Logo Polskiego Radia
PolskieRadio 24
Jarosław Krawędkowski 01.08.2014

Od 1 sierpnia polskie owoce i warzywa nie jadą do Rosji

Od piątku, 1-go sierpnia polscy producenci i eksporterzy mogą wysyłać owoców i warzyw na rosyjski rynek. Rosja nakłada embargo m.in. na jabłka, gruszki, śliwki, wiśnie, czereśnie, morele, brzoskwinie nektarynki i pigwy. Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego Federacji Rosyjskiej zakazała także importu wszystkich rodzajów kapusty, kabaczków i kalafiorów.
Kapusta zostaje w Polsce. Jabłka też.Kapusta zostaje w Polsce. Jabłka też.PAP/Darek Delmanowicz

Rosjanie tłumaczą, że producenci z Polski notorycznie naruszają rosyjskie i międzynarodowe normy fitosanitarne.  Tymczasem niezależni eksperci nie mają wątpliwości, zarzuty są bezpodstawne a Polska stała się pierwszą ofiarą konfliktu pomiędzy Zachodem i Rosją. Przekonani są o tym także sami sadownicy.

To embargo polityczne mówią sadownicy
– Ilość towaru zakwestionowanego, jest naprawdę niewielka podczas całego sezonu.(...) Jakość produktów na bieżąco jest monitorowana zarówno przez polskie, jak i rosyjskie służby sanitarne. Ostatnio nie było żadnych sugestii, które tłumaczyłyby takie działania ze strony Rosji. My widzimy tu podłoże polityczne i konsekwencje restrykcji, które wprowadza Unia - mówi Witold Piekarniak ze Związku Sadowników RP.

0,5 mld euro stracą polscy rolnicy na rosyjskim embargu. Sawicki walczy o rekompensaty z UE

Polski system fitosanitarny jest bardzo restrykcyjny
Rosja od dawna postrzegana jest przez eksporterów jako kierunek wrażliwy, dlatego jak twierdzą sadownicy, system nadzoru i certyfikacji jest na wysokim poziomie. Polscy producenci, którzy chcą wysyłać swoje produkty za granicę, muszą uczestniczyć w systemie Integrowanej Produkcji Roślin czy EurepGAP, czyli systemach, które gwarantują, że żywność jest wysokiej jakości i bezpieczna dla konsumentów.
– W ramach tych certyfikacji jesteśmy zobowiązani stosować środki ochrony roślin, zgodnie ze ściśle określonymi normami, przeznaczeniem i czasem. Nasze owoce są również badane w laboratoriach, a próbki są przechowywane na wypadek, gdyby strona rosyjska miała jakieś zastrzeżenia – podkreśla sadownik.

Rosja bije w czułe miejsca
Dzięki temu jakość polskich produktów jest ceniona na całym świecie. Nie ma to jednak większego znaczenia, w przypadku kontaktów handlowych z naszym wschodnim sąsiadem, szczególnie teraz, kiedy Zachód zaostrza sankcje. Zdaniem ekspertów, Rosja stara się uderzyć w najbardziej czułe punkty. To przemyślana taktyka, która ma pokazać jej siłę i kreować opór przeciwko polityce Unii Europejskiej związanej z sankcjami.

Rosja szykuje kolejne embargo dla Polski. Na celowniku wołowina, drób i salmonella

I choć jak twierdzą ekonomiści, gospodarka nie powinna odczuć zbytnio skutków rosyjskiego embarga, to jednak patrząc z perspektywy producentów i przetwórców, którzy wysyłają do Rosji znaczną część swoich produktów, trudno nie zgodzić się z ich obawami.

Do Rosji wysyłamy 1,2 mln t jabłek
– Obyśmy jako kraj nie ponieśli największych strat z tego powodu - przyznaje Witold Piekarniak.
Jeszcze 10 lat temu wysyłaliśmy na teren Rosji 250 tys. ton jabłek, w roku ubiegłym było to już 1mln 200 tys. ton.  Sadownicy liczą, że w tym sezonie poziom będzie podobny.

Trzeba szukać nowych rynków eksportowych
Rozwiązaniem problemów polskich producentów mogłaby być od dawna podkreślana, dywersyfikacja kierunków eksportowych. Najczęściej wskazuje się tu rynki dalekowschodnie, takie jak Chiny, jednak to wciąż daleka perspektywa.

Marek Sawicki: Sankcje godzą w polskich sadowników

Źr.TVN24/x-news

Mogłoby się więc okazać, że jeśli Rosja bardziej zacisnęłaby pętlę na szyi polskich przedsiębiorstw rolno-spożywczych, wiele z nich mogłoby upaść.

Minister Sawicki walczy o rekompensaty od Unii
Dlatego też minister rolnictwa Marek Sawicki, złożył w czwartek w Brukseli wniosek o rekompensaty dla producentów. Zdaniem szefa resortu, Unia Europejska w ramach solidaryzmu powinna teraz wspomóc polskich rolników i sadowników, którzy nie będą mogli eksportować do Rosji. Na rekompensaty liczą też sami zainteresowani, czyli producenci owoców i warzyw, którzy podkreślają, że to jedyna obecnie forma pomocy, która mogłaby zminimalizować poniesione przez nich straty.
Jak szacuje resort rolnictwa, wartość wycofanych z rosyjskiego rynku produktów, określana jest na ponad miliard euro.
Elżbieta Szczerbak.