Z brytyjskim członkiem duetu The Kills spotkał się w Gdyni Kamil Jasieński. Rozmowę rozpoczął temat ostatniej płyty zespołu "Blood Preassure", która nagrywana była w zapomnianym amerykańskim miasteczku w stanie Michigan.
- Miejscowowść, w której nagrywaliśmy, jest bardzo biedna, budynki są zniszczone, nie ma pracy, ani klubów, w których można się bawić. Młodzież spędza czas w supermarkecie. Bardzo potrzebowałem takiego otoczenia, które nie będzie mnie rozpraszało - opowiadał w Czwórce gitarzysta zespołu.
The Kills, pomimo sporego sukcesu komercyjnego i setek tysięcy oddanych fanów, ciągle postrzegani są jako kapela alternatywna. Grupa związana jest kontraktem z niszową wytwórnią Domino, co nie przeszkadza jej sprzedawać swoich piosenek do popularnych filmów i seriali.
- Obecnie trudno jest zarabiać na muzyce. Ludzie chcą, by ulubione zespoły się rozwijały, ale nie dają im na to pieniędzy. Zawsze uważałem, że umieszczenie piosenki w programie telewizyjnym to sztuka, udział w tworzeniu filmu czy serialu. W popularnych programach chciałbym słyszeć dobrą muzykę. Tymczasem rozwinęło się absurdalna oczekiwanie, że nie powinna się ona tam pojawiać - irytował się Hince.
Więcej na temat sytuacji panujacej w zespole i książkowego dokumentu o The Kills dowiesz się słuchając nagrania audycji.
bch