Jak mówi Jakub Szulc, ekspert firmy doradczej EY, dziś wydajemy ok. 4,5 proc. PKB, podczas gdy średnia dla krajów OECD to 6,2 - 6,3 proc. PKB.
- Zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia o 1,5 proc. PKB w wymiarze złotówkowym, to obecnie są pieniądze rzędu 26-28 mld zł. Nie jest to najmniej, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że dzisiaj budżet Narodowego Funduszu Zdrowia to ok. 70 mld zł. To zwiększenie o ok. 30 mld zł, to zwiększenie niemalże o połowę. Dzisiaj przyjmuje się, że 6 proc. Produktu Krajowego Brutto nakładów publicznych to minimalna kwota, przy której można mówić o względnym zbilansowaniu systemu i o w miarę bezpiecznym zaopatrzeniu pacjentów przy szerokich gwarancjach medycznych, jakie mamy w Polsce - wyjaśnia gość Polskiego Radia 24.
Na leczenie dopłacamy z własnej kieszeni
Trzeba jednak pamiętać o tym, że wzrost nakładów na ochronę zdrowia może nastąpić albo kosztem wzrostu składki zdrowotnej, albo większych obciążeń dla pracodawców. Może być też finansowany bezpośrednio z budżetu państwa kosztem innych wydatków budżetowych.
Ekspert zwraca uwagę, że już dziś wydajemy coraz więcej na zdrowie z własnej kieszeni, bo za mało jest pieniędzy w systemie publicznym.
- Dużo badań opinii społecznej pokazuje, że Polacy są gotowi płacić za swoje zdrowie i chcą ponosić większy ciężar, byle tylko mieć zapewniony większy dostęp do ochrony zdrowia. Obecnie 1/3 pieniędzy, które są wydawane na zdrowie w Polsce, to są pieniądze prywatne. Jeżeli kogoś na to stać, to idzie prywatnie do lekarza, wykonuje prywatnie zabiegi. Nie wspominając o takich rzeczach, jak stomatologia, która jest w zasadzie wyłącznie prywatna, czy dopłaty do leków refundowanych – mówi Jakub Szulc.
Jakub Szulc podkreśla, że wzrost nakładów na ochronę zdrowia musi iść w parze ze zwiększeniem efektywności wydawania tych pieniędzy.
Karolina Mózgowiec, awi