Logo Polskiego Radia
PAP
Martin Ruszkiewicz 12.05.2013

Ekstraklasa: Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów. Wielkie strzelanie na PGE Arenie

W drugim niedzielnym meczu 26. kolejki Ekstraklasy Lechia Gdańsk zremisowała na własnym boisku z Ruchem Chorzów 4:4 (2:1).
Lechia Gdańsk - Ruch ChorzówLechia Gdańsk - Ruch Chorzów PAP/Adam Warżawa
Posłuchaj
  • Bramkarz Ruchu, Krzysztof Kamiński, nie krył rozczarowania po ostatnim gwizdku sędziego (IAR)
  • Zupełnie inne nastroje panowały w obozie gospodarzy, choć kapitan Lechii, Łukasz Surma przyznał, że mecz powinien potoczyć się zupełnie inaczej (IAR)
Czytaj także

Grad bramek na stadionie w Gdańsku, ale piłkarzom miejscowej Lechii nadal nie udało się przełamać niemocy i przypomnieć sobie smaku zwycięstwa. Od dwóch miesięcy zawodnicy Bogusława Kaczmarka nie wygrali żadnego meczu - w siedmiu ostatnich kolejkach gdańska drużyna doznała pięciu porażek, a dwa mecze zremisowała. W rundzie jesiennej chorzowianie przegrali na własnym stadionie z biało-zielonymi 0:1. Na stadionie PGE Arena Gdańsk zmierzyły się drużyny sąsiadujące ze sobą w tabeli ekstraklasy. Biało-zieloni przed spotkaniem zajmowali 12. miejsce z 30. punktami na koncie, niebiescy z dwoma punktami mniej plasowali się o oczko niżej.

Zmotywowani pragnieniem zwycięstwa gospodarze już w szóstej minucie strzelili pierwszego gola. Deleu dośrodkował na głowę Wiśniewskiego, a ten bez większych problemów skierował piłkę do siatki chorzowian. Radość zawodników Lechii trwała jednak krótko, już po minucie niefrasobliwość obrońców gdańskiej drużyny wykorzystał Janoszka. Pomocnik Ruchu przedarł się na pole karne i strzelił nie do obrony do bramki Buchalika. Kilka minut później groźny strzał Janoszki golkiper Lechii wybił na rzut rożny.

Gospodarze nie zrażeni "zimnym prysznicem" ruszyli do ataku. Na efekty trzeba było poczekać ponad kwadrans. W 23. minucie silnym strzałem pod poprzeczkę zza pola karnego po podaniu Buzały popisał się Ricardinho nie dając żadnych szans golkiperowi Ruchu. Po drugim golu Lechia osiągnęła wyraźną przewagę na boisku - jej akcje na połowie chorzowian były jednak chaotyczne, podopieczni Bogusława Kaczmarka razili też nieskutecznością.

Po przerwie, w 55. minucie gry, stuprocentową sytuację sam na sam z bramkarzem zmarnował Buzała. Napastnik Lechii strzelił obok słupka. Stare sportowe przysłowie, że niewykorzystane okazje potrafią się mścić, dało o sobie znać dwie minuty później. Sultes, po dośrodkowaniu Zieńczuka, strzelił celnie głową do bramki gospodarzy. Zachęceni tym obrotem sprawy zawodnicy Ruchu kontynuowali ataki na pole karne Lechii. Po pięciu minutach na listę strzelców znowu wpisał się czeski napastnik Ruchu Sultes. Kolejną bramkę dla chorzowian przy biernej postawie obrońców Lechii strzałem z kilku metrów zdobył Zieńczuk.

I kiedy już wydawało się, że zawodnicy Ruchu wywiozą z Gdańska trzy punkty, w doliczonym czasie gry dwa gole, po akcjach w polu karnym, zdobyli gospodarze; najpierw Rasiak, który wszedł do gry zamiast Pietrowskiego, a następnie, na minutę przed końcowym gwizdkiem sędziego, Duda. Piłkarze Lechii wrócili tym samym z dalekiej podróży, ale trudno mecz gdańszczan uznać za udany.

Powiedzieli po meczu:

Bogusław Kaczmarek (trener Lechii Gdańsk): "Kibice nie powinni żałować, że przyszli na mecz. Dramaturgii i emocji było tyle, co w dramatach szekspirowskich. W mojej drużynie nastąpiło mentalne przesilenie. Zawodnicy uwierzyli, że to, co niemożliwe może stać się osiągalne. Trzeba tylko wykazać się poświęceniem i determinacją. Myślę, że gdyby ten mecz trwał jeszcze pięć minut, to byśmy strzelili kolejną bramkę. To, co udało nam się w tym spotkaniu najbardziej to zmiany, dzięki którym zaczęliśmy grać skutecznie długimi piłkami w powietrzu. Kiedy tracimy cztery bramki, to nie jestem oczywiście zadowolony z postawy obrońców".

Jacek Zieliński (trener Ruchu Chorzów): "Pretensje za ten wynik możemy mieć wyłącznie do siebie - jak widać można nie wygrać meczu nawet, gdy strzela się na wyjeździe cztery gole. Wolałbym już nie przeżywać więcej takich emocji, bo człowiek zdrowie ma tylko jedno. Nie można powiedzieć, że jesteśmy na bezpiecznym miejscu w tabeli, musimy grać do końca. Sytuacja w lidze jest nieprzewidywalna i dynamiczna. Ekstraklasa jest bardzo ciekawa, zarówno z dołu, jak i z góry; oby tak było zawsze".

Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 4:4 (2:1)

Bramki: 1:0 Piotr Wiśniewski (6), 1:1 Łukasz Janoszka (7), 2:1 Ricardinho (23), 2:2 Pavel Sultes (58), 2:3 Pavel Sultes (63), 2:4 Marek Zieńczuk (78), 3:4 Grzegorz Rasiak (90+2), 4:4 Adam Duda (90+3).

Żółte kartki - Lechia Gdańsk: Paweł Buzała, Ricardinho. Ruch Chorzów: Piotr Stawarczyk, Igor Lewczuk.

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).

Widzów: 11 342.

Lechia Gdańsk: Michał Buchalik - Deleu, Jarosław Bieniuk, Krzysztof Bąk, Piotr Brożek - Łukasz Surma, Marcin Pietrowski (77. Grzegorz Rasiak), Ricardinho, Mateusz Machaj (67. Adam Duda), Piotr Wiśniewski (80. Przemysław Frankowski) - Paweł Buzała.

Ruch Chorzów: Krzysztof Kamiński - Martin Konczkowski, Marcin Baszczyński (58. Mindaugas Panka), Piotr Stawarczyk, Igor Lewczuk - Łukasz Janoszka, Marcin Malinowski, Łukasz Tymiński, Filip Starzyński, Marek Zieńczuk (90+4. Jakub Smektała) - Pavel Sultes (83. Grzegorz Kuświk).

mr