Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Agnieszka Jaremczak 09.08.2014

Kijów: potężna kolumna z Rosji zmierzała ku naszej granicy. To była prowokacja!

- Rosyjskie wojsko próbowało naruszyć granice Ukrainy - twierdzi administracja prezydenta Petra Poroszenki. Według Kijowa, w nocy przy granicy pojawiła się duża kolumna rosyjskich wojsk, która była oznakowana jako pomoc humanitarna.
Posłuchaj
  • Rosyjskie wojsko próbowało naruszyć granice Ukrainy - twierdzi administracja prezydenta Petra Poroszenki. Relacja Pawła Buszko (IAR)
Czytaj także

- Kilka godzin temu Rosyjska Federacja przygotowywała bardzo poważną prowokację, która już tej nocy mogła doprowadzić do nieprzewidywalnych wydarzeń i eskalacji zagrożenia. W stronę ukraińskiej granicy jechał ogromny konwój, któremu towarzyszyły sprzęt wojskowy, co rzekomo miało być uzgodnione z Czerwonym Krzyżem - powiedział Walery Czałyj z administracji prezydenta Ukrainy w programie telewizyjnym nadanym w nocy z piątku na sobotę.

Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>

Tymczasem, jak relacjonuje Czałyj, Czerwony Krzyż nic o tym nie wiedział. Według Kijowa, mogła to być próba prowokacji i wprowadzenia kolumny rosyjskich wojsk na terytorium Ukrainy pod przykrywką kontyngentu pokojowo-humanitarnego. W jaki sposób udało się zatrzymać Rosjan, o tym administracja prezydenta nie informuje. Wiadomo jedynie, że Petro Poroszenko przeprowadził w związku z zaistniałą sytuacją naradę z szefów resortów obronnych i przeprowadził szereg rozmów telefonicznych z przywódcami światowymi, w wyniku czego konwój został zatrzymany.
- Mamy zapewnienie MSZ Rosji, że kolumna dalej nie jedzie - poinformował.

Zastępca szefa administracji Poroszenki nie ujawnił, w którym miejscu granicy rosyjscy żołnierze zamierzali wtargnąć do jego kraju.

Wcześniej Rosjanie na forum ONZ proponowali wprowadzenie na wschodnią Ukrainę kontyngentu wojsk pokojowych.

Przed dalszą interwencją na wschodzie Ukrainy, w tym także pod pretekstem dostarczenia pomocy humanitarnej przestrzegała na forum ONZ amerykańska ambasador Samantha Power. Jej zdaniem pogarszająca się sytuacja humanitarna wymaga działania, lecz "nie ze strony tych, którzy się przyczynili do jej powstania".
Samantha Power, która wygłosiła ostrzeżenie pod adresem Moskwy w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, z uznaniem odniosła się do tworzenia przez rząd Ukrainy "korytarzy humanitarnych" w celu umożliwienia ludności cywilnej wydostania się z terenów kontrolowanych przez prorosyjskich separatystów.
Jeśli Moskwa chce przysłać pomoc humanitarną, to, jak zaznaczyła ambasador USA, powinna ona być dostarczona przez neutralne organizacje międzynarodowe, w tym Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża. - Toteż wszelka dalsza jednostronna interwencja Rosji na terenie Ukrainy, w tym pod pozorem dostarczenia pomocy humanitarnej, byłaby całkowicie nie do przyjęcia i głęboko niepokojąca, i byłaby uważana za inwazję na Ukrainę - ostrzegła Power.
Amerykańska ambasador powiedziała, że Rosja sugerowała po raz kolejny w zeszłym tygodniu wysłanie rosyjskich sił pokojowych na wschodnią Ukrainę. - Rosyjskie siły pokojowe na Ukrainie to oksymoron - powiedziała Power. Podkreśliła zarazem, że "na każdym kroku w tym kryzysie Rosja sabotuje pokój".
Przeciwko akcji humanitarnej Moskwy na Ukrainie wypowiedział się też brytyjski ambasador Mark Lyall Grant. - Rosja jest problemem, nie rozwiązaniem - podkreślił.
Z kolei rosyjski ambasador Witalij Czurkin ostro skrytykował niedawny raport ONZ o naruszaniu "praw człowieka na wschodniej Ukrainie", który uznał za nieobiektywny wobec separatystów. Domagał się też wyjaśnienia, dlaczego w raporcie nie potępiono sił ukraińskich za "używanie artylerii i innej broni ciężkiej w celu niszczenia dzielnic mieszkalnych i infrastruktury, szczególnie w kontrolowanych przez separatystów Doniecku i Ługańsku".

Zobacz galerię: Dzień na zdjęciach>>>

IAR/PAP/asop

''