Logo Polskiego Radia
Trójka
migrator migrator 16.05.2008

Witold Kołodziejski

Dziwię się, że nie ma jakiejś jednej, wspólnej koncepcji jeśli chodzi o media publiczne. Mamy do czynienia z polityką chaosu. Tak naprawdę ciężko w tym wszystkim dojrzeć jakiś kierunek, w którym to ma iść.
Posłuchaj
  • Salon - 16 maja 2008
Czytaj także

Witam państwa bardzo serdecznie. Gościem Salonu Politycznego Trójki jest pan Witold Kołodziejski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Dzień dobry panu.

Dzień dobry, witam państwa.

Pierwsza strona „Dziennika”, tytuł: „TVP idzie na wojnę z Sejmem”. Chodzi o to, że wczoraj telewizja publiczna nie transmitowała posiedzenia sejmowej komisji śledczej. Jak pan to ocenia?

Nie wiem, czy to jest pójście na wojnę z Sejmem? Telewizja nie obowiązku transmitowania wszystkich komisji. Nie uważam, żeby to były jakieś specjalne złośliwości. Trudno mim to inaczej skomentować.

Z tego, co można przeczytać w „Dzienniku” oburzony był Ryszard Kalisz, oburzeni byli inni politycy. Spodziewali się tej transmisji. Publiczność również chce wiedzieć, jakie były przyczyny wejścia ABW do Barbary Blidy. To jest misja telewizji publicznej.

Misja to jest informowanie, niekoniecznie transmisja – to po pierwsze. Może rzeczywiście dobrze by było, żeby transmisja komisji była, ale to nie jest konieczne. Niemniej jednak zajmuje to czas telewizyjny i telewizja ma też inne obowiązki.

To prawda, ale komisje śledcze na ogół były transmitowane.

Przypominam sobie komisje, na których członkowie komisji byli oburzeni, że nie ma telewizji. Jak się okazywało, komisje zwoływane były wyłącznie po to, żeby był spektakl medialny. I te tarcia były zawsze, jak pamiętam.

To prawda, ale wszystko trzeba traktować mniej więcej równo. Gdyby telewizja Roberta Kwiatkowskiego przerwała transmisję z obrad komisji Rywina, to byłoby oburzenie – i słuszne oburzenie.

Tak. Ale komisję Rywina transmitowały wszystkie telewizje. Było to wielkie wydarzenie medialne. Tez trzeba zobaczyć, jak się zachowują telewizje komercyjne, co jest tym gorącym newsem, a co nie jest. W tej chwili trudno mi tę sprawę jednoznacznie oceniać. Nie mam informacji. Ale na pewno trzeba to wyjaśnić. Natomiast telewizja publiczna ma obowiązek informować rzetelnie o tym, co się dzieje. Również w parlamencie. I z tego należy ją rozliczać.

Ale tym się różnią telewizja publiczna od komercyjnych, że publiczna posiada misję. Więc nie musi się kierować komercyjnymi wskaźnikami.

Jak się okazuje, coraz bardziej musi się kierować komercyjnymi wskaźnikami. Abonament w strukturze dochodów TVP sięga w tej chwili 25% czyli jednej czwartej, spada do jednej piątej, a za chwilę będzie to zaledwie 5%, więc już nie będziemy mieli telewizji publicznej, tylko komercyjną.

„Za chwilę będzie 5%”? Na jakiej podstawie pan to mówi?

Na podstawie spadków, które są przewidywane w związku z wprowadzeniem nowej ustawy o nowych zwolnieniach, na podstawie prognoz spadków, z którymi do tej pory mamy do czynienia i na podstawie deklaracji polityków Platformy, że większością z tych strat trzeba będzie obciążyć telewizję publiczną.

A ile w tej chwili wynosi spadek ściągalności abonamentu?

To było 18-20%.

Ile to jest złotych?

Skończyliśmy szacunki skutków nowej ustawy razem ze spadkami, z którymi mamy teraz do czynienia i wyszło nam do trzystu pięćdziesięciu, czterystu, a może nawet więcej milionów. Czyli praktycznie całość tego, co zostaje przekazywane telewizji publicznej, poszłoby na pokrycie tego spadku.

Mówimy o całym roku 2008?

Mówimy o roku 2009. To są prognozy całoroczne.

Czyli w 2009 roku nie będzie czterystu milionów złotych?

Tak naprawdę nikt nie jest w stanie w tej chwili tego oszacować. Tu jest za dużo zmiennych. Sama ustawa o pomocy społecznej wprowadza kilkanaście kategorii. Niewiadomo jeszcze w jakim kształcie wyjdzie ta ustawa z Sejmu, z Senatu. W tej chwili prognozy są przerażające. Trzysta sześćdziesiąt milionów i dalsze spadki.

Co to oznacza dla telewizji i co oznacza dla Polskiego Radia?

Gdyby chcieć równo obciążyć tym spadkiem i telewizję, i Polskie Radio, to dla Polskiego Radia, przede wszystkim dla rozgłośni regionalnych oznacza to upadłość. To jest proste stwierdzenie. Natomiast cały czas słyszę, że są jakieś inne pomysły, których jeszcze niestety nie widzę. Sytuację mamy taką, że za chwilę doszczętnie zepsujemy abonament, nowa ustawa nie wejdzie, a jak wejdzie, to będzie musiała być notyfikowana w komisji nawet przez kilka lat, bo tak trwają te procedury.

W jakiej komisji?

W Komisji Europejskiej. To jest pomoc publiczna, to są rzeczy skrupulatnie badane przez Komisję Europejską. Zabiera to dużo czasu. I może się okazać, że zanim ta ustawa wejdzie w życie, to…

Może nie być abonamentu ani funduszu misji publicznej?

Tak.

I może taka sytuacja trwać kilka lat?

Dwa lata.

I to oznacza, że radio przestanie sobie radzić.

Jak wejdzie fundusz misji publicznej, to będziemy się zastanawiać, jak z tego funduszu zbudować radio.

Od początku, od zera?

Tak.

Czasy są trudne, bo idzie rewolucja cyfrowa i właściwie radio i telewizja muszą się odnieść do tej rewolucji.

Przede wszystkim politycy musieliby się odnieść do tej rewolucji. Jak czytam projekty rządowe na temat mediów publicznych, to nie widzę tam śladu rewolucji cyfrowej. Nie widzę śladu rzeczywistości, z którą już teraz mamy do czynienia. Jest to jakaś wydumana rzeczywistość. Mówimy o podziale telewizji publicznej na kanały komercyjne i niekomercyjne, i mówimy tylko o Jedynce, Dwójce i Trójce, a zapominamy o Polonii, Kulturze, Historii, Sporcie, zapominamy o tym, że wszyscy nadawcy szykują się do silnego wejścia z całymi multipleksami – to znaczy z ofertą kilku, na przykład siedmiu, programów. Telewizja zawsze miała jeden taki multipleks budować, a dzisiaj nawet nie ma śladu. Widzę mnóstwo niekonsekwencji w tych propozycjach.

Mówi pan o tym, o czym „Dziennik” wczoraj napisał? O tym, że jest pomysł wśród polityków Platformy Obywatelskiej, żeby Jedynka była telewizją komercyjną, Dwójka była telewizją misyjną, telewizyjną Trójkę oddać samorządom. O tym pomyśle pan mówi?

Oddanie Trójki samorządom to moim zdaniem jest pomysł horrendalny. To już jest maksymalne upolitycznienie, związane z polityką lokalną, bezpośrednim wpływem polityków na to, co się dzieje w telewizji publicznej. To jest zrobienie stacji-urzędu, urzędu marszałkowskiego, wojewódzkiego…

A jest w ogóle jakiś problem w mediach publicznych, który należy rozwiązać?

Całe mnóstwo problemów. Przede wszystkim trzeba zapewnić jasne kryteria, według których media publiczne mają budować swój program. Głównie chodzi o telewizję. Trzeba zapewnić wreszcie stabilne finansowanie. I wymagać tego programu.

Jasne kryteria? Co to znaczy?

To znaczy, ze dzisiaj telewizja publiczna ma szeroko zdefiniowaną działalność misyjną. Ma w ustawie zagwarantowane na to środki abonamentowe. W praktyce wygląda to tak, że działalność misyjna jest zdefiniowana szeroko, abonament pokrywa jedną czwartą wydatków telewizji publicznej, a będzie pokrywał jeszcze mniej. I każdy prezes – ten, który jest, który był, i który przyjdzie do telewizji jako menadżer – mówi: - No, dobrze, za jedną piątą pieniędzy mam zrobić całą telewizję? Jeżeli mam to utrzymać, to muszę proponować jakąś ofertę komercyjną. To jest naturalna konsekwencja sposobu finansowania mediów publicznych. Jeżeli nie powiemy, że telewizja publiczna ma mieć na przykład 50% przychodu z abonamentu, a resztę z reklam i 50:50 ma być misji i komercji, to trudno inaczej budować jakąś zdrową sytuację, w której od telewizji będziemy wymagać programów misyjnych. Mało tego, najcenniejszym kapitałem telewizji publicznej jest czas antenowy. Nie chodzi o to, czy telewizja publiczna będzie produkowała programy misyjne czy nie, bo produkuje je dzisiaj, ale chodzi o to, żeby była w stanie oddać część swego cennego czasu w prime time’ie na te właśnie programy.

A teraz nie może oddać? Dlaczego?

Teraz część oddaje. Ale coraz częściej przeznacza to na programy, na których zarabia.

W ramach tego pomysłu, o którym dowiedzieliśmy się wczoraj z „Dziennika” jest też pomysł, żeby radio publiczne nie miało reklam. Bez reklam, bez wpływów z abonamentu? To rzeczywiście czarny przed Polskim Radiem.

No, to jest czarny czas przed Polskim Radiem. Mam nadzieję, że to nie wejdzie w życie. Czytam, że to jest jeszcze nie zdefiniowany projekt. Więc mam nadzieję, że jeszcze długa droga do tego, żeby rozmawiać na ten temat. Ale rzetelnie rozmawiać na temat mediów publicznych, a nie o tym, kto ma być prezesem – czy pan Urbański i Czabański są dobrymi prezesami, czy nie? Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że nie chodzi tu o jednego czy drugiego prezesa, który jutro jest, jutro go może nie być, tak samo jak koalicje sejmowe i rządy się zmieniają. A jeśli dzisiaj zepsujemy media publiczne, to już później – jak pokazują przykłady niektórych krajów europejskich – praktycznie nie można odbudować.

A dlaczego Polskie Radio nie ma członka Rady Nadzorczej? Dlaczego Rada Nadzorcza nie może Polskiego Radia obradować?

My wybieramy członka. Jest kandydat. Jednym z punktów ostatniego posiedzenia jest wybór członka Rady Nadzorczej. Posiedzenie zostało zerwane ze względu na komisję senacką. Drugi punkt na wznowionym posiedzeniu to jest właśnie wybór członka Rady Nadzorczej. Tutaj czas się trochę przedłuża, ale naprawdę nie jest to jakaś wyjątkowa sytuacja.

Trwa od stycznia. To jest taki kłopot… ?

No, tak. Niech pan, panie redaktorze, zwróci uwagę , co w tym czasie się dzieje. Cały czas jest zawirowanie wokół Krajowej Rady, wokół abonamentu. Sytuacja jest rzeczywiście trudna. Trudno jest znaleźć dobrego kandydata, który ma świadomość, że za miesiąc może być wyrzucony z Rady Nadzorczej, Rada Nadzorcza może zostać rozwiązana. To jest sytuacja, która nie sprzyja temu, żeby budować stabilną sytuację w mediach. Ale chciałbym zaznaczyć, że to, że nie ma uzupełnionej Rady Nadzorczej, w żaden sposób nie wpływa na jej funkcjonowanie. Dlatego, że zarząd normalnie wykonuje wszystkie swoje czynności. I statut pozwala zarządowi podejmować wszystkie decyzje. Organ kontrolny, który nie jest w tej chwili uzupełniony – ten wakat w żaden sposób nie wpłynął negatywnie na sposób funkcjonowania radia.

Ale minister Grad jest uważa inaczej, skoro chce zarządu komisarycznego w Polskim Radiu.

No, tak. Tylko nie wiem, na jakiej podstawie minister Grad tak uważa. Nie podał tej podstawy.

Wskazał Radę Nadzorczą w niepełnym składzie.

Tak, ale zapowiedział, że ma pewne podstawy prawne. Nikt tych podstaw prawnych nie widział na oczy. Ciężko mi tu interpretować te decyzje.

We wtorek będzie w pełnym składzie?

Mam nadzieję, że tak.

Nadzieję czy pewność?

Pewności nigdy nie mamy. To jest wybór, głosowanie.

A spodziewa się pan dzisiaj weta prezydenta do nowelizacji ustawy o krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji?

Oczywiście spodziewam się tego weta. Dzisiaj ma być podobno spotkanie z przedstawicielami klubów i dziwię się, że nie ma jakiejś jednej, wspólnej koncepcji jeśli chodzi o media publiczne, o funkcjonowanie regulatora medialnego na rynku, o cyfryzację. Mamy do czynienia z polityką chaosu z ochłapami różnych zmian, jeśli chodzi o ustawy. Tak naprawdę ciężko w tym wszystkim dojrzeć jakiś kierunek, w którym to ma iść.