Logo Polskiego Radia
PAP
Klaudia Hatała 10.02.2015

Afera podsłuchowa. Prokuratura: utopione nośniki nie do odczytania

- Nie udało się odczytać zawartości nośników informatycznych wyłowionych z Wisły - podała warszawska prokuratura, badająca sprawę podsłuchiwania w dwóch stołecznych restauracjach kilkudziesięciu osób, m.in. polityków.
Afera podsłuchowa. Prokuratura: utopione nośniki nie do odczytaniaflickr/p_a_h

AFERA TAŚMOWA W POLSKIM RZĄDZIE - czytaj więcej >>>

- Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga w Warszawie informuje, że uszkodzone nośniki informatyczne wyłowione z Wisły zostały poddane badaniu przez biegłych. Z uwagi na stopień uszkodzenia nośników nie udało się odczytać ich zawartości - głosi oświadczenie wiceszefa tej prokuratury Pawła Nowaka.

Nie podano szczegółów. Według mediów nośnik miał zniszczyć i wrzucić do wody jeden z podejrzanych w całej sprawie.

"Nic nie wskazuje na trop zagraniczny"

W październiku ub.r. prokurator generalny Andrzej Seremet wyrażał nadzieję, że uda się odczytać zawartość nośników z nagraniami, wyłowionych z Wisły, w miejscu ustalonym przez śledczych. - Prokuratura badająca sprawę dysponuje trzema grupami nośników: przedstawionymi przez redaktora naczelnego "Wprost" Sylwestra Latkowskiego, odzyskanymi z Wisły oraz uzyskanymi w wyniku przeszukań. Grupa informatyków z ABW i CBŚ pracuje bardzo intensywnie nad odzyskaniem zapisów, szczególnie z tej grupy, która miała być zniszczona i utopiona - mówił Seremet.

- Na razie w tej sprawie nic nie wskazuje na to, żeby był jakiś trop zagraniczny, na przykład prowadzący do obcych służb - oceniał prokurator generalny, pytany czy potwierdzają się słowa o scenariuszu tej sprawy "pisanym innym alfabetem" - co sugerował ówczesny premier Donad Tusk. Służby specjalne obcych państw nie były zaangażowane w sprawę podsłuchiwania. Chodziło prawdopodobnie o zemstę - wynika z informacji przekazanej w ub.r. sejmowej speckomisji przez przedstawicieli ABW i policji.

Afera taśmowa

Od lipca 2013 r. w dwu warszawskich restauracjach podsłuchano kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Część nielegalnie podsłuchanych rozmów została opisana w tygodniku "Wprost". Prokuratura postawiła zarzuty biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L. - pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów.

Zarzuty dotyczą współudziału w nieuprawnionym zakładaniu i posługiwaniu się urządzeniem nagrywającym oraz ujawnieniu utrwalonych rozmów innym osobom. Grozi za to do 2 lat więzienia.

Śledztwo przedłużone jest do 17 czerwca br. Wnioski o ściganie przestępstwa złożyło i uzyskało status pokrzywdzonego 39 osób.

We wrześniu ub.r. jeden z wątków sprawy umorzyła Prokuratura Okręgowa w Warszawie - co do podsłuchanej nielegalnie rozmowy ówczesnego szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką. Prokuratura uznała, że żaden z funkcjonariuszy publicznych nie przekroczył uprawnień, nie miało też miejsca niedopełnienie obowiązków.

W grudniu ub.r. umorzono zaś wątek rozmowy b. ministra transportu Sławomira Nowaka i b. wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza. Uznano, że nie doszło do przekroczenia uprawnień przez Parafianowicza "polegającego na podjęciu działań wykraczających poza własne uprawnienia, zmierzających do uniemożliwienia kontroli podatkowej" firmy żony Nowaka i "wpływaniu na bieg tej kontroli albo na bieg analiz zainicjowanych przez organy służb skarbowych".

PAP,kh