Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Marcin Nowak 20.05.2011

Kompromitacja na otwarcie PGE Arena Gdańsk

Wszystko wskazuje na to, że otwarcie PGE Arena Gdańsk zakończy się kompletnym fiaskiem.
PGE Arena GdańskPGE Arena Gdańskfot. Wikipedia

Z nieoficjalnych informacji wynika, że policja nie zgodzi się na mecz z udziałem publiczności w momencie, gdy stadion ma zostać oddany do użytku 2 czerwca, czyli zaledwie na 7 dni przed planowanym meczem inauguracyjnym Polska - Francja.

Stanowisku policji nie można się dziwić. Organizowanie takiego pojedynku na ostatnią chwilę zakrawa na jakiś kiepski żart. I zaklinanie rzeczywistości przez ministra sportu Adama Giersza, PZPN, czy władze Gdańska nic w tej sprawie nie zmieni. Tak się nie planuje poważnych spotkań reprezentacji.

Nawet jeśli uda miasto na tydzień przed otwarciem stwierdzi, że publiczności nic nie grozi - pozostają też kompromitujące ceny biletów na mecz z reprezentacją "Trójkolorowych".

PZPN ustalił, że najtańsze wejściówki będą kosztowały 80 złotych, lepsze miejsca 160 i 240 zł, a miejsca VIP nawet do 2 tys. złotych. Argument - kiepskie doświadczenia z niskimi cenami biletów i chęć sprowadzenia na mecz kibiców z całymi rodzinami. Nie wiem, czy śmiać się czy płakać w zderzeniu z tego rodzaju logiką.

Jaką rodzinę stać na dojazd do Gdańska, kupno dwóch biletów dla siebie i jeszcze zabranie na stadion dzieciaków? Zresztą, ilu fanów piłki nożnej chciałoby zabrać ze sobą swoje pociechy na mecz? Nie lepiej samemu nacieszyć się tego dnia widowiskiem piłkarskim z dala od zgiełku domowego ogniska?

Władzom piłkarskiej centrali chyba poważnie poprzestawiało się w głowach. Sprawa jest dla mnie jasna - PZPN chce się po prostu nachapać kosztem kibiców, a w swoich argumentach za wysokimi cenami wejściówek nawet nie próbuje się specjalnie wysilać.

Kolejnym dramatem jest atmosfera wokół kadry. Skruszony po aferze korupcyjnej Łukasz Piszczek już nie zamierza rezygnować z gry w reprezentacji. A Franciszek Smuda, który zapowiadał, że takich zawodników będzie automatycznie wykluczał - nie widzi w tym żadnego problemu. Szkoleniowiec na poważnie nie wykluczył też możliwości powołania Manuela Arboledy na Euro 2012. Nawet po incydencie z Euzebiuszem Smolarkiem i jasnych wypowiedziach innych reprezentantów Polski, że tego rodzaju zawodnika nie życzą sobie w drużynie. Tymczasem reprezentacja znajduje się w rankingu FIFA za takimi "tuzami" futbolu jak Botswana.

Jestem tym wszystkim potwornie zażenowany. Zażenowany na tyle, że w 100 procentach popieram bojkot tego spotkania reprezentacji. Należy pokazać "leśnym dziadkom" ze Związku, że my - sympatycy piłki nożnej nie damy się robić w... balona. Podobne zażenowanie odczuwa już tysiące fanów. W internecie roi się od grup zrzeszających się pod tym hasłem. I ja do takiej grupy z czystym sumieniem już się zapisałem.

Zdaje się, że niezadowolenie kibiców zauważył też pochodzący z Trójmiasta premier Donald Tusk. Osobiście fan Lechii Gdańsk zapewne, jak wielu z nas czekał z utęsknieniem na otwarcie bodajże najładniejszego stadionu w Polsce. Ale zabawę zepsuł mu PZPN i zapowiedzi bojkotu. Jakby to wyglądało jeśli na prawie pustych trybunach premier zasiadł by obok świty Grzegorza Lato i grupki dziennikarzy? No na pewno mało medialnie.

Szef rządu zamiast patrzeć jedynie na sondażowe słupki powinien jednak w tej sprawie uciąć sobie poważną pogawędkę z prezesem PZPN. Bo jak z jednej strony miło zobaczyć, że Donald Tusk - pozujący na zwykłego kibica, także chce zbojkotować ten mecz, to jednak nie da się ukryć, że zwykłym kibicem on nie jest i ma możliwości wpływania na działaczy Związku. W końcu każdy z nas chciałby obejrzeć inaugurację PGE Areny Gdańsk. Tylko nie w takich okolicznościach.

Więcej komentarzy Marcina Nowaka zobacz na blogu - Na Spalonym

Marcin Nowak, polskieradio.pl