Logo Polskiego Radia
PAP
Katarzyna Karaś 09.01.2015

Duńska gazeta: nie przedrukujemy karykatur, żyliśmy w strachu przez 9 lat

Redakcja "Jyllands-Posten", która w 2005 roku opublikowała karykatury Mahometa, przyznała, że w obawie o bezpieczeństwo nie przedrukuje tym razem karykatur z francuskiego pisma "Charlie Hebdo", w którego redakcji doszło do w środę zamachu terrorystycznego, w wyniku którego zginęło 12 osób.
W zamachu na redakcję Charlie Hebdo zginęło 12 osóbW zamachu na redakcję "Charlie Hebdo" zginęło 12 osóbPAP/EPA/YOAN VALAT

Gdy we wrześniu 2005 roku gazeta "Jyllands-Posten" opublikowała 12 karykatur, w większości przedstawiających proroka Mahometa, przez świat muzułmański przetoczyła się fala protestów i zamieszek, w których zginęło co najmniej 50 osób. Wzywano do zemsty na duńskich wydawcach i karykaturzystach. Doszło nawet do próby zamachu na autora jednej z karykatur Kurta Westergaarda.
"Żyliśmy w strachu przed atakiem terrorystycznym przez dziewięć lat. (...) Nie przedrukujemy tych karykatur (...) Jesteśmy świadomi, że uginamy się tym samym przed przemocą i zastraszaniem - napisano w piątek w artykule redakcyjnym "Jyllands-Posten". "Troska o bezpieczeństwo naszych pracowników jest najważniejsza" - podkreślono. W redakcji zaostrzono też środki bezpieczeństwa.
Wszystkie inne duże gazety w Danii, podobnie jak i prasa w wielu innych krajach europejskich, przedrukowują satyryczne rysunki z "Charlie Hebdo" w ramach informowania o terrorystycznym zamachu na redakcję tego pisma.
ATAK NA REDAKCJĘ "CHARLIE HEBDO" - czytaj więcej >>>
Zamach na redakcję
W środę w ataku na redakcję francuskiego pisma satyrycznego "Charlie Hebdo" w centrum Paryża zginęło 12 osób, w tym czołowi rysownicy pisma oraz dwóch policjantów. Sprawcami zamachu - według policji - są bracia Kouachi, 32-letni Cherif i 34-letni Said (mają algierskie korzenie). Miał im pomagać 18-letni Hamyd Mourad. Mężczyzna w nocy ze środy na czwartek oddał się w ręce policji. Twierdzi, że jest niewinny.
Obecnie prowadzone są poszukiwania braci. Obława koncentruje się w lasach i wioskach regionu Pikardia, ok. 80 km na północ od Paryża. Władze sądzą, że Cherif i Said dotarli na piechotę do leśnej okolicy, gdzie się ukryli. W akcji poszukiwawczej biorą udział funkcjonariusze formacji RAID i GIGN, elitarnych jednostek policji i żandarmerii. Wspiera ich pięć śmigłowców. W Pikardii obowiązuje od czwartku maksymalny poziom alertu antyterrorystycznego. Ten sam poziom alertu wprowadzono w środę w regionie paryskim.
Źródła w Waszyngtonie poinformowały anonimowo, że bracia Kouachi od lat znajdowali się na amerykańskiej czarnej liście osób podejrzanych o terroryzm, w tym na liście zakazu lotów. W 2011 roku starszy z braci, Said spędził kilka miesięcy w Jemenie, gdzie szkolił się z posługiwania bronią u członka Al-Kaidy, a następnie wrócił do Francji. Młodszy, Cherif, w 2008 roku został skazany na karę więzienia za uczestnictwo w grupie islamistycznej, której celem było wysyłanie ochotników do jej odgałęzienia działającego w Iraku.
Według policji zamach na redakcję i strzelanina w Montrouge są ze sobą powiązane. Ustalono, że zabójca funkcjonariuszki należał do tej samej komórki dżihadystów, co zamachowcy.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
IAR, PAP, kk