Logo Polskiego Radia
Czwórka
Marek Dziadukiewicz 13.12.2010

Piłkarskie okazje dużo kosztują

Na początku stycznia ponad 100 zawodników, którym za pół roku wygasają umowy, będzie mogło podpisać kontrakty z nowymi klubami.
Maciej IwańskiMaciej Iwańskifot. PAP

Przegląd Sportowy: Maciej Iwański, Radosław Sobolewski, Tomasz Bandrowski, Grzegorz Bonin, Jakub Wawrzyniak - tych piłkarzy będzie można pozyskać bez płacenia odstępnego. Nikt się jednak o nich nie bije. "To wynika z tego, że oczekiwania finansowe graczy z kartą na ręku są zbyt duże" - mówi menadżer Cezary Kucharski. Dla dwunastu klubów ekstraklasy podpisanie z zawodnikiem rocznego kontraktu na sumę przekraczającą 100 tysięcy euro stanowi duże obciążenie dla budżetu. Natomiast większość z tych, którzy są do wzięcia, chce zdecydowanie więcej.

Dodatkowo piłkarze z kartą na ręku poza przyzwoitym kontraktem oczekują "premii" za podpis, która w skrajnych przypadkach sięga nawet 500 tysięcy złotych. Kolejnym wydatkiem, który w przypadku podpisania umowy z wolnym zawodnikiem spada najczęściej na klub jest prowizja dla menadżera wynosząca najczęściej równowartość 10 procent sumy kontraktowej piłkarza. Dodając do tego koszty proceduralne okazuje się, że piłkarz z kartą na ręku tylko z pozoru jest do pozyskania za darmo, w rzeczywistości koszta nadal są wysokie, a dodatkowo rolę straszaka odgrywa ryzyko związane z podpisywaniem tego typu umów.

W Polsce bowiem nagminną praktyką jest odsuwanie od składu zawodników, którzy na sześć miesięcy przed końcem kontraktu parafowali umowę z innym klubem. Dlatego zespoły chcące pozyskać piłkarzy za darmo muszą liczyć się z tym, że po przyjściu do klubu ich nowy podopieczny znajdował się będzie poza rytmem meczowym, a ostatnie sześć miesięcy spędził najprawdopodobniej trenując indywidualnie, bądź z zespołem młodej ekstraklasy. Dodatkowym ryzykiem jest ryzyko kontuzji. Na własnej skórze przekonali się o tym działacze Wisły Kraków, którzy skorzystali z możliwości wcześniejszego zakontraktowania Łukasza Garguły. Zawodnik występujący wówczas w bełchatowskim GKS kilka tygodni po podpisaniu umowy z "Białą Gwiazdą" uległ poważnej kontuzji i pierwsze miesiące w nowej drużynie zamiast na boisku spędził w gabinetach lekarskich.

Marek Dziadukiewicz