Kiedyś internet był boleśnie powolny, potem pojawił się uwielbiany przez użytkowników broadband, czyli internet szybki. Nowy projekt zakłada, że mógłby być jeszcze szybszy i stabilniejszy, ale tylko dla wybranych. Innymi słowy, kto zapłaci więcej, ten otrzyma lepszą usługę.
Sceptycy protestują; mówią, że godzi to w ideę równości internetu. Ale amerykański sąd zdecydował w styczniu, że operator Verizon może pobierać dodatkowe opłaty za dostarczanie obciążających łącza materiałów, na przykład filmów serwisu Netflix. Wcześniej wiele firm i usługodawców protestowało przeciw nowym regulacjom.
Debata na ten temat zakończyła się wczoraj. Decyzję o ewentualnych zmianach ma do końca roku podjąć Federalna Komisja Łączności USA. Komentatorzy mówią, że sprawa będzie skomplikowana, bo diabeł tkwi w szczegółach.
W maju ponad sto technologicznych firm protestowało przeciw tym zmianom. List do Federalnej Komisji Łączności podpisali zarówno giganci internetu, jak i małe, początkujące firmy. Opowiadali się za tym, by nie rozdzielano ruchu w sieci na ważniejszy i droższy oraz mniej ważny i tańszy. Sygnatariusze listu, w tym Google, Facebook, Twitter i Amazon twierdzili, że wprowadzenie priorytetowych usług byłoby „poważnym zagrożeniem dla sieci”.
(IAR)