomoc swoje ambasady poprosiło w sumie ponad 60 tysięcy osób.

Obecnie w kraju z misją pokojową przebywa około 4 tysięcy żołnierzy Unii Afrykańskiej oraz 1600 żołnierzy francuskich. Zgodnie z decyzją polskiego rządu, wkrótce mają ich wesprzeć polscy wojskowi. Ma być ich około 400.

Republika Środkowoafrykańska

Chrześcijanie stanowią ponad połowę ludności tego kraju i odkąd ogłosił on niepodległość (1960 rok) sprawowali w nim władzę. Wszyscy dotychczasowi prezydenci byli chrześcijanami i wszyscy z wyjątkiem jednego wywodzili się w dodatku z zamieszkanego przez chrześcijan południa.
Muzułmanie stanowiący ok. 20 proc. ludności od lat narzekali, że przez chrześcijan traktowani są jak obywatele drugiej kategorii. Muzułmańska północ, wstrząsana powstaniami i nędzą, pogrążała się w anarchii, a rzeczywistą władzę w niej przejmowali wszelkiej maści watażkowie, nastawieni bardziej na kontrabandę i kłusownictwo niż myślący do niedawna o przejęciu władzy w stolicy kraju Bangi.
Sytuacja zmieniła się przed rokiem, gdy pięć partyzanckich ugrupowań z północy postanowiło zjednoczyć się, by obalić skorumpowanego dyktatora Francois Bozize, który rozdawał posady i przywileje swoim krewnym i rodakom z ludu Gbaya.
Rebelianci, będący niemal bez wyjątku muzułmanami, w marcu 2013 roku wzięli szturmem Bangi, obalili i przegnali z kraju Bozize, a nowym prezydentem ogłosili swojego przywódcę Michela Djotodię, który w ten sposób został pierwszym muzułmańskim władcą kraju. Kraje afrykańskie uznały go, kiedy obiecał, że do 2015 roku przeprowadzi wolne wybory, ale sam nie weźmie w nich udziału.
Po zdobyciu władzy powstańczy sojusz Seleka rozpadł się jednak na niepodlegające niczyjej kontroli armie łupieżców, którzy zabrali się za grabienie i pogromy chrześcijan z Bangi. Ratując się przed przemocą, jedna piąta 5-milionowej ludności kraju porzuciła swoje domy.
Jesienią chrześcijanie zaczęli organizować się w zbrojne milicje, które przybrały nazwę "Anti-balaka" czyli Anty-maczeta i przystąpiły do odwetu. Na początku grudnia chrześcijańskie milicja wraz z byłymi żołnierzami Bozize zaatakowały Bangi, gdzie doszło z kolei do pogromu muzułmanów.
Gdy walki zaczęły przeradzać się w wojnę religijną, Francja, obawiając się, że pogromy przybiorą ludobójczą skalę, postanowiła wysłać do Bangi swoich żołnierzy, by wspierani przez wojska Unii Afrykańskiej, zaprowadzili spokój.

Francuzi wylądowali na początku grudnia i błyskawicznie uwolnili stolicę z bojówek. W mieście po raz pierwszy od wielu miesięcy zapanował spokój. Na krótko, bo wkrótce znów zaczęło dochodzić do starć i pogromów, a uważając Francuzów za swoich sojuszników, chrześcijańskie milicje przystąpiły do nowych ataków na muzułmanów i zażądały, by wycofani z kraju zostali muzułmańscy żołnierze z Czadu, wchodzący w skład sił pokojowych Unii Afrykańskiej. Muzułmanie z kolei nieufnie odnoszą się do przybyłych Francuzów, podejrzewając ich o sprzyjanie chrześcijanom.

mc

''