Pani Maria straciła swoją pierwszą ciążę w 36. tygodniu, czyli na samym początku 9 miesiąca. - Dwa tygodnie wcześniej byłam na wizycie u lekarza i wszystko było w porządku. Potem dowiedzieliśmy się, że dziecku nie bije serce i że trzeba jechać do szpitala, żeby wywołać poród i urodzić dziecko, które już nie żyje - opowiada.
Jedną z najtrudniejszych rzeczy do zaakceptowania dla pani Marii była świadomość, że być może, gdyby poczuła, że coś jest nie tak, mogłaby uratować ciążę. - Czas na pewno pomaga, trochę zabliźnia rany, ale blizna pozostaje - mówi. Niedługo po stracie dziecka zaszła w drugą ciążę. - Była dla mnie bardzo trudnym doświadczeniem, bo doświadczeniem stałego lęku - wspomina. Na szczęście urodziła zdrową dziewczynkę Zosię, która ma teraz 3 lata.
Proces żegnania się z Jasiem, bo tak miał się nazywać syn, pani Maria ma już za sobą. - Natomiast ja mam poczucie, że mam więcej niż Zosię, że mam też starszego syna Jasia. Dopiero po pewnym czasie przyszła świadomość, że on będzie zawsze moim synem - mówi.
Teraz pani Maria jest w trzeciej ciąży i pomaga innym kobietom, które poroniły.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy, którą przeprowadziła Joanna Mielewczyk.
Gdyby i Państwo chcieli się podzielić swoimi doświadczeniami zapraszamy do kontaktu: matkapolka@polskieradio.pl
Audycja Joanny Mielewczyk gości na antenie w każdy wtorek o godz. 16.35.