Logo Polskiego Radia
Trójka
migrator migrator 06.08.2008

Eugeniusz Kłopotek

Na wiosnę przyszłego roku spodziewam się wniosku o samorozwiązanie Sejmu, wniosku złożonego przez koalicję. Bo jeśli się rządzić nie da, no to trudno.

Dzień dobry. Dziś gościem Salonu Politycznego Trójki jest poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Eugeniusz Kłopotek. Dzień dobry, panie pośle.

Dzień dobry.

Pan poseł jest w studiu w Bydgoszczy. Nie musi pan przyjeżdżać do warszawy, a pana koledzy z komisji „Przyjazne Państwo” muszą i narzekają, że Janusz Palikot zwołuje posiedzenie w środku wakacji.

Widocznie muszą przyjeżdżać, bo jakieś czarne chmury zbierają się nad przewodniczącym komisji i trzeba po przerwie wakacyjne pokazać pewien dorobek prac tej komisji. Póki co urobek nie jest zbyt wielki.

Pan poseł w Bydgoszczy, a wczoraj w Bydgoszczy otwarto Biuro Planowania Obsługi Technicznej F16. był tam też pana partyjny szef Waldemar Pawlak i z tego, co było widać w przekazach telewizyjnych był w dobrym humorze. Dziwię się trochę, bo ostatnio wokół PSL-u rozpętała się burza…

Oj, tak. Ja już też się tłumaczę, nieraz nie wiem, z czego się tłumaczyć dlatego, że jest to zupełne przegrzanie tej historii. Wydaje mi się, że jest jakieś specjalne zapotrzebowanie, żeby szczypać Polskie Stronnictwo Ludowe. Chce wyraźnie podkreślić: trzeba umieć rozdzielić dwie rzeczy, nie może być takiej sytuacji, że jeżeli osoba zajmuje określone stanowisko państwowe, na przykład jest posłem, tak jak w moim przypadku, to wszyscy ci, którzy noszą to samo nazwisko, są mniej lub bardzie spokrewnieniu, muszą odejść z pracy bądź nie mogą pracować w administracji publicznej. To jest po prostu chore. Co innego, że nie powinni – i tu się zgadzam – być zatrudniani w instytucji, gdzie przełożonym jest krewny. Tu na pewno. Ale nie może być tak, że jeżeli ktoś pracuje od lat w administracji publicznej, czy to samorządowej, czy to państwowej, w momencie, kiedy jego brat, kuzyn, ktoś zostaje posłem, to cała rodzina – ci, którzy są tam, gdzieś pracują, muszą odejść z tej pracy. Przecież to jest chore.

Tak prawo tego nie zabrania, ale to jest otwieranie drogi do przypadków w przyszłości, które mogą budzić podejrzenia, na przykład kiedy trzeba będzie podjąć decyzję, która będzie być może na korzyść kogoś, na przykład polityków PSL. I co wtedy? Ja nie twierdzę, że takie sytuacje będą, ale takie sytuacje się tworzy przez takie różne… powiązania – nie chcę użyć tego słowa, ale…

Zgadzam się z panem, ż hipotetycznie…

Jak pan to wtedy będzie tłumaczył?

Będąc posłem, pomogłem co najmniej kilkuset osobom, nie związanych z moim nazwiskiem, tylko generalnie przychodzącym do mnie o pomoc, zwłaszcza w latach 90-tych, pomogłem znaleźć zatrudnienie. Czy to oznaczałoby z góry, że to może być jakiś konflikt interesów? Nie. W tym momencie nie. Jeszcze raz podkreślam, nie wolno robić tak, by osoba piastująca stanowisko kierownicze w instytucji państwowej zatrudniała po objęciu tego stanowiska w tej instytucji swoich krewnych. Tu się zgadzamy. Natomiast ja nie mogę oczekiwać od osób, które mają to samo nazwisko, które są ze mną spokrewnione mniej lub bardziej…

Tak jak pana brat, który pracuje w Elewarze, tak?

No, właśnie. Tu często się kojarzy mojego brata, wieloletniego radnego, do niedawna posła, który w pobliżu własnego miejsca zamieszkania znalazł zatrudnienie w spółce państwowej Elewar, w jednym z podległych magazynów zbożowych jako specjalista do spraw kontraktacji. I co? Ja mam teraz mu powiedzieć: „ponieważ jestem, mój kochany bracie, posłem, nie wolno ci tam pracować”? Ja tu w ogóle nie dostrzegam konfliktu interesów. Powiem odwrotnie, do niedawna mój brat był posłem, ja miałem dwuletnią przerwę, byłem dyrektorem Zakładu Doświadczalnego Instytutu Zootechniki. Czy jak mój brat został posłem powinienem zrezygnować z tej pracy? A co byłoby dzisiaj, gdyby mój brat nie był posłem i gdybym ja nie był posłem? Czyli co rok czy co cztery lata mam szukać nowej pracy? To jest chore. Jeśli takie jest myślenie, to jest nieporozumienie.

Teraz rzeczywiście być może nic nie ma. Ja przywołałem przykład tego, co może być w przyszłości.

To się zawsze może zdarzyć, nawet pomiędzy osobami niespokrewnionymi.

Trudno jest, panie pośle, nadzorować majątek publiczny, jeśli tym zawiadują krewni, przyzna pan?

Ale ja nie zawiaduję tym majątkiem.

Ale pośrednio… Jak pan odbiera słowa premiera, który mówi, że nie wypada, żeby takie sytuacje były tworzone, a już na pewno koalicjantowi.

Proszę się wsłuchać dokładnie w słowa premiera. Z nimi się zgadzam. Chodzi tutaj o powiązania rodzinne połączone z bezpośrednią podległością służbową. To są dwie różne rzeczy. Tutaj się zgadzam z premierem. Natomiast nie zgadzam się z panią minister Piterą, która uważa, że jeżeli ktoś jest na przykład posłem czy ministrem, to wszyscy pozostali z rodziny bliższej bądź dalszej, pracujący w instytucjach państwowych, w tych instytucjach nie powinni pracować. To ja powiem tak: moja kuzynka jest od wielu lat radcą w jednym z ministerstw; to co?, z tego powodu, że ja jestem posłem ona powinna zrezygnować z tej funkcji?

Przywołana przez pana minister Pitera wysłała do KRUS-u kontrolę. Teraz już mówimy o sytuacji w KRUS-ie…

Ale proszę zauważyć, jaka to jest nierzetelność dziennikarska. Osoby, które są powiązane z panem prezesem, były tam zatrudnione przed jego powołaniem. On przyszedł, kiedy te osoby już tam pracowały. Jest to trochę niezręczna sytuacja. On ma teraz je wyrzucić z pracy? To jest problem.

To być może on nie powinien być prezesem?

Prędzej bym tutaj to rozważał. Pod takim kątem. To być może. Jestem bardzo elastyczny w tym zakresie, ale są pewne granice. Żebyśmy się już nie ocierali o granice absurdu. Na przykład moja kuzynka pracuje w publicznej telewizji. Przez to, że ja jestem posłem, ona ma odejść z telewizji?

Panie pośle, kończąc ten temat…

Tak, trzeba to skończyć.

Pan premier Tusk mówi, że jemu się to nie podoba, ale koalicji nie zerwie. Czy PSL też stawia kropkę w tej sprawie?

Nie ma powodu, aby próbować myśleć o zerwaniu koalicji, bo są przed naszą koalicją dużo poważniejsze wyzwania po przerwie wakacyjnej. Jeżeli będziemy konsekwentnie realizowali nasze zapowiedzi programowe i będziemy się niestety potykać o weta prezydenta, to będziemy mieli problem z rządzeniem.

Na przykład w sprawie profesjonalizacji armii?

Czy tu będzie potrzeba weta prezydenckiego? Nie wiem. Trudno mi powiedzieć, ale sprawy ustaw zdrowotnych, nowa ustawa medialna… Nie możemy pozwolić sobie na to, by w każdym przypadku być również obok pana prezydenta grożącego wetem zakładnikiem SLD. SLD jest nieprzewidywalne, są pewne granice ustępstw i w związku z tym, w najbardziej czarnym scenariuszu, ja na wiosnę przyszłego roku spodziewam się wniosku o samorozwiązanie Sejmu, wniosku złożonego przez koalicję. Bo jeśli się rządzić nie da, no to trudno. Trzeba podjąć radykalne decyzje. Ale nie chcę być złym prorokiem.

Jak będą wyglądały rozmowy w sprawie ustawy medialnej? Platforma, PSL i SLD usiądą razem i będą omawiać ten projekt?

Z Sojuszem Lewicy Demokratycznej został przy tej pierwszej ustawie popełniony błąd. Trzeba było od początku rozmawiać. Teraz powinniśmy rozmawiać również z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Nie ukrywam, że być może warto się wsłuchiwać w niektóre propozycje PiS-u czyli już takiej radykalnej opozycji. Natomiast nie może to spowodować, że tak naprawdę nie będzie to projekt czy koncepcja koalicji, tylko koncepcja opozycji, nie. Po prostu w niektóre elementy trzeba się wsłuchać, przyjąć, niektóre odrzucić…

Na przykład które?

Dzisiaj jeszcze mi trudno powiedzieć. Ja nie widziałem tego projektu na oczy jeszcze. To są dopiero założenia, dosyć interesujące. Ale zobaczymy. SLD nie mówi wprost, że wszystko się nie podoba. Parę rzeczy się nie podoba. Zobaczymy. Można z opozycją rozmawiać, w głosy opozycji się wsłuchiwać, niektóre elementy ująć, natomiast nie może to spowodować zupełnego przewrócenia naszych założeń.

Panie pośle, wspomniał pan, że nie wyklucza sytuacji, że wiosną będą przedterminowe wybory. Czy to krzyżuje pana plany? Bo mówiło się, że wróci pan do Europarlamentu?

To są dwie różne rzeczy. W najbardziej czarnym scenariuszy, gdyby rzeczywiście pan prezydent jesienią zaczął masowo wetować, gdybyśmy niemieli siły w parlamencie odrzucić weto pana prezydenta czyli generalnie gdyby nie dało się realizować programu i rządzić skutecznie, to najprawdopodobniej trzeba będzie podjąć męska decyzję na wiosną, złożyć wniosek o samorozwiązanie Sejmu i zobaczyć, jak zachowa się dzisiejsza opozycja, a zwłaszcza PiS. Natomiast nie ma to nic wspólnego z Europarlamentem, ponieważ poza naszymi ministrami cała tak zwana umownie pierwsza liga PSL-owska powinna startować w wyborach do Europarlamentu. Dlatego, że nasze głosy są potrzebne – wszystkich! – by na początek przekroczyć próg pięcioprocentowy, a następnie, jeśli się go przekroczy, w niektórych okręgach uzyskać mandat poselski. W moim okręgu, gdzie ta ordynacja jest niekorzystna, gdzie mamy zaledwie jeden mandat eurodeputowanego, Eugeniusz Kłopotek swoje nazwisko powinien dać.

Rozumiem, że te wybory to zamiast impeachmentu, którego – jak stwierdzają prawnicy – nie da się uruchomić?

Nieraz mówię: dlaczego pan prezydent jest aż tak małostkowy? Ja raczej kładę między bajki to opowiadanie, że ktoś rozważał, jak strącić głowę państwa z piastowanego urzędu. Oczywiście może w jakichś towarzyskich rozmowach ktoś kiedyś coś takiego powiedział, ale nikt na poważnie nie może tego potraktować. Nie ma takich powodów. Trzeba czytać konstytucję, spojrzeć na siły parlamentarne i zapomnijmy o tym. Przecież nikt nie będzie tego robił. Wybory prezydenckie, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, odbędą się pod koniec przyszłego roku.

Chciałby pan poznać raport o stanie zdrowia prezydenta?

Traktuję to bardziej w kategoriach intymnych. Jeśli pan prezydent uzna, że taki raport może pokazać, to proszę bardzo. Jeśli uzna, że nie, nie będę z tego powodu robił żadnego problemu.

Dziś „Rzeczpospolita” napisała, że Polska chce zmienić unijna politykę rolną. Propozycja Polski jest taka, aby zrezygnować z płatności, ustalania według historycznych plonów dopłat, bo na tym zyskują głównie Włosi, Francuzi, a te nowe kraje nie. Myśli pan, że uda się przeforsować ten pomysł? Jak PSL – bo to jest projekt pana partii – chce przekonać Unię do tego stanowiska?

Będzie wyjątkowo ciężko zmienić te warunki, na których wchodziliśmy do Unii Europejskiej. Prawdopodobnie bez wsparcia Francuzów – w co nie wierzę – nie uda się. Tutaj jednak pierwsze skrzypce grają Francuzi. Zaraz za nimi Niemcy, później Włosi. Wydaje mi się, że to jest raczej nierealne. Oczywiście można próbować w niektórych elementach, ale generalnie trzeba te chyba trzy lata wyczekać.