Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Agnieszka Kamińska 24.10.2014

Koniec kampanii. W niedzielę wybory, Ukraina czeka na reformy

Na Ukrainie kończy się w piątek kampania wyborcza. Kandydaci chętnie mówili o wojnie, lustracji i reformach. Jednak zdaniem wielu obserwatorów, w ciągu ośmiu miesięcy od Majdanu władze nic nie zrobiły, aby w ich kraju coś naprawdę się zmieniło.
Przygotowanie do ukraińskich wyborów w obwodzie ługańskim, w miejscowości blisko linii frontuPrzygotowanie do ukraińskich wyborów w obwodzie ługańskim, w miejscowości blisko linii frontuPAP/EPA/ROMAN PILIPEY

Nowy parlament będzie prozachodni

Wielu obserwatorów życia politycznego zapowiada, że w  wyniku niedzielnych wyborów parlamentarnych na Ukrainie powstanie prozachodni parlament, od którego obywatele oczekują reform, lecz przede wszystkim stabilizacji w kraju nękanym przez wielomiesięczny konflikt z Rosją.
Zgodnie z sondażami zdecydowaną większość w nowej Radzie Najwyższej zdobędą siły dążące do integracji z UE, usuwając na margines życia politycznego rządzące do niedawna ugrupowania, które opowiadały się za współpracą z Moskwą.

Te wybory wyróżniają się na tle wszystkich dotychczasowych odsunięciem sił politycznych, które zajmują prorosyjskie i antyukraińskie stanowisko. Zawdzięczamy to nie tylko ukraińskiemu narodowi, który obronił swe prawo do europejskiej przyszłości na Majdanie, ale i prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi - mówi znany publicysta Witalij Portnikow.  - Putin uczynił wszystko, by przekonać Ukraińców do europejskiej drogi rozwoju, a swymi działaniami pozbawił możliwości uczestniczenia w wyborach najbardziej prorosyjską część elektoratu, zamieszkującą okupowane dziś przez Rosję terytoria Donbasu i Krymu - wyjaśnia.

Ostatnie sondaże

Publikowane kilka dni przed wyborami badania opinii publicznej wskazują, że największe poparcie zdobędzie w nich Blok Petra Poroszenki, który może uzyskać nawet 30 proc. głosów.

W granicach 10 proc. waha się poparcie dla populistycznej Radykalnej Partii deputowanego Ołeha Laszki, niewiele mniej może zdobyć Front Ludowy premiera Arsenija Jaceniuka, zaś tuż za nimi plasuje się partia Samopomicz (Samopomoc) mera Lwowa Andrija Sadowego.

Szanse na pokonanie 5-procentowego progu wyborczego ma Batkiwszczyna b. premier Julii Tymoszenko. Niewykluczone, że uda się to także ugrupowaniom symbolizującym poprzednią ekipę polityczną: Silnej Ukrainie b. wicepremiera Serhija Tihipki oraz wywodzącemu się z Partii Regionów obalonego prezydenta Wiktora Janukowycza Blokowi Opozycyjnemu.

Sondaże pokazują także bardzo nikłe poparcie dla ugrupowań nacjonalistycznych: znanego z zimowych walk na Majdanie Prawego Sektora oraz partii Swoboda Ołeha Tiahnyboka (2-3 proc.).

- Wyraźnie widać, że koalicja w nowej Radzie Najwyższej formowana będzie wokół partii prezydenckiej. Sądzę, że do Bloku Poroszenki przyłączy się Front Ludowy oraz Samopomicz Sadowego - prognozuje w rozmowie z PAP politolog Wołodymyr Horbacz.  - Niezależnie od tego, jakie partie znajdą się w koalicji, będą musiały one pamiętać, że przyjdzie im rządzić krajem, w którym w ciągu 23 lat istnienia zniszczono wszystko, co stwarza warunki do rozwoju gospodarczego - podkreśla Portnikow.

Potrzebne reformy, w tym zmiana konstytucji

Eksperci wskazują, że nowy parlament powinien natychmiast przystąpić do reform, jednak nie wróżą mu długiego życia i oczekują, że nie dotrwa do końca kadencji.  - Innej drogi niż droga szybkich reform dla Ukrainy nie ma. Rodzi się jednak pytanie, czy reformy te będą sukcesem. Najważniejszym zadaniem jest reforma konstytucji, która doprowadzi do decentralizacji władz, a po niej - siłą rzeczy - konieczne będzie rozpisanie nowych wyborów. Nowa Rada Najwyższa przetrwa od półtora roku do trzech lat - wyjaśnia Horbacz.

Głosowanie na Ukrainie: z list partyjnych i w okręgach jednomandatowych

W nadchodzących wyborach połowę 450-osobowego parlamentu Ukraińcy wyłonią spośród kandydatów z list partyjnych (ordynacja proporcjonalna), a połowę - w okręgach jednomandatowych (ordynacja większościowa).

To właśnie z okręgów jednomandatowych - przede wszystkim na wschodzie i południu kraju - do Rady Najwyższej może wejść najwięcej przedstawicieli ekipy rządzącej za czasów Janukowycza. Komentatorzy są jednak zdania, że wielu z nich - ze względu na prowadzone interesy - wykaże lojalność wobec ugrupowań rządzących.

Stanowisko Rosji

Za największe zagrożenie w tych dniach władze Ukrainy uważają niebezpieczeństwo aktów terrorystycznych, w które - jak wskazują - mogą być zaangażowane rosyjskie służby specjalne. Nie wiadomo, jak w dniu wyborów zachowają się siły prorosyjskie i obecne na wschodzie kraju oddziały rosyjskiej armii. Obecnie w regionie tym utrzymuje się bardzo kruche zawieszenie broni.

Sygnały, które płyną w ostatnim czasie z Moskwy, pozwalają na pewien optymizm, jednak Ukraińcy nauczyli się już traktować je z głęboką rezerwą.

W czwartek szef administracji prezydenta Rosji Siergiej Iwanow zapowiedział, że Moskwa uzna wyniki niedzielnych wyborów na Ukrainie, lecz nie będzie dłużej "sponsorować" Kijowa. Może to oznaczać kontynuację twardego stanowiska Kremla wobec ukraińskiej gospodarki oraz ciąg dalszy sporów o dostawy gazu i ukraińskie zadłużenie z tego tytułu.

Kampania krótka, ale bardziej demokratyczna niż wcześniej

Eksperci podkreślają, że choć kampania przed niedzielnymi wyborami toczyła się w warunkach trwającej na wschodzie kraju wojny, to była ona o wiele bardziej demokratyczna, niż poprzednie. Zauważano w niej przede wszystkim brak tzw. adminresursu, czyli korzystania przez kandydatów ze wsparcia instytucji państwowych, nie widać też było - jak podczas wcześniejszych kampanii wyborczych - politycznego zaangażowania milicji. Odnotowywano także większy dostęp do mediów kandydatów na posłów.

Daje to nadzieję, że wybory będą uczciwe, a obserwatorzy międzynarodowi nie dopatrzą się w nich rażących naruszeń.

Ze względu na wojnę kampania była dość skromna, choć partie wykupiły ogromną liczbę billboardów, a także reklam w telewizji. Nowym siłom politycznym zależało na pokazaniu się wyborcom.
Eksperci oceniają, że w ciągu póltora miesiąca wydano na reklamę zewnętrzną 600 milionów hrywien, czyli 150 milionów złotych. Jest to ponad dwukrotnie mniej niż w czasie poprzednich wyborów do Rady Najwyższej 2 lata temu. Wtedy jednak kampania była o wiele dłuższa.

Jedynym z głównych tematów tej kampanii stała się wojna na Wschodzie Ukrainy. Partie i kandydaci w okręgach jednomandatowych skupiali się głównie na tym, jak pomagają armii i jak będą ją modernizować. Władysław Teleń z winnickiego ośrodka Komitetu Wyborców Ukrainy, organizacji, która obserwuje kampanię i sam przebieg głosowania, podkreśla, że temat ten całkowicie przyćmił jakiekolwiek inne. Wystarczy otworzyć miejscową gazetę, w której w opłaconych artykułach kandydaci chwalą się, kto co zrobił dla armii, kto jest większym patriotą. - Ale ja jako wyborca nie dowiem się, co oni chcą zrobić w gospodarce - zwraca uwagę ekspert.

Dżinsa czyli kryptoreklama

Zmorą kończącej się kampanii wyborczej na Ukrainie stała się dżinsa - czyli kryptoreklama polityczna. Nawet po rewolucji politycy nie rezygnują z jej umieszczania w telewizjach, gazetach i w internecie.
Wydawało się, że rewolucja zmieni ukraińskich polityków, tymczasem niemal wszyscy umieszczali w mediach kryptoreklamę. Najwięcej te ugrupowania, które mają nieduże poparcie, przede wszystkim spadkobiercy Partii Regionów Wiktora Janukowycza: Opozycyjny Blok i Silna Ukraina, a także Ojczyzna Julii Tymoszenko.

Natalia Ligaczowa, kierująca organizacją monitorującą media Telekrytyka, powiedziała, że novum tegorocznej kampanii była otwarta walka oligarchów, którzy popierali poprzez swoje kanały telewizyjne konkretne siły polityczne. Jednocześnie nie było walki programów czy konkurencji charyzmatycznych liderów, choć i tak sytuacja jest lepsza niż w czasie poprzednich wyborów dwa lata temu.

Telewizje tradycyjne, w których niemal nie było kryptoreklamy, to Kanał Piąty należący do Petra Poroszenki i jedyny ogólnokrajowy kanał państwowy, mający od czasu rewolucji nowe kierownictwo.

Problem korupcji

Natalia Sedlecka jest dziennikarką śledczą, która od kilku lat zajmuje się tematyką korupcji na Ukrainie. Takich, jak ona reporterów jest co najmniej kilku. Są oni w stanie rozpoznać każdy schemat korupcyjny. Przez lata rządów prezydenta Wiktora Janukowycza w ich artykułach wymieniono wiele nazwisk urzędników państwowych.  Natalia Sedlecka podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem, że ona i jej koledzy liczyli na to, że po rewolucji organy ścigania zainteresują się ich pracą. Tak się jednak nie stało, a korupcja kwitnie jak dotąd. Za czasów Wiktora Janukowycza była wielka korupcja zmonopolizowana przez prezydenta i jego rodzinę. Każdy musiał się z nimi dzielić. Teraz jest taka sama korupcja, tylko bez monopolu.

Władze, w tym prezydent, zapowiadają, że niedługo Ukraińcy zobaczą prawdziwą walkę z korupcją. Udało się powołać Biuro Antykorupcyjne, które będzie się tylko tym zajmować. Petro Poroszenko i Arsenij Jaceniuk zapowiadają też, że po wyborach parlamentarnych rozpoczną się radykalne reformy niemal we wszystkich sferach życia.

PAP/IAR/agkm

''