Logo Polskiego Radia
IAR
Petar Petrovic 27.02.2014

Premier gani Protasiewicza za incydent na lotnisku. "Czekam na wyjaśnienia"

Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego i bliski współpracownik Donalda Tuska, według niemieckich mediów, pijany awanturował się z celnikami. Z kolei sam Protasiewicz mówił, że to pracujący na lotnisku doprowadzili do spięcia.
Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Jacek ProtasiewiczWiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Jacek ProtasiewiczPAP/Paweł Supernak
Posłuchaj
  • Donald Tusk zapowiedział, że w sprawie Jacka Protasiewicza czeka na wyjaśnienie sytuacji/IAR
  • Niemiecka policja o incydencie z Protasiewiczem/IAR/Dariusz Litera
Czytaj także

Donald Tusk zapowiedział, że czeka na wyjaśnienie tej sytuacji, wtedy podejmie decyzje w sprawie politycznej przyszłości Protasiewicza.
- Niezależnie od tego, ile winy w prowokowaniu tej sytuacji leży po stronie niemieckich urzędników, czy policjantów, to tak czy inaczej zachowanie Jacka Protasiewicza jest tez nie do zaakceptowania - mówi premier. Dodał, że "człowiek, który pełni tak ważne role w życiu publicznym i międzynarodowym, musi umieć powstrzymać nawet najbardziej uzasadnione emocje i nerwy".
Jacek Protasiewicz na konferencji w Strasburgu tłumaczył, że gdy podszedł do kontroli paszportowej na frankfurckim lotnisku, wywiązała się dyskusja z celnikiem. W pewnym momencie - według Protasiewicza - celnik miał powiedzieć "raus". Polityk relacjonował, że odpowiedział urzędnikowi, że to słowo źle kojarzy się w jego kraju - z takimi zwrotami jak "heil Hitler" i "hande hoch". Następnie miał zostać pchnięty przez celnika. W reakcji na to Protasiewicz poradził mu, żeby pojechał do Auschwitz, by "zobaczył jakie są skutki tego, jak ludzie w uniformach używali siły". Polityk miał zostać pchnięty po raz drugi.
Z kolei niemiecki Bild napisał, że Jacek Protasiewicz słaniał się na nogach, był agresywny i zabrał innemu pasażerowi wózek do bagażu. Przy tym miał krzyczeć "Heil Hitler" i pytał wszystkich dookoła czy byli kiedykolwiek w Auschwitz. Według świadka zdarzenia, po angielsku mówił też, że "jest z Unii Europejskiej".

Niemiecka policja o incydencie

- Prawdę mówiąc nic nie wiemy o tym, by awantura zaczęła się od słowa "raus", które miał do pana Protasiewicza powiedzieć niemiecki celnik - mówi Radiu Wrocław André Sturmeit, rzecznik prasowy policji we Frankfurcie nam Menem.
Dodaje, że Służba Celna interweniowała z powodu awanturującego się pasażera. Gdy na miejsce przybyli policjanci okazało się, że celnicy mają faktycznie problem z pasażerem, który był agresywny, krzyczał po angielsku, że jest z Unii Europejskiej. Jednak nie wylegitymował się paszportem dyplomatycznym.
Pasażer dopiero na posterunku stwierdził, że jest dyplomatą, wtedy pokazał paszport i zażądał rozmowy z konsulatem. To zostało mu umożliwione, a policja natychmiast odstąpiła od czynności - mówi rzecznik mundurowych we Frankfurcie. Dodaje, że Protasiewicz był pobudzony i zaczął się awanturować krzycząc "haende hoch" i "Heil Hitler", a niemiecka policja zawsze reaguje w przypadkach gdy ktoś używa nazistowskich zawołań.

pp/IAR