Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
migrator migrator 29.10.2009

Fiasko polskiej dyplomacji?

W projekcie wniosków końcowych rozpoczynającego się w czwartek w Brukseli szczytu UE nie ma postulowanych przez Polskę konkretnych rozwiązań w sprawie podziału obciążeń finansowych wynikających ze wsparcia najbiedniejszych krajów świata.
Fiasko polskiej dyplomacji?fot. SXC

Udziały UE i jej krajów członkowskich w międzynarodowym wsparciu publicznym powinny być oparte na całościowym kluczu globalnym. Jeśli jego zastosowanie doprowadzi do nieproporcjonalnego obciążenia mniej zamożnych krajów członkowskich, będą miały miejsce dostosowania biorące pod uwagę zdolność do ponoszenia kosztów tych krajów członkowskich" - głosi projekt szwedzkiego przewodnictwa.
Takie rozwiązanie jest korzystne dla bogatszych krajów UE, ale nie dla Polski, której energetyka oparta jest na węglu.

Walczymy do końca

Nastroje bojowe - tak mówił w trakcie spotkania minister do spraw europejskich Mikołaj Dowgielewicz, który krytykuje projekt wniosków. Polska nie chce bowiem hojnie wspierać takich państw, jak Chiny, Indie czy Brazylia w ich walce ze zmianami klimatycznymi.

Domaga się, by to bogatsze kraje starej Piętnastki wzięły na siebie zobowiązania. Te uważają, że płacić powinny państwa emitujące najwięcej dwutlenku węgla. - Negocjujemy bardzo intensywnie od kilku dni i ja specjalnie żadnego postępu nie widzę - powiedział minister Dowgielewicz. Zapewniał, że Polska jest przygotowana do długich i ciężkich rozmów. - Mamy ekipę ludzi z odpowiednim oprogramowaniem komputerowym, żeby na bieżąco dokonywać szacunków - dodał. Eksperci będą obliczać, ile może wynieść polska składka w zależności od propozycji. Na razie Polska wyliczyła, że jeśli brana będzie pod uwagę zamożność kraju, wtedy zapłaci ponad 200 milionów euro rocznie. Gdyby natomiast obliczać składkę na podstawie wysokości emisji dwutlenku węgla, wtedy Polska musiałaby zapłacić blisko dwa razy więcej.

Solidarność zaczyna się w domu - Buzek wspiera Polskę

- Jeśli chcemy być solidarni z najmniej rozwiniętymi państwami świata, musimy zacząć od okazania solidarności w samej Unii. Nie może być tak, że najbardziej rozwinięte państwa członkowskie poniosą niższe koszty i osiągną wyższe zyski ze sprzedaży swoich technologii państwom spoza Unii - powiedział przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. Jego zdaniem przed grudniowym szczytem klimatycznym w Kopenhadze, Unia Europejska powinna mieć wypracowane wspólne stanowisko. Jak podkreślił, jest ono potrzebne, gdyż inaczej nie poradzimy sobie ze światowym porozumieniem. Szef europarlamentu zaznaczył, że do tej pory Europa była liderem w sprawach walki o ochronę klimatu. Jerzy Buzek ma nadzieję, że na szczycie w Brukseli uda się wypracować kompromis w sprawie ochrony klimatu.

Biedna koalicja

-Jest kilka możliwości ustalenia takiego mechanizmu, który idzie w stronę zamożności poszczególnych krajów, czyli im państwo bogatsze, tym płaci więcej. Na pewno nie zgodzimy się na mechanizm: płacić tym więcej, im więcej się emituje CO2 - powiedział w czwartek po przyjeździe do Brukseli premier Donald Tusk.

Mam nadzieję, że obejdzie się bez drastycznych rozwiązań - tak mówił premier Donald Tusk pytany, czy Polska zawetuje unijny szczyt, jeśli uzgodnienia w sprawie podziału pieniędzy na ochronę klimatu nie będą dla nas korzystne. Czytaj więcej >>

Skupione w koalicji pod wodzą Polski biedniejsze kraje UE zapowiadają, że nie poprą mandatu na grudniową konfrencję klimatyczną w Kopenhadze, jeśli nie będzie w precyzyjny sposób ustalone, jakie obciążenia mają ponosić poszczególni członkowie UE w ramach walki ze zmianami klimatycznymi. Polska proponuje, by podstawą był udział w pomocy rozwojowej i zewnętrznych działaniach UE albo dochód narodowy brutto.

Szwecja grozi

Polska odrzuca także szwedzkie próby wywierania presji przez wspominanie we wnioskach końcowych o nadwyżkach uprawnień do emisji pozostałych po obecnym okresie zobowiązań z Kioto. Polska chce utrzymać prawo do sprzedaży tych nadwyżek po roku 2012, bo stawka jest niebagatelna: chodzi o zezwolenia na ok. 500 mln ton C02, które rząd w Warszawie mógłby za 2,5-3,5 mld sprzedać krajom przekraczającym swoje limity z Kioto. W sprawie tej nie zdołali się porozumieć przed szczytem ministrowie środowiska "27".

Chcąc wymusić ustępstwa na Polsce ws. finansowania, Szwecja grozi zapisem, że nadwyżki uprawnień mogą podważyć ambitne cele redukcji CO2 w Kopenhadze, i nie przesądza, że będą mogły być zachowane.

Bogata, stara Piętnastka chce, by ciężar wsparcia wzięły na siebie kraje, które emitują najwięcej dwutlenku węgla, a więc na przykład Polska, bo jej gospodarka jest w ponad 90% oparta na węglu. Czytaj więcej >>

Finansowe wsparcie krajów najbiedniejszych i rozwijających się jest konieczne, by w Kopenhadze doszło do globalnego porozumienia o redukcji emisji CO2 po roku 2012, kiedy wygaśnie protokół z Kioto. Potrzeby Komisja Europejska szacuje rocznie na 100 mld euro do roku 2020, co zostało potwierdzone w projekcie wniosków końcowych. Według KE, wsparcie z pieniędzy publicznych powinno wynieść 22-50 mld euro, w tym unijna składka miałaby sięgnąć 2 do 15 mld - ile dokładnie, nie wiadomo, bo nie ma tego w projekcie. Ponadto w dokumencie wciąż brak odpowiedzi na wspierany przez 8 innych nowych krajów polski postulat, by precyzyjnie zadecydować o podziale unijnej składki.

Jeśli chodzi o pomoc w latach 2010-2012, to Polska zgadza się tylko na dobrowolne składki, deklarując gotowość wydania 10 mln euro rocznie. W projekcie wniosków końcowych potrzeby są określone na 5-7 mld euro rocznie, w czym UE ma zadeklarować "sprawiedliwy udział, o ile inni kluczowi gracze są gotowi wziąć na siebie porównywalny wysiłek".

"Ambicją szwedzkiego przewodnictwa jest zgoda na więcej konkretnych liczb" - zadeklarowała szwedzka minister spraw europejskich Cecilia Malmstroem. Dodała jednak, że "jeśli nam się nie uda, będziemy mieli jeszcze trochę czasu" przed konferencją w Kopenhadze. Tusk powiedział, że nie ma sensu wyjeżdżać z Brukseli bez ustaleń. "Jeśli nie wyjedziemy stąd dzisiaj, jutro z konkretnym ustaleniem: ile pieniędzy, jakie mechanizmy, to będzie potrzebne jeszcze jedno spotkanie Rady Europejskiej jeszcze przed Kopenhagą" - ocenił.

(iar,pap,rk,ak)