Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 04.07.2008

Europejski taran

Część komentatorów podkreśla, że politycy unijni zachowują się tak, jakby chcieli powtarzać referendum w Irlandii dopóki jego wynik nie zadowoli Brukseli.
Lech Kaczyński

Trwa krytyka prezydenta Lecha Kaczyńskiego w związku z jego wypowiedzią o Traktacie Lizbońskim. Przyznał on, że nie podpisze dokumentu, zanim Irlandia go nie ratyfikuje. Zaznaczył, że zgodnie z unijnym prawem Traktat musi zostać przyjęty przez wszystkie kraje Unii Europejskiej, a Irlandczycy odrzucili go w referendum. Zdaniem prezydenta podpisanie go jest bezprzedmiotowe, a dodatkowo jest formą nacisku na suwerenną decyzję Irlandczyków. - Trzeba doprowadzić do sytuacji, w której Irlandczycy z własnej, nieprzymuszonej woli, bez zmiany konstytucji, czyli w trybie referendum, zgodzą się na ten Traktat - podkreślił prezydent.

Posłuchaj rozmowy z prezydentem Lechem Kaczyńskim (8,56 MB)

Wypowiedź Lecha Kaczyńskiego wywołała falę oburzenia wśród polityków oraz zagranicznych mediów. Pisały one m.in., że deklaracja Kaczyńskiego „wtrąciła Unię Europejską w jeszcze większy kryzys”, że chce on kosztem Europy poprawić swoją pozycję w Polsce. Zapowiedź prezydenta nazywano przejawem "nacjonalistycznego oportunizmu", pisano, że chciał "zaistnieć wobec coraz bardziej popularnego, liberalnego i proeuropejskiego rządu Donalda Tuska” i postanowił wykorzystać "irlandzki kryzys", by wysłać sygnał do swojego antyeuropejskiego elektoratu. Również w Polsce wypowiedź prezydenta wywołała falę wzburzenia. Politycy PO zaznaczali, że jego słowa podważają europejską przyszłość Europy i, że administracja prezydenta działa na szkodę Polski. Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski nazwał zapowiedź Kaczyńskiego chwilową zmianą nastroju, Stanisław Żelichowski z PSL powiedział, że prezydent prowadzi do marginalizacji pozycji Polski w UE, zaś posłowie lewicy stwierdzili, że jest on nieuczciwy w stosunku do wyborców i skłamał. Aleksander Kwaśniewski skrytykował decyzję prezydenta i powiedział, że „ustawia ona nas w kręgu państw, które nie sprzyjają dalszej integracji europejskiej”. Dodał, że Polska "miała szansę pokazać swoją europejską determinację" i zdjąć z siebie łatkę egoistów. Według niego, potrzebny jest symboliczny gest pokazujący, że Polska jest za dalszą integracją w ramach Unii Europejskiej.

Politycy europejscy zaczęli naciskać na prezydenta, by ten zmienił decyzję i podpisał Traktat Lizboński. Komisja Europejska podkreśliła, że oczekuje od Polski szybkiej ratyfikacji dokumentu. Francja, która przejęła przewodnictwo w Unii Europejskiej, zapowiedziała, że będzie naciskać na polskiego prezydenta, by Traktat podpisał. Przedstawiciele Pałacu Elizejskiego mówili, że będą wykorzystywać fakt, iż do rozszerzenia Wspólnoty, o co zabiega Polska, potrzebny jest – ich zdaniem - Traktat Lizboński. Do tych głosów przyłączyli się polscy politycy. Bronisław Komorowski uznał, że Polska powinna jak najszybciej ratyfikować dokument. - Polska powinna należeć do tych krajów, które, że tak powiem, chwaliłyby się w ramach Unii Europejskiej i pomagały jednocześnie Irlandczykom w przełamaniu kryzysu, kończąc proces ratyfikacji jak najszybciej - ocenił. Do apelu przyłączył się także Jacek Saryusz-Wolski z PO. "Uważam, że Polska powinna uszanować postanowienia czerwcowego szczytu i być w gronie tych państw, które Traktat już ratyfikowały. Niejednoznaczne stanowisko Polski w kwestii Traktatu może osłabić naszą pozycję w czasie nadchodzących kluczowych rozstrzygnięć w UE za (przewodnictwa) francuskiego i czeskiego” – głosi oświadczenie polityka. Rada Ministrów przyjęła z kolei stanowisko mówiące, że ratyfikacja leży w interesie Polski.

''Uroczystość podpisania Traktatu Lizbońskiego

Posłowie Lewicy oraz Platformy Obywatelskiej i PSLu przygotowali specjalne uchwały, wzywające prezydenta do niezwłocznego podpisu Traktatu Lizbońskiego. "Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyraża przekonanie, że proces ratyfikacji Traktatu z Lizbony powinien być kontynuowany zarówno w Polsce, jak i w pozostałych krajach Unii Europejskiej. Wprowadzenie w życie traktatu jest warunkiem niezbędnym dla umocnienia i usprawnienia Unii. Polska racja stanu wymaga sprawnej i skutecznej Unii" - czytamy w projekcie uchwały, autorstwa PO i PSL. Przeciwne takiej ustawie jest tylko Prawo i Sprawiedliwość. - Sejm nie ma możliwości wpływania na prezydenta w zakresie ratyfikacji, bo Sejm dokonuje upoważnienia do ratyfikacji, a suwerenem w zakresie ratyfikacji jest prezydent – tłumaczył Przemysław Gosiewski z PiS. Jego zdaniem uchwała "jest elementem napędzania sporu między Sejmem a prezydentem w sytuacji, kiedy prezydent jasno powiedział, że jest za ratyfikacją, ale w momencie, kiedy będzie wiadomo, czy proces ratyfikacji będzie skuteczny". O tym, że decyzja o ratyfikacji Traktatu od strony formalnej nie ma znaczenia mówił także Aleksander Kwaśniewski. W jego opinii, z formalnego punktu widzenia "dziś podpisanie, czy niepodpisanie (traktatu – red.) niczego nie zmienia".

Po wypowiedzi prezydenta Kaczyńskiego mówiono, że przez niego powstanie Europa dwóch prędkości, że Polska stanie się marginesem Unii Europejskiej. Pogląd taki jest jednak nieuprawniony. Do tej pory Traktatu nie ratyfikowało kilka państw, wśród nich jeden z głównych graczy na europejskiej arenie – Niemcy. Prezydent tego kraju zapowiedział, że nie dojdzie do ratyfikacji dokumentu przed rozstrzygnięciem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności Traktatu z Lizbony z niemiecką konstytucją. Na wyrok sądu konstytucyjnego czeka także prezydent Czech. W jednym z wywiadów przyznał on, że jest przeciwnikiem Traktatu i ma nadzieję, że okaże się on niekonstytucyjny. Wyraził przy tym poparcie dla słów polskiego prezydenta. - Kto uważa to (wypowiedź Lecha Kaczyńskiego – red.) za +ciężki cios+ nie jest demokratą, szanującym odmienne zdanie. Rozwój UE nie może być dyktatem jednego poglądu, a już w ogóle nie może być dokonywany przez groźbę. Polski prezydent właściwie przypomniał podobne groźby sprzed kilku lat, kiedy ci sami ludzie twierdzili, że UE nie będzie funkcjonować bez unijnego traktatu. To była nieprawda. Funkcjonowała normalnie. A co więcej, bez problemów przyjęła dwa nowe kraje, Bułgarię i Rumunię – tłumaczył czeski prezydent. Stanowisko Lecha Kaczyńskiego poparła też część środowiska akademickiego. Naukowcy wystosowali apel do prezydenta o rozpoczęcie debaty nad kształtem Unii Europejskiej po odrzuceniu Traktatu Lizbońskiego przez Irlandczyków. Według sygnatariuszy, nie można lekceważyć wyników referendum w Irlandii, które pokazało "przepaści między elitami hołdującymi centralistyczno-biurokratycznej wizji UE a większością obywateli". ”Bagatelizowanie jego wymowy, a także próby wywarcia presji na naród irlandzki są dla przyszłości Europy bardzo niebezpieczne. Ryzykownej konstrukcji integracji nie można budować na piasku. Nie można też zaakceptować dyktatu silniejszych, jako normy funkcjonowania Unii" - podkreślono w liście. "Jest to kolejna porażka ojców i propagatorów niesławnej pamięci +konstytucji dla Europy+. Nie wyciągnęli oni właściwych wniosków z lekcji, jaką były referenda we Francji i Holandii. Z uporem forsowano rozwiązania, które - z niewielkimi zmianami i pod innym szyldem - są w istocie repliką +eurokonstytucji+" – napisali. Pod listem podpisało się ponad 20 osób, w tym profesorowie uniwersytetów m.in. socjolog, profesor UW Izabella Bukraba-Rylska, historyk, profesor UW Wojciech Fałkowski, socjolog Barbara Fedyszak-Radziejowska, historyk sztuki Izabella Galicka, filozof, profesor UKSW Zbigniew Stawrowski i filozof Jerzy Wocial.

Unia Europejska wyciągnęła jeden wniosek z porażki „Traktatu Konstytucyjnego” UE, który w 2005 roku został odrzucony przez społeczeństwa krajów Wspólnoty. Politycy postanowili nie poddawać go pod ocenę obywateli swoich krajów. Tylko Irlandia zdecydowała się na przyjęcie go w referendum. Według części komentatorów, teraz, gdy okazało się, że Irlandczykom nie podobają się zapisy dokumentu, a przyszłość Traktatu Lizbońskiego jest zagrożona, Unia postanowiła na siłę, jak taran sprawić, że pozostałe państwa przyjmą ten dokument. Dlatego - ich zdaniem - naciska na wszystkich członków UE, by jak najszybciej ratyfikowały Traktat. Według analityków, Wspólnota będzie mogła wtedy wywierać bardzo silną presję na władze Irlandii, pokazując im, że jest to jedyny kraj, który nie przyjął tego dokumentu. Komentatorzy podkreślają, że politycy unijni zachowują się tak, jakby chcieli powtarzać referendum w Irlandii dopóki jego wynik nie zadowoli Brukseli. Do unijnych elit politycznych przyłączają się krajowi politycy, którzy sprawę ratyfikacji Traktatu sprowadzają do roli przetargu na najbardziej proeuropejskiego polityka. Dlatego deklaracja polskiego prezydenta wydała się im oburzająca. Lech Kaczyński ponad „ideę” europejskości i jednoczenia się Europy postawił prawo Irlandczyków do podejmowania suwerennych decyzji oraz unijne przepisy, które wymagają jednomyślności przy ratyfikacji ważnych dla Wspólnoty dokumentów. Jednocześnie dał wyraz solidarności z narodem Irlandzkim, który korzystając ze swojego prawa wyraził własne zdanie o Traktacie Lizbońskim.

Stanisław Żaryn

Posłuchaj:

Rozmowy z eurodeputowanymi: Marcinem Libickim i Jackiem Protasiewiczem (6,31 MB)

Co o Traktacie Lizbońskim sądzi były marszałek Sejmu, Marek Jurek (4,63 MB)

Rozmowy z Grzegorzem Napieralskim z SLD (4,84 MB)

OBEJRZYJ DEBATĘ DOTYCZĄCĄ TRAKTATU LIZBOŃSKIEGO:

OBEJRZYJ ZDIĘCIA Z MANIFESTACJI WS. TRAKTATU LIZBOŃSKIEGO: