Logo Polskiego Radia
IAR
Beata Krowicka 27.06.2014

Wiceminister skarbu tłumaczy się z kontaktów z Falentą. "Nie składałem żadnej oferty"

Rafał Baniak twierdzi, że nigdy nie kontaktował się z Markiem Falentą w celu podjęcia rozmów o kupnie udziałów z spółce Składy Węgla.
Rafał Baniak, wiceminister skarbuRafał Baniak, wiceminister skarbuMinisterstwo Skarbu Państwa

"Nie złożyłem mu żadnej oferty" - napisał w oświadczeniu wiceminister.
Rafał Baniak dementuje doniesienia "Gazety Wyborczej", która publikuje wywiad z Markiem Falentą. Według niego, wiceminister miał go "kilkakrotnie nagabywać, by odsprzedał państwu spółkę SkładyWęgla.pl".

W wywiadzie biznesmen wspomina jak na około tydzień przed jego zatrzymaniem, podczas imprezy w restauracji Sowa i Przyjaciele, kilkakrotnie podchodził do niego wiceminister skarbu Rafał Baniak i pytał, za ile sprzeda Skarbowi Państwa Składy Węgla. - Nie pytał, czy sprzedam, ale za ile. Powiedziałem, że możemy o tym rozmawiać za dwa-trzy lata, ale teraz jest na to za wcześnie. Odszedł obrażony - wspominał Falenta, współwłaściciel Składów Węgla i główny akcjonariusz giełdowych spółek Hawe i ZWG.

AFERA TAŚMOWA W POLSKIM RZĄDZIE - czytaj więcej >>>

Rafał Baniak napisał w oświadczeniu, że "twierdzenia pana Marka Falenty mijają się z rzeczywistością i są zapewne formą obrony własnej osoby". Według niego, ministerstwo skarbu "nie nadzoruje sektora górnictwa". "Możliwość nabycia udziałów spółki Składy Węgla nigdy nie była analizowana, ani omawiana na żadnym gremium MSP" - czytamy w oświadczeniu.
Rafał Baniak przyznał, że 11 czerwca otrzymał "smsa z nieznanego numeru telefonu, ale o nieco innej niż sugerowana przez pana Marka Falentę treści". Miał on brzmieć (pisownia oryginalna): „Rafał wygraliście. Rosjanie nas dzisiaj docisnęli i musze im oddać do końca miesiąca Składy za długi mojego wspólnika. Jeżeli chcecie to daj decyzyjnych ludzi i złóżcie ofertę. My chcemy się z tego bezpiecznie wycofać i żeby nas zostawić w spokoju. Zajmiemy się innymi biznesami. Pozdrawiam Marek Falenta”. W drugim smsie napisano: „Premier spełni obietnicę i będą państwowe składy węgla sprzedające tylko państwowy węgiel i wytniecie rosyjski import.”.
Rafał Baniak twierdzi, że ponieważ nie znał numeru Marka Falenty, nie był pewien, czy rzeczywiście to on jest ich autorem. "Nie zareagowałem. Przekazałem wszystkie informacje w tej sprawie w dniu 19 czerwca w trakcie czynności w Prokuraturze" - napisał Rafał Baniak.
Marek Falenta powiedział natomiast "Gazecie Wyborczej", że 11 czerwca wysłał do Baniaka smsa o treści: "Rafał, wygraliści. Rosjanie nas dzisiaj docisnęli i muszę im do końca miesiąca oddać składy węgla za długi mojego wspólnika. Jeżeli chcecie to daj decyzyjnych ludzi i złóżcie ofertę. Premier spełni obietnice i będą państwowe składy węgla sprzedające tylko krajowy węgiel".

"Jestem niewinny"

Biznesmen w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" zapewnił, że jest niewinny i nie ma nic do ukrycia. Podkreślił, że gdy składał wyjaśnienia w prokuraturze, zaznaczał, że jest to sprawa polityczna.

- Chciałem sprzedawać w Polsce tani rosyjski węgiel, co zabierało pieniądze baronom węglowym, a nie polskim kopalniom - skomentował.

Dodał, że zatrzymań w jego firmie dokonano, gdy ogłosiła ona, że obniża ceny węgla.

Na początku czerwca policja zatrzymała 10 osób z spółek składywęgla.pl i MM Group. Są one podejrzane między innymi o oszustwa, wyłudzanie podatku VAT i pranie brudnych pieniędzy na łączną kwotę ponad 85 milionów złotych.
Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego wraz z prokuratorami i przedstawicielami innych służb od kilku miesięcy badali działalność spółki. Okazało się między innymi, że węgiel sprowadzany z Rosji i Kazachstanu sprzedawano tam jako polski. Nieprawidłowości dotyczyły też jego jakości i ilości. Tworzono także fikcyjną dokumentację handlu węglem.
Zatrzymanym postawiono między innymi zarzuty udziału w zorganizowanej grupie, mającej na celu popełnianie przestępstw i przestępstw skarbowych, zarzuty oszustwa przy sprzedaży węgla, wyłudzenia podatku VAT oraz prania pieniędzy.

Biznesmen zapowiada, że złoży zażalenie na zatrzymanie, bo uderzono w jego wizerunek i "będzie to trudnie do odwrócenia". Przyznał, że przez dwa dni na spadku notowań jego spółek stracił 20 mln zł.

Biznesmeni z zarzutami

We wtorek Marek Falenta i jego szwagier Krzysztof R. zostali zatrzymani, a w środę usłyszeli zarzuty. Po wpłaceniu kaucji wyszli jednak na wolność.

Prokurator zastosował wobec nich środki zapobiegawcze. Jednocześnie przyznał, że nie znaleziono elementów charakterystycznych dla grupy przestępczej.
Markowi Falencie i Krzysztofowi R. prokurator zarzucił "współsprawstwo w popełnianiu czynów polegających na nieuprawnionym zakładaniu i posługiwaniu się urządzeniem nagrywającym oraz ujawnieniu utrwalonych rozmów innym osobom" - poinformowała rzeczniczka prokuratury Warszawa-Praga Renata Mazur.

TVN24/x-news

Podejrzani nie przyznali się do winy, ale złożyli wyjaśnienia.

Wobec Marka Falenty prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego w kwocie 1 miliona zł, zakazu opuszczania kraju połączonego z zatrzymaniem paszportu i zakazem wydania nowego paszportu oraz dozór policji z obowiązkiem stawiania się we wskazanym Komisariacie 1 raz w tygodniu.
Wobec Krzysztofa R. prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego w kwocie 20 tys. zł,, zakaz opuszczania kraju oraz dozór policji z obowiązkiem stawiania się we wskazanym Komisariacie 2 razy w tygodniu.

W sprawie dotyczącej taśm opublikowanych przez "Wprost" wcześniej postawiono zarzuty dwóm osobom, pracownikom restauracji w których nagrywani byli politycy.

IAR, bk