Logo Polskiego Radia
PAP
Marek Dziadukiewicz 27.07.2011

Szczęśliwe zwycięstwo Wisły

Wisła Kraków pokonała w wyjazdowym spotkaniu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów Litex Łowecz 2:1.
Wisła KrakówWisła Krakówfot. Wisła Kraków

Podopieczni Roberta Maaskanta wykonali kolejny duży krok w kierunku piłkarskiej ligi mistrzów. Wiślacy pokonali w wyjazdowym spotkaniu III rundy eliminacji bułgarski Litex Łowecz 2:1.

W pierwszym kwadransie meczu inicjatywę posiadali Bułgarzy. W dziesiątej minucie po strzale z rzutu wolnego z około 20 metrów Christo Janewa piłka odbiła się od poprzeczki. Dość nieoczekiwanie wiślacy objęli prowadzenie w 19 min. Po wrzutce Radosława Sobolewskiego z lewej strony Michael Lamey znalazł się sam na sam z bramkarzem Liteksu. Bułgarscy obrońcy spodziewali się, że sędzia odgwiżdże spalonego. Nic takiego się nie stało, a obrońca "Białej Gwiazdy" przerzucił piłkę nad Viniciusem Barrivieirą.

Liteks przed przerwą miał kilka świetnych okazji do wyrównania (w dużej mierze dzięki doskonałej grze Georgi Miłanowa). Jednak dopiero w ostatnich sekundach pierwszej odsłony padł gol. W polu karnym Wisły Tom ograł Kewa Jaliensa, a po strzale Brazylijczyka piłka odbiła się jeszcze od Radosława Sobolewskiego i wpadła do siatki.

W pierwszych minutach drugiej odsłony Liteks ruszył do zdecydowanych ataków, ale szybko gra się wyrównała. W 76. minucie Maor Melikson dostał świetne podanie z głębi pola od Cezarego Wilka. Izraelczyk znalazł się w sytuacji sam na sam i umieścił piłkę w siatce obok wybiegającego z bramki Barrivieiry. W 81. minucie piłka znów odbiła się od poprzeczki bramki Wisły, a kilkadziesiąt sekund później Celio Codo umieścił ją w siatce, ale faulował przy okazji stopera Wisły Kewa Jaliensa. Zbulwersowani tą decyzją kibice Liteksu rzucili na murawę dwie plastikowe butelki z wodą. Sędzia przez dłuższy czas nie wznawiał gry, ale w końcu pozwolił dokończyć spotkanie.

Uzyskany wynik przed rewanżen stawia Wisłę w roli zdecydowanego faworyta. Należy jednak pamiętać, że to Bułgarzy byli stroną przeważającą i jeżeli uda im się rozegrać podobny mecz w Krakowie podopieczni Roberta Maaskanta mogą nie mieć tyle szczęścia co w pierwszym spotkaniu.

Marek Dziadukiewicz, źr: sports.pl