Logo Polskiego Radia
Trójka
migrator migrator 20.04.2009

Tadeusz Cymański, PiS

Po co bez przerwy koty drzeć? Kompromis w sprawach europejskich jest świetnym pomysłem. Krótko mówiąc: trzeba się dogadać. Jeżeli nie ma zgody, nie ma inicjatywy.

Czują się państwo zaszachowani przez Wojciecha Mojzesowicza?

To mocne słowo. Lubię terminologię szachową i tę metaforę. Nie, to jest zbyt poważne… Nie chciałbym traktować Wojciecha Mojzesowicza ani jak króla, ani jako hetmana, ani jako pionka. To wielka, znacząca postać. Mam nadzieję, że jednak nie odejdzie. Gdyby się tak stało, to wielka szkoda i strata. Ale nie ma idealnych światów i również w takich sprawach jak ustawienie list czasami dochodzi do kompromisów, czasami nie. Różne względy decydują, że niektóre osoby nie wytrzymują napięcia, nie są w stanie się pogodzić. Poza tym nie jesteśmy nieomylni, działamy jednak kolektywnie. Decyzje, które zapadły, były efektem- nie skutkiem, tylko bardziej efektem – pracy i szukania rozwiązań. Mam nadzieję, że to zostanie zrozumiane. Ale zrozumieć to nie zawsze pogodzić się.

Ryszard Czarnecki jest ważniejszy od Wojciecha Mojzesowicza?

Unikam tak sformułowanego pytania, bo to są nieporównywalne, inne osoby, inny styl. Wojciech Mojzesowicz to przede wszystkim twarz polskiej wsi, to osoba zaangażowana w rolnictwo. Ryszard Czarnecki, europoseł, bardzo sprawny polityk, doświadczony… Każdy z nich ma swoje atuty. I nie dzieje się to na zasadzie, że ktoś jest lepszy czy gorszy – jak pytają dziennikarze. To są trudne wybory, które musi podejmować komitet polityczny. Na szczęście omija mnie zaszczyt bycia w komitecie, ale również odpowiedzialność i brzemię, które z tym jest związane.

Ale komitet polityczny myśli zapewne o konsekwencjach. Jeżeli Wojciech Mojzesowicz nie blefuje i mówi, że jeśli „jedynką” na liście bydgoskiej zostanie Ryszard Czarnecki, wówczas on wystąpi z PiS-u, to nie słuchając tego apelu Mojzesowicza komitet polityczny podejmuje ryzyko i częściowo je akceptuje, że Mojzesowicz może odejść.

Ryzyko można zminimalizować. Nie można ryzyka uniknąć. Za bardzo cenię i za bardzo lubię Wojtka Mojzesowicza, żeby komentować bardzo ważny moment w tej całej historii, kiedy zaproponowano mu pierwsze miejsce na liście. Mamy na listach wielu ludzi związanych z wsią i nie chcemy też dramatyzować, ale robimy też wszystko, żeby ta sprawa nie była rozgrywana medialnie, bo nasi przeciwnicy tylko czekają – szuka się tych trudnych chwili, momentów przeciwnika, żeby na tym – że użyję brzydkiego słowa – żerować. Ale ja nie zmieniam opinii o kolegach, czy byłych. Mam nadzieję, że nie będzie nigdy byłym kolegą partyjnym, bo zawsze staram się ocalić te ludzkie relacje. Ale rozumiem go. To bardzo zdeterminowany głos. Mówi, że chciałby dla polskiej wsi czołowych lokat. Nie wiem, czy nas słucha... Wojtku, pozdrawiam cię, do jutro może górę jednak weźmie chłodny chłodna ocena sytuacji, bo myślę, że jest w tym jednak duży ładunek emocji.

Nie wiem, czy Wojciech Mojzesowicz jest przygotowany na czarny scenariusz, ale podobno PiS jest. Dzisiaj „Dziennik” pisze, że PiS stworzył czarny plan na wypadek porażki Lecha Kaczyńskiego. Plan po krótce polega na tym, że partia będzie bardziej zwarta, bardziej skonsolidowana, mniejsza, ale bardzo lojalna. I pada określenie „Arka” opisująca ten projekt.

No, uśmiecham się, bo myślę, że to jest tak duża doza taka trochę beletrystyczna. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby teraz, kiedy robimy wszystko, przygotowujemy plany ofensywne, na temat takiego wariantu… Fakt, że w życiu, tak jak w szachach właśnie, powinny być wszystkie warianty brane pod uwagę, ale to jest wariant wyjątkowo defensywny i dla mnie nieprawdopodobny. Byłbym ogromnie zdziwiony, gdyby w tym było jakieś poważne jądro prawdy. Może jakaś wypowiedź i na tej kanwie różne rzeczy się pisze. Mamy bardzo szeroki wachlarz różnych artykułów, komentarzy, a gdy są wybory, to jest ich jeszcze więcej. Chciałbym podzielić się przekonaniem, że to absolutnie nie polega na prawdzie, nie miałem nigdy takich sygnałów – mogę państwa zapewnić.

Piszą też gazety o podobno przebiegłym planie, który polega na tym, że poza Prawem i Sprawiedliwością znajdą się ludzie, którzy w końcu stworzą nową siłę i z nimi kiedyś PiS będzie w stanie odsunąć PO. To już jest plan optymistyczny.

Jak się mówi „A”, to się mówi „B”. Jeżeli się takie założenie przyjmie, to można tutaj rozwijać cały szereg scenariuszy i poglądów. Świat jest logiczny. Polityka też. Jest twarda, ale bardzo logiczna. Myślę, że to jest takie kuszenie i rozważanie, co będzie dalej. Jestem przekonany, że pomysł na program, który ma PiS, jest najlepszym pomysłem. Fakty, obserwacje i to, co dzisiaj widzimy w Polsce, dowodzą, że program solidarnego państwa jest najlepszym programem. Jestem przekonany, zresztą takie są fakty na dzisiaj – nie ma innej partii, która byłaby w stanie stworzyć dojrzałą, mądrą opozycję. Demokracja na tym polega. Jeżeli ktoś spekuluje i widzi jakieś wizje… wyobraźnia jest potrzebna, ale nie odrywajmy się od ziemi. Idziemy do tych wyborów, będą jeszcze ważniejsze wybory… Tak naprawdę w Polsce będzie się rozgrywała przyszłość najważniejsza – wybory prezydenckie, wybory do parlamentu. I teraz, kiedy słabnie, zostaje odkłamany wizerunek Platformy, kiedy pojawiły się zdecydowane, mocne nasze spoty, ale jednak prawdziwe, będzie się pojawiać coraz więcej informacji, jak chociażby ta – nie chcę to oczywiście przypisywać złych intencji dziennikarzowi, ale gdyby się to pojawiło na prima aprilis, to myślę, że byłoby bardziej zgrabnie.

Mówimy o wielu prawdziwych, może także nieprawdziwych pomysłach, ponieważ w weekend zebrała się rada polityczna Prawa i Sprawiedliwości. Podczas konferencji prasowej po, była też mowa o tym, że PiS ma plan dotyczący istnienia w europarlamencie. Ten plan ma zakładać założenie frakcji konserwatywnej z czeskimi i brytyjskimi politykami. Czy to nie jest ryzyko większej marginalizacji? Unia na rzecz Europy Narodów nie była kluczową frakcją w europarlamencie. Czy to nie będzie ruch, który spowoduje, że państwo będą mieli jeszcze mniejszy wpływ?

Na podobne pytanie dopowiedział prezes. To nie paradoks, ale prawda jest taka, że chcemy w europarlamencie jasno i zdecydowanie przedstawiać polski punkt widzenia. Z konserwatystami brytyjskimi naszym zdaniem to jest bardo dobry pomysł. Chcemy pod dwoma hasłami iść do Unii Europejskiej: po pierwsze – więcej Polski w Europie, nie żeby zadzierać nosa, jesteśmy silnym państwem, ale znamy swoje miejsce w szeregu, ale to jest miejsce państwa z podniesionym czołem, państwa ambitnego, nie takiego, którego przedstawiciele będą głosować pod dyscyplinę, nie kieruje nami megalomania, ale poczucie swojej wartości; a po drugie – społeczny model. Daj Boże, żeby europejski model społeczny był w Polsce realizowany. Premier – nie wiem, czy propagandowo – powiedział kiedyś „budujemy Irlandię”. Proszę zobaczyć, ile mamy Irlandii w służbie zdrowia, ile mamy Irlandii w edukacji, ile mamy Irlandii na rynku pracy. Jak wygląda polska rzeczywistość? My nie zbliżamy się do modelu irlandzkiego, tylko się oddalamy. Oczywiście tam też – ktoś powie – psy boso chodzą. Nie ma idealnych światów. Ale skrajnie liberalna partia, która rządzi – jest jej rzeczywiście sukcesem, że udaje jej się utrzymać wysokie notowania, ale prędzej czy później czas i zetknięcie z realiami swoje zrobi. Teraz jest bardzo trudny moment. Musimy go wytrzymać. Również nerwowo. Dlatego mówimy o pokoju. Ale to nie znaczy, że nie będziemy reagować na różne wydarzenia. Różnica między jagnięciem czy barankiem a baranem jest zasadnicza. Nie możemy być frajerem – mówiąc po młodzieżowemu, więc reagujemy. I to twardo.

Wygląda na to, że niedługo poza PiS-em wytrzymał Bogdan Pęk. Podobno wraca na listy PiS-u do Małopolski. To prawda?

Nie ma potwierdzenia, ale słyszałem. Są plotki, ploteczki. Dla mnie jest to informacja jeszcze nie sprawdzona. Ale to byłoby znaczące wzmocnienie. I politycznie. Nie chcemy negować mniejszych partii czy ruchów, w demokracji trzeba wielki szacunek mieć nawet dla najsłabszych podmiotów. Brakuje nam też arogancji, którą przejawiał marszałek Komorowski, mówiąc, że wszystkie głosy poza Platformą są stracone, czyli jakbym słyszał, że Polska Zjednoczona Partia Obywatelska powstaje, tylko jedna słuszna siła. Nie! Ale powiedzmy szczerze, partia, która ma problemy z zebraniem podpisów, z zabezpieczeniem i obstawieniem list, szanse na próg ma realnie niewielkie. Dlatego paradoksalnie niepowodzenia tych prawicowych, skromnych, niedojrzałych inicjatyw, daje szansę wzmocnienia naszej partii. Dlatego mówimy, że jedyną realną alternatywą dla Platformy jest PiS. Myślę, że w tej kampanii będzie to bardzo mocno wyrażone, i że osiągniemy sukces.

Dlaczego europosłowie PiS-u słabo wypadają w ostatnio publikowanych rankingach? Właściwie jedynym, który był bardzo wysoko w tych rankingach był Marcin Libicki, ale państwo z niego zrezygnowali.

Ja bym polemizował, czy aż tak… Konrad Szymański, poseł Czarnecki… mamy tutaj pewną grupę posłów, który nie tylko się nie możemy wstydzić, ale którzy zaliczają się do czołówki.

Ale w tej czołówce – mam na myśli pierwsze trzy, cztery miejsca – byli raczej politycy Platformy.

No na tle wszystkich i statystycznie… ze statystyką można różne rzeczy robić. Uważam, że mamy godną, bardzo atrakcyjną i dobrą reprezentację. Oczywiście to jest kwestia ocen – jak należy to oceniać. Nigdy nie uważaliśmy się za tych, którzy pozjadali wszystkie rozumy. Nie jesteśmy partią ideałów, jesteśmy nadal partią na dorobku, partią w opozycji. Jeżeli ma się mocniejszą reprezentację, to więcej przysłowiowych „asiorów” się tam znajdzie. Jak skromniejsza, to mniej. My nie lekceważmy różnych rankingów, sondaży, ale jesteśmy dalecy, żeby je za bardzo przeżywać i rozmyślać nad tym. Idziemy dalej, idziemy do przodu. To są ważne rzeczy, ale nie najważniejsze. Najważniejsze są skutki albo efekty. Wydaje się jednak, że Polska cały czas jednak nie ma tej pozycji i nie osiąga tych efektów, które były obiecane, i na które społeczeństwo liczyło. Zwłaszcza efektywność wykorzystanie środków unijnych. Bo to jest ważne. Ja bym chętnie oddał te wszystkie rankingi za to, żeby więcej pieniędzy z Unii w Polsce było.

Na koniec – sprawa ustawy kompetencyjnej. Rząd chce uprzedzić wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Ma powstać ustawa, która pojawi się wcześniej niż wyrok. Ja zdaniem pana ta sprawa powinna być załatwiona? To jest pewnie w interesie i prezydenta, i premiera. Myślę, że pojawiające się awantury, nie działają dobrze na wizerunek ani jednego, ani drugiego.

Najważniejsze są proste zasady – co nie znaczy, że są łatwe. To jest kwestia dotrzymywania słowa. Juracki kompromis polegał na jednym najważniejszym zapisie, ze wszelkie sprawy dotyczące istotnych inicjatyw ze strony państwa, w tym zmiany traktatu, będą wymagać konsensusu, a więc prezydent, premier, Sejm i Senat – tych czterech. I co? Niech sobie państwo sami odpowiedzą. Platforma mówi, obiecuje, natomiast maseczkę pewnych pozorów i gry trzeba z niej zdjąć. Ten sławny kompromis, kiedy prezydent i premier się dogadali… czy kompromis jest złym pomysłem? Po co bez przerwy koty drzeć? Po co przeciągać linę? Kto komu zawinął, krzesełeczka, cuda-niewida… Kompromis w sprawach europejskich jest świetnym pomysłem. Krótko mówiąc: trzeba się dogadać. Jeżeli nie ma zgody, nie ma inicjatywy.