Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Paweł Słójkowski 19.12.2013

Ekstraklasa: posada Jana Urbana wisi na włosku. Norweski następca już czeka

Legia Warszawa odpadła z Pucharu Polski i po wcześniejszej klęsce w Lidze Europejskiej została jej już tylko gra w Ekstraklasie. Wszystko wskazuje na to, że z posadą pożegna się trener Jan Urban - podaje "Przegląd Sportowy".
Miroslav Radović podczas meczu z Górnikiem Zabrze w Pucharze PolskiMiroslav Radović podczas meczu z Górnikiem Zabrze w Pucharze PolskiPAP/Grzegorz Momot

Wielkie zapowiedzi, wielkie rozczarowania

Powiedzieć, że Legia Warszawa w tym sezonie rozczarowuje, byłoby delikatnym określeniem formy zespołu Legii Warszawa. Zapowiedzi na ten sezon były wyjątkowo ambitne - Legia miała zdominować ligowe podwórko, pewnie obronić mistrzostwo i drugi raz z rzędu sięgnąć po Puchar Polski. Kibice liczyli jednak przede wszystkim na dobre występy w europejskich pucharach, a konkretniej - na  awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Legia miała na to wyjątkową szansę dzięki dobremu losowaniu przeciwników na drodze do piłkarskiego raju, jednak szczęście okazało się niewystarczające. Piłkarze, ściągnięci by pomóc w tym zespołowi, zawiedli. Nie można oczywiście skreślać ich całkowicie, bo mieli niedużo czasu na wkomponowanie się w zespół, oczekiwania wobec nich też były przesadzone.

Helio Pinto, Dossa Junior, Łukasz Broź czy Henrik Ojamaa zagwarantowali trenerowi możliwość rotacji, jednak żaden z nich nie jest zawodnikiem, na którym w tym sezonie opierała się gra Legii. Plaga kontuzji pokazała też, jak złudne może się wydawać przedsezonowe mówienie o tym, że Legia jest w stanie wystawić dwie równorzędne "jedenastki".

Inną kwestią jest już obecność w klubie Raphaela Augusto, którego Jan Urban nie chciał, ale dostał go na wypożyczenie w ramach współpracy z brazylijskim Fluminense. Brazylijczyka nie można winić za wyniki drużyny, bo praktycznie w ogóle nie dostawał szans na grę. W meczu z Górnikiem pojawił się na boisku w drugiej połowie i nieco ożywił grę warszawian.

Problemy ze strzelaniem bramek, szukanie formy i brak pomysłu na grę skutkowały tym, że Legia przeciskała się do kolejnych rund kwalifikacji Ligi Mistrzów, żeby w ostatnim, decydującym meczu odpaść ze Steauą Bukareszt. Trzeba jednak przyznać, że gdyby awansowała, nie byłby to zasłużony awans wywalczony w dobrym stylu.

Nikt nie padnie na kolana

Legii w Ekstraklasie nie boi się już nikt. Oczywiście zawodnikom Urbana zdarzało się wygrywać efektownie i pewnie, jednak po rundzie jesiennej na pierwszy plan wysuwają się przykre klęski z zespołami, którym nikt w starciu z mistrzem Polski nie dawał większych szans.

Podbeskidzie Bielsko-Biała, Ruch Chorzów, Lechia Gdańsk, Zawisza Bydgoszcz - te zespoły pokonały warszawian w Ekstraklasie. Dochodzi do tego jeszcze porażka z Wisłą w Krakowie, ale biorąc pod uwagę dobrą formę zespołu Smudy, nie było to aż tak sensacyjne.

Momentami "legioniści" wychodzili na boisko jakby z przekonaniem, że wygrana należy im się choćby dlatego, że są Legią, a przerażeni rywale będą na boisku prosić o najniższy wymiar kary. Nie potrafili pokazać na boisku tego, czego nie brakowało rywalom - serca do gry, ambicji i determinacji.

Urban bronił swoich zawodników i używał wielu usprawiedliwień - licznych kontuzji, dużej ilości rozgrywanych spotkań, w tym oczywiście meczów w europejskich pucharach. Gdyby jeszcze Legia w tych rozgrywkach pokazywała się z dobrej strony, prawdopodobnie wszyscy byliby w stanie przymknąć oko na ligowe wpadki. Ale nie oszukujmy się - pucharowe przygody Jana Urbana to powód do wstydu.

Bilans polskiego trenera w tych rozgrywkach to 8 zwycięstw, 9 remisów i 10 porażek. Trzeba jednak pamiętać o tym, z kim Legia była w stanie wygrać.

Podczas dwukrotnego prowadzenia warszawian Urban zwyciężył:
- z białoruskim FK Gomel
- dwa razy z gruzińskim Olimpi Rustavi
- z litewskim Metalurgiem Liepajas
- z austriackim SV Ried
- dwa razy z walijskim The New Saints

- z cypryjskim Apollonem Limassol.

Cierpliwość prezesa się wyczerpała?

W czwartek dojdzie do spotkania Jana Urbana z prezesem Legii Bogusławem Leśnodorskim. "Przegląd Sportowy" podaje, że zwolnienie szkoleniowca jest już przesądzone. Niedzielna przegrana 1:3 z Górnikiem Zabrze wydała się przelać czarę goryczy i skłonić Leśnodorskiego do poszukania innego rozwiązania na stanowisku trenera.

Według gazety Urban jest zamknięty na sugestie i porady współpracowników, co prowadzi do napięć wewnątrz klubu. Autorytarny styl prowadzenia zespołu nie podoba się Leśnodorskiemu i może wykorzystać zaistniałą sytuację do tego, żeby przebudować sposób funkcjonowania klubu.

Jak na razie nie pojawiło się nazwisko przyszłego trenera Legii, jednak wśród potencjalnych następców Jana Urbana "Przegląd Sportowy" wymienia nazwiska Ole Gunnara Solskjaera i Henninga Berga. W tych przypadkach skok jakościowy wydaje się mocno wątpliwy, podobnie można poddać w wątpliwość to, jak w realiach polskiej piłki odnaleźliby się Norwegowie. Trudno też wskazać szkoleniowca z kraju, który zagwarantowałby poukładanie gry Legii i sprawienie, że drużyna pokazałaby swój cały potencjał.

Najpierw jednak trzeba poczekać decyzję, jaką podejmie Bogusław Leśnodorski.

Źródło: Orange sport/x-news

polskieradio.pl, Paweł Słójkowski