Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 01.10.2008

Nagroda za współpracę

Agentura zrobiła z Lecha Wałęsy bożka złotego i kazała nam składać mu hołdy – mówi Anna Walentynowicz.

Był on parawanem, zasłoną dymną dla tych, którzy rozkradali nasz dorobek narodowy – mówi Polskiemu Radiu Anna Walentynowicz.

Rozmowa z Anną Walentynowicz, działaczką Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, bohaterką strajków z sierpnia 1980 roku.

Jak Pani odebrała przyznanie Lechowi Wałęsie Pokojowej Nagrody Nobla w 1983 roku?

W tej chwili trudno mi przypomnieć sobie moje uczucia w tamtym czasie. To było już bardzo dawno temu. Pamiętam, że jedna z dziennikarek spytała mnie wtedy, jak to się stało, że ta nagroda została przeznaczona dla jednej osoby. Nie umiałam jej wytłumaczyć tego, nagroda niby została przyznana „Solidarności”, ale to przecież nie jest jednoosobowa organizacja. Zwróciłam się do Andrzeja Gwiazdy z pytaniem, jak należy tę sytuację rozumieć. On mi powiedział, że jest to nagroda tylko i wyłącznie dla Lecha Wałęsy, dlatego została przyznana jednej osobie.

Wałęsa otrzymał Nobla za agenturalną działalność, dokładnie za powstrzymanie radykalnego skrzydła „Solidarności”. Życie potwierdziło tezę, że było to wyłącznie wyróżnienie dla agenturalnej działalności Lecha Wałęsy. Wywiady państw zachodnich prawdopodobnie wiedziały o jego współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Wałęsa nie był żadnym fenomenem, został wykreowany przez ogromny sztab ludzi. To była mafijna działalność. Wszystko po to, by oszukać naród.

Nagroda Nobla pozwoliła mu działać przeciwko społeczeństwu, przeciwko ideom, o które walczyliśmy w 1980 roku. Przyznanie jej Wałęsie nie było wcale docenieniem całej „Solidarności”.

Czy przyznanie Wałęsie nagrody pomogło w jakiś sposób NSZZ „Solidarność”?

Nie, to nie pomogło „Solidarności’, bo nie miało dla niej znaczenia. Związek tego w ogóle nie odczuł. Wzmocniło to tylko agenturalną działalność Wałęsy. W późniejszych czasach zaprzepaścił on Związek. Po tym jak Jaruzelski zlikwidował „Solidarność”, 17 kwietnia 1989 roku, na polecenie generała Kiszczaka, Wałęsa zarejestrował nową ogranizację z nowym statutem, pod ukradzioną nazwą „Solidarność”. Potem mówiono, że to jest reaktywowany stary związek. Posłużyło to oszukaniu ludzi.

Do czego komuniści wykorzystali nową „Solidarność”?

Komuniści nie mogli zlikwidować stoczni. Chcieli to zrobić, gdyż z niej w 1970 roku wyszedł opór. Tamten strajk zaowocował zwycięstwem dziesięć lat później, w 1980. Dlatego począwszy od 1970 roku władza chciała zaorać stocznie. Nie wyszło im to jednak, więc postanowili się posłużyć fałszywą „Solidarnością”. Organizacja zarejestrowana przez Wałęsę, z Krzaklewskim na czele, wyręczyła ich. W grudniu 1989 roku stocznia była likwidowana i to przez komisję zakładową, przez Alojzego Szablewskiego, Jerzego Borowczaka, Lecha Wałęsę, ówczesnego wojewodę Macieja Płażyńskiego. Oni podjęli się likwidacji zakładu na polecenie komunistów. I zlikwidowali, jej praktycznie nie ma.

Dodatkowo od społeczeństwa wyłudzono wtedy ogromne sumy, sprzedając „cegiełki” – jak mówiono – na ratowanie stoczni. Gdy zakład zlikwidowano, komuniści odnieśli stuprocentowe zwycięstwo. Żeby tego dokonać skorzystali z fałszywej „Solidarności”, użyli rąk ludzi o rodowodzie solidarnościowym, posłużyli się prawdopodobnie agenturą.

W tej chwili stocznia prawie nie istnieje. Ciekawe, że obecnie ci sami ludzie, którzy w roku 1989 rozpoczęli likwidację zakładu, występują do Brukseli o uratowanie stoczni. Nie rozumiem, jak można bronić czegoś, czego nie ma.

Dlaczego Pani zdaniem „Solidarność” próbuje się ograniczyć do kilku postaci, m.in. do Lecha Wałęsy?

Historii „Solidarności” nie kanalizuje się na Lechu Wałęsie. Agentura zrobiła z niego bożka złotego i kazała nam składać mu hołdy. Był on parawanem, zasłoną dymną dla tych, którzy rozkradali nasz dorobek narodowy. Dziś są oni bezpieczni dopóki istnieje mit Wałęsy. Dlatego właśnie bronią go publicznie. Ostatniej fety na Zamku Królewskim i w Teatrze Narodowym nie byłoby, gdyby nie ukazała się książka IPNu „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do Biografii.” Przez takie imprezy oligarchowie chcą zakrzyczeć prawdę. Tego się jednak nie da już zrobić. Prawda ujrzała światło dzienne i nie da się jej zakrzyczeć lub sprowadzić do podziemia.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zobacz więcej o Annie Walentynowicz!