Logo Polskiego Radia
PAP
Izabela Zabłocka 24.08.2017

Macron chce odizolować Polskę i Węgry ws. delegowania pracowników

Prezydent Francji Emmanuel Macron chce zaostrzenia przepisów w sprawie pracowników delegowanych. Choć Polacy stanowią ich dużą część Macron omija Polskę, ale także Węgry w europejskiej podróży poświęconej zaostrzeniu unijnych przepisów. 

Temat jest obecny we francuskich mediach. Wielu obserwatorów i komentatorów zauważa, że omijając w swej podróży Warszawę i Budapeszt, które, jak pisze internetowa gazeta "Huffington Post”, są głównym hamulcem zaostrzenia przepisów, "Emmanuel Macron ma nadzieję na wyizolowanie pary głównych przeciwników. Jest tak, choć Pałac Elizejski zarzeka się, że nie ma mowy o stworzeniu podziałów między różnymi grupami krajów w łonie UE" – podkreśla "Huffington Post".

Dziennik "Le Monde" zaznacza, że podczas środowego spotkania szefów rządów Austrii, Francji, Czech i Słowacji w Salzburgu o pracownikach delegowanych niczego nie podpisano. Żeby dowiedzieć się, czy Francja wygrała walkę w tej sprawie, trzeba czekać na najbliższe spotkanie ministrów pracy UE, które odbędzie się 23 października. "Jednak to, co francuski prezydent nazwał dobrą wolą Pragi i Bratysławy, pozwala co najmniej na podział w jedności Grupy Wyszehradzkiej” – czytamy w "Le Monde".

Korespondent tego dziennika pisze: "Pracownicy delegowani to łatwy chłopiec do bicia dla eurosceptyków z Zachodniej Europy. Dla Emmanuela Macrona to zasadniczy punkt w promowaniu Europy, którą chroni, szczególnie w momencie, gdy równolegle uelastycznia on francuski rynek pracy”.

Autor artykułu "Macron przeciw Europie Wschodniej” w dzienniku "Liberation" zwraca uwagę, że pracownicy delegowani w UE stanowią jedynie 0,4 proc. wszystkich pracowników UE pracujących w pełnym wymiarze godzinowym. "Choć ich liczba jest ograniczona, pracownicy delegowani to woda na młyn, z którego demagodzy czerpią swą mąkę” – pisze autor artykułu. Ten ceniony we Francji znawca spraw europejskich uważa, że Francja, poprzez swoje żądania może doprowadzić do tego, że nie dojdzie do żadnych poprawek w obecnej dyrektywie o pracownikach delegowanych pochodzącej z 1996 roku, której nowelizację zaproponowała Komisja Europejska.

Obserwatorzy zauważają, że choć Macron walczy o poważną nowelizację dyrektywy, jej przekreślenie nie leży w interesie Francji. A to dlatego, że kraj ten jest trzecim w UE dostarczycielem pracowników delegowanych - według statystyk w 2015 r. było ich ok. 200 tys.

Korespondent "Le Monde” pisze: "Wydaje się, że (w Salzburgu) Emmanuel Macron przychylnym uchem wysłuchał sprzeciwu (V4) wobec kwot imigrantów". Stwierdzając, że nie do niego należy wskazywanie, ilu migrantów należy skierować na Słowację, prezydent Francji otwarcie krytykuje europejski projekt rozmieszczania kandydatów do prawa azylu. Pałac Elizejski zaprzeczał jednak w środę wieczór, jakoby ustąpił w tej kwestii Pradze i Bratysławie, w zamian za gest w sprawie pracowników delegowanych.

Cytowana w "Liberation" francuska europosłanka Elisabeth Morin-Chartier wątpi, by Emmanuel Macron w sprawie pracowników delegowanych uzyskał wystarczające poparcie zarówno w Radzie UE, gdzie reprezentowane są rządy państw członkowskich, jak i w Parlamencie Europejskim. Przypomina, że w styczniu prezydencję w Radzie UE obejmuje Bułgaria, która nie chce słyszeć o nowelizacji dyrektywy.

"Absolutnym skandalem jest oskarżanie Polski o nadużycia wokół delegowania pracowników" – powiedziała PAP prezes Francusko-Polskiej Izby Handlowej Hanina Goutierre. Jej zdaniem dyrektywa z roku 1996, wraz z poprawkami z roku 2014, "jest całkiem wystarczająca”. To, co chce zrobić prezydent Francji, który dyrektywę nazwał zdradą ducha europejskiego, jest zdaniem Goutierre czystym protekcjonizmem. Przypomniała, że jednym z celów Unii jest wyrównanie poziomu rozwoju i gospodarek wszystkich krajów, apelując: "dajcie czas uboższym na dorównanie”.

Jej zdaniem, najwięcej nadużyć popełniają firmy francuskie. Przytoczyła statystyki, według których we Francji tylko w 3 proc. kontrolowanych firm stwierdzono nadużycia, a wśród tych 3 proc. większość stanowiły firmy francuskie.

"Nie ma dumpingu socjalnego" – powiedziała rozmówczyni PAP wbrew powielanym we Francji oskarżeniom. Koszty pracowników delegowanych są dla ich pracodawców często wysokie, gdyż dochodzą takie obciążenia jak zakwaterowanie czy transport. "Wytykanie ich palcem to czysta demagogia i kłamstwo" – mówi Hanna Goutierre.


Z Paryża Ludwik Lewin/abi