Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 27.06.2008

SB a prezydent Wałęsa

W 1992 roku - pod wpływem wydarzeń z 4 czerwca – Lech Wałęsa wrócił do współpracy, tym razem – z byłymi esbekami.
Lech Wałęsa, fot. J. Szymczuk

Budząca wiele kontrowersji, jeszcze przed pojawieniem się w sprzedaży, książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o Lechu Wałęsie stawia wiele pytań na temat najnowszej historii Polski. Chociaż większość komentatorów skupia się na sprawie ewentualnej współpracy Wałęsy z SB w latach 70., to znacznie bardziej interesująca jest historia związana z jego prezydenturą.

Książka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” nie jest pełną biografią Lecha Wałęsy, ani nie pretenduje do tego miana. Rzuca natomiast nowe światło na ocenę jego postaci. Jednak nie, jak podkreśla wielu komentatorów i polityków, z powodu ujawnienia dokumentów, które mają świadczyć o jego uwikłaniu we współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa, ale z powodu udokumentowania brakowania przez prezydenta Lecha Wałęsę lub jego współpracowników dokumentów TW „Bolka”. To właśnie z tych kart książki wyłania się postać zagubionego człowieka, który za wszelką cenę próbuje zatrzeć ślady działalności agenta, od związków z którym zdecydowanie się odcina. Pytanie dlaczego Lech Wałęsa z taką determinacją tropił wszystkie ślady działalności TW „Bolka” pozostaje otwarte.

Kim był TW „Bolek”?

Autorzy książki stawiają tezę: tajnym współpracownikiem o pseudonimie „Bolek”, który donosił na pracowników Stoczni Gdańskiej w latach 1970-1976, był Lech Wałęsa. Mają o tym świadczyć zachowane kopie dokumentów. Między innymi kserokopia karty ewidencyjnej E-14, gdzie umieszczono dane Lecha Wałęsy. W stu procentach zgadzają się one z danymi późniejszego przywódcy „Solidarności”. Przypisano mu wówczas numer 12535 dziennika ewidencyjnego gdańskiej bezpieki. Dane TW „Bolka” pojawiają się także w rejestrach Wydziału C MSW (wydział zajmujący się archiwizacją danych agentów, których wyrejestrowano z sieci czynnej agentury). Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk, oprócz dzienników rejestracyjnych i korespondencyjnych SB, wskazują również na tak zwane rekordy informatyczne komputerowego systemu kartotek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W obu zapisach z 1988 i 1990 roku, dotyczących Lecha Wałęsy, opisano go, jako tajnego współpracownika i dodano informację, że został zdjęty z ewidencji w 1976 roku z powodu niechęci do współpracy.

Identyfikację TW o pseudonimie „Bolek” potwierdza również jedna z notatek służbowych funkcjonariusza milicji w Gdańsku, Marka Aftyki. W notatce, którą sporządził w 1978 roku, znalazł się wykaz materiałów z teczki TW „Bolka”. Dokument opisano, jako „analiza akt archiwalnych nr I 14713 dotyczących ob. Wałęsa Lech”. Esbek napisał w dokumencie, że Wałęsa został zarejestrowany, jako TW dobrowolnie przez kapitana Edwarda Graczyka. Autentyczność notatki potwierdza dokument sporządzony przez dwóch innych esbeków po strajku na terenie Gdańskich Zakładów Mechanizacji Budownictwa „ZREMB” w 1978 roku. Wówczas odbyto rozmowę z Wałęsą, podczas której ten nie zgodził się na podjęcie współpracy. Według autorów książki tożsamość TW „Bolka” potwierdzają także niektóre donosy, pozwalające zidentyfikować osobom pokrzywdzonym źródło informacji na ich temat oraz wypowiedzi niektórych działaczy pracowników Stoczni Gdańskiej – uczestników strajku w Grudniu 1970.

Gdzie podziały się dokumenty?

Podstawowym zarzutem wobec dowodów przedstawionych przez Cenckiewicza i Gontarczyka jest brak oryginalnych dokumentów, świadczących o współpracy Wałęsy z SB. Dlatego autorzy starają się przedstawić losy dokumentacji TW „Bolka”, która – co nie ulega wątpliwości – po niemal 30 latach od wytworzenia jest niekompletna.

Nie wnikając nawet w próbę identyfikacji TW „Bolka”, historia tych dokumentów musi budzić wiele pytań i kontrowersji. Interesujące jest zwłaszcza niezwykłe wprost zainteresowanie dokumentami TW „Bolka” ze strony Lecha Wałęsy – uwzględniając jego zaprzeczenia i dementi dotyczące związków agenta o tym pseudonimie z jego osobą.

Autorzy książki przytaczają szereg dokumentów, które mają świadczyć o tym, że po 1992 roku Lech Wałęsa poprosił o dostarczenie mu wszystkich dokumentów, dotyczących TW „Bolka”. Oddał je bądź zdekompletowane lub – jak w przypadku tzw. mikrofilmów Frączkowskiego – w ogóle nie oddał. Dowodem na to są notatki, jakie sporządzili pracownicy UOP w latach 1992-1994. Jedne – jak protokół porucznika Krzysztofa Hollina czy komisji, która przeprowadziła inwentaryzację dokumentów na temat TW „Bolka”, które w 1992 roku pozostawały w zasobach UOP – są wykazem dokumentów, inne – jak notatki wysokich funkcjonariuszy UOP i MSW – to pokwitowania wypożyczenia i odbioru dokumentów przez kancelarię prezydenta Wałęsy.

Z notatek Andrzeja Milczanowskiego i Gromosława Czempińskiego wynika, że Lech Wałęsa w latach 1992-1994 zażądał dostarczenia do kancelarii dokumentów opracowanych i skatalogowanych podczas przygotowań do wykonania uchwały lustracyjnej w 1992 roku. Według wykazu sporządzonego przez Krzysztofa Bollina, były to oryginały dokumentów z operacji prowadzonych na terenie Gdańska przez Służbę Bezpieczeństwa, w których pojawiały się donosy TW „Bolka”. Dokumenty te zostały wypożyczone Lechowi Wałęsie, a następnie zwrócone Andrzejowi Milczanowskiemu w szczelnie zalakowanej paczce. Szef MSW zdeponował je w siedzibie UOP z adnotacją, która mówiła, że można je otworzyć jedynie na „specjalne żądanie pana Prezydenta”. Interesująca jest przede wszystkim notatka Milczanowskiego, który opisuje dokumenty TW „Bolka”, jako „dokumenty dotyczące Pana Prezydenta”. Podobną notatkę sporządza generał Gromosław Czempiński, który kierował wówczas wywiadem UOP i asystował Milczanowskiemu w odbiorze paczki z dokumentami TW „Bolka”.

Po zmianie władzy w 1996 roku nowy szef MSW, Zbigniew Siemiątkowski, zwrócił się do prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z prośbą o możliwość otworzenia paczki z dokumentami dotyczącymi TW „Bolka”. Komisja, która otworzyła pakunek i porównała jego zawartość z notatką porucznika Bolina z 1992 roku, stwierdziła brak części dokumentów oraz próbę zniszczenia pozostałych. Do UOP nie wróciło między innymi 6 notatek SB na temat działalności TW „Bolka”. Pozostałe dokumenty noszą ślady brakowania. W sposób nieudolny ktoś próbował na nowo numerować strony teczek, co świadczy, że co najmniej kilkadziesiąt kartek zostało z nich wyrwanych.

Komisja, która zbadała dokumenty obiegowe archiwum UOP, stwierdziła również brak 54 mikrofilmów (czyli zdjęć około 2,5 tysiąca stron), dokumentujących archiwa SB. Wpadły one w ręce służb specjalnych w 1993 roku. UOP przeprowadził wówczas na Pomorzu spektakularną akcję zatrzymania majora Jerzego Frączkowskiego, którego podejrzewano o handel materiałami radioaktywnymi. Podczas przeszukania jego domu natrafiono na wspomniane mikrofilmy. Fakt, że Frączkowski nigdy nie został oskarżony o handel materiałami promieniotwórczymi, a po kilku miesiącach śledztwa został zwolniony z aresztu, budzi wiele wątpliwości. Zwłaszcza, że nie usłyszał zarzutów zarówno związanych z akcją, jak również z faktem, że przechowywał tajne dokumenty, do czego nie miał prawa. Mikrofilmy trafiły natomiast w 1994 roku - na żądanie Lecha Wałęsy – do jego rąk i nigdy już do UOP nie wróciły.

''

Szef Urzędu, Andrzej Kapkowski, wystosował w 1996 roku oficjalne pismo do byłego prezydenta Lecha Wałęsy z prośbą o zwrócenie akt, które – wedle dokumentów UOP – znalazły się w jego posiadaniu. Brak odpowiedzi zmusił UOP do złożenia zawiadomienia do prokuratury. Ta po ponad dwóch latach śledztwa była skłonna postawić zarzuty niedopełnienia obowiązków szefowi MSW Andrzejowi Milczanowskiemu oraz kierownictwu UOP - Jerzemu Koniecznemu oraz Gromosławowi Czempińskiemu. Jednak nowelizacja Kodeksu Karnego z 1998 roku usunęła paragraf, mówiący o odpowiedzialności karnej za nieumyślne zagubienie lub zniszczenie dokumentów ważnych dla bezpieczeństwa państwa. Prokurator Małgorzata Nowak z warszawskiej prokuratury nie zdecydowała się na zmianę kwalifikacji przestępstwa i dochodzenie umorzyła. Prokuratura Krajowa nie dostrzegła błędów w tej decyzji.

Jednak poza prawną stroną tego postępowania pozostaje upór z jakim Lech Wałęsa wmawiał opinii publicznej, że nigdy nie zapoznał się z dokumentami TW „Bolka”. Między innymi w wywiadach dla „Gazety Wyborczej” z lat 1996-1997, które przytaczają autorzy książki, były prezydent konsekwentnie zaprzecza, by kiedykolwiek czytał akta dotyczące TW „Bolka”. W zestawieniu z dokumentacją UOP słowa Wałęsy świadczą o tym, że były prezydent po prostu kłamał w tej sprawie.

Ślepa Temida

Linię obrony, której konsekwentnie broni Lech Wałęsa i jego współpracownicy, wyznacza orzeczenie sądu lustracyjnego z 2000 roku. Uznał on, że kandydat na Prezydenta RP Lech Wałęsa nie był kłamca lustracyjnym, czyli napisał prawdę, oświadczając, że nigdy nie był świadomym tajnym współpracownikiem SB.

Wydając wyrok sąd starał się rozstrzygnąć wszystkie wątpliwości, dotyczące sprawy, na korzyść Wałęsy. Za najważniejszy argument przyjęto informacje na temat prób zdyskredytowania Lecha Wałęsy oskarżeniami o współpracę z SB. Akcja bezpieki miała związek z przyznaniem przywódcy „Solidarności” Pokojowej Nagrody Nobla w 1983 roku. SB planowała podrzucić skłóconym działaczom Wolnych Związków Zawodowych fałszywe dokumenty, świadczące o współpracy Wałęsy z bezpieką, żeby zniechęcić Komitet Noblowski do odrzucenia jego kandydatury.

Za decydujący dowód w tej sprawie sąd uznał notatkę służbową majora SB, Adama Stylińskiego, z 1982 roku. Opisał on próby skompromitowania przywódcy „Solidarności” przy pomocy fałszywek. Wersję tę potwierdzili inni funkcjonariusze SB, zeznający przed sądem w 2000 roku.

Tymczasem, według Cenckiewicza i Gontarczyka, przedstawiono sądowi wiele innych dokumentów, które świadczyły o rzeczywistej współpracy Wałęsy z SB. Między innymi raport funkcjonariusza gdańskiej SB Marka Aftyki z 1978 roku, który przedstawił zawartość teczki Lecha Wałęsy. Z notatki jasno wynika, że Wałęsa został pozyskany w 29 grudnia 1970 roku i zarejestrowany jako TW „Bolek”. Zdaniem autorów jest to koronny dowód, że dokumenty świadczące o współpracy Wałęsy istniały przed 1982 rokiem, a więc zanim SB rozważała możliwość skompromitowania go w związku z nominacją do Nagrody Nobla. Sąd Lustracyjny odrzucił jednak ten dowód. Oficer SB, którego proszono o wyjaśnienie skąd wziął się ten dokument, odmówił zeznań, zasłaniając się słabą pamięcią. Dokumenty, o których pisał w 1978 roku, nie zachowały się do roku 2000. Sytuacja ta nie dziwi w kontekście niszczenia dokumentów w latach 1992-1994 przez Wałęsę i zapewne w latach 1989-1990 przez SB.

Przerwa na „Solidarność”

Autorom publikacji nie zależy na udowodnieniu, że Lech Wałęsa był narzędziem, którym komuniści posłużyli się, przeprowadzając kontrolowaną zmianę systemu politycznego. Wszystko wskazuje na to, że ewentualna współpraca Lecha Wałęsy w latach 1970-1976 nie miała wpływu na jego postawę w roku 1980, 1981 czy w latach kolejnych. Lech Wałęsa był prawdziwym liderem 10-milionowego ruchu społecznego, dzięki któremu komuniście rozpoczęli dialog ze społeczeństwem. Ten sam Wałęsa w 1990 roku najpierw zmusił generała Jaruzelskiego do ustąpienia ze stanowiska prezydenta państwa na 5 lat przed upływem kadencji, a później pod hasłem „przyspieszenia” i „walki z postkomuną” zwyciężył w wyborach prezydenckich w 1990 roku. W 1992 roku - pod wpływem wydarzeń z 4 czerwca – wrócił do współpracy, tym razem – z byłymi esbekami. Dzięki ich gorliwości i lojalności, konsekwentnie zacierał ślady epizodu ze swego życiorysu, który dla historii Polski nie miał najmniejszego znaczenia. Z przyczyn, których pewnie nigdy nie poznamy.

Łukasz Korda


Przeczytaj:

Fragment książki o Lechu Wałęsie.

Fragment dotyczący współpracy TW "Bolka"

O niszczeniu akt "Bolka"

Posłuchaj rozmowy z Lechem Wałęsą. (12,88 MB)