Justyna Kowalczyk ukoronowała świetny sezon

Była biegaczka żałuje jednak, że pozostałe zawodniczki nie mogą cieszyć się z równie udanych startów.
- Nie można wygrywać każdego startu. Ważny jednak jest efekt końcowy i to Justynie się po raz kolejny udało. Srebrny medal mistrzostw świata, czwarta z rzędu wygrana w Tour de Ski i ukoronowanie całości, czyli czwarta Kryształowa Kula, najlepiej o tym świadczą - powiedziała uczestniczka igrzysk w Sapporo (1972) oraz Innsbrucku (1976).
Dodała, że jedyne co ją martwi, to dystans jaki dzieli pozostałe polskie biegaczki od trzykrotnej medalistki ZIO w Vancouver (złoty w biegu na 30 km, srebrny w sprincie i brązowy w biegu łączonym).
- One mają talent i potencjał, ale niestety nie do końca wykorzystany - zauważyła.
Według niej jak najszybciej powinna powstać jedna, wspólna ekipa trenerska i techniczna pracująca dla całej, szerokiej kadry biegaczek narciarskich.
- No i takie nakłady finansowe, które pozwolą na treningi w jak najlepszych warunkach, a także na wyjazdy na zawody. Inaczej nie będziemy mieć pewnej, medalowej drużyny. Brutalnie mówiąc - albo to rozwiązanie, albo czekanie do zakończenia kariery sportowej Justyny i przerzucenie wszystkich środków na pozostałe biegaczki - podkreśliła siostra olimpijki Józefy Majerczyk-Chromik i ciotka snowboardzistki Jagny Marczułajtis.
O tym, że Kowalczyk po raz czwarty w karierze wygrała w Pucharze Świata wiadomo było jeszcze przed rozpoczęciem środowego biegu sprinterskiego. W Drammen nie wystartowała bowiem Norweżka Therese Johaug, która jako jedyna mogła wyprzedzić Polkę w klasyfikacji generalnej PŚ.

man