Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 12.12.2009

"To komedia wyreżyserowana przez Kreml"

Głosowania zorganizowanego przez separatystów z Suchumi nie uznają jednak międzynarodowe organizacje i większość państw.
Patrol na granicy Gruzji z AbchazjąPatrol na granicy Gruzji z Abchazjąfot. east news

W zbuntowanej gruzińskiej republice Abchazji trwają prezydenckie wybory. Głosowania zorganizowanego przez separatystów z Suchumi nie uznają jednak międzynarodowe organizacje i większość państw.

Kilkuset rdzennych Abchazów mieszkających w Tbilisi protestuje przeciwko wyborom. Członkowie organizacji „Ajcynhara - dzieci jednej ziemi" domagają się dopuszczenia do głosowania tych wszystkich, którzy z powodu czystek etnicznych musieli uciekać z separatystycznego regionu.

Zorganizowane przez separatystów z Suchumi wybory prezydenckie skrytykowały władze Abchazji na uchodźctwie. Przewodniczący abchaskiego rządu na uchodźctwie Georgi Baramia powiedział Polskiemu Radiu, że dzisiejsze głosowanie jest całkowicie kontrolowane przez Rosję.

„Te wybory są absolutnie nielegalne i naruszają wszystkie normy prawa międzynarodowego. Wszyscy wiedzą, że większa część mieszkańców Abchazji dziś znajduje się na uchodźctwie albo w Gruzji, albo w Rosji" - dodał w rozmowie z Polskim Radiem abchaski polityk.

Na wybory przybyła grupa rosyjskich obserwatorów, reprezentujących między innymi obie izby parlamentu - Dumę i Radę Federacji. To pierwsze wybory prezydenta Abchazji po uznaniu niepodległości tego gruzińskiego regionu przez Rosję, Wenezuelę i Nikaraguę.

Zgodnie z planami, około 4 tysięcy Abchazów będzie mogło uczestniczyć w głosowaniu w dwóch punktach wyborczych utworzonych w Rosji - w Moskwie i Czerkiesku. O fotel prezydenta Abchazji ubiega się 5 kandydatów.

Pod kontrolą Rosji

Zdaniem gruzińskich politologów wybory prezydenckie są całkowicie kontrolowane przez Rosję. Politolodzy twierdzą, że wygra je obecny prezydent Siergiej Bagapsz, który - według nich - ma poparcie Kremla.

Drugim najpoważniejszym kandydatem do fotela prezydenta jest urzędujący wiceprezydent Raul Chadżimba, który może liczyć na sympatię rosyjskich służb specjalnych i premiera Władimira Putina.

Obserwatorzy zwracają uwagę, że Gruzja - podobnie jak większość państw świata - nadal traktuje Abchazję jako część składową jej terytorium. Tbilisi nazywa wybory prezydenckie w Abchazji „komedią" wyreżyserowaną przez Kreml. Zaś wojska rosyjskie stacjonujące w Abchazji gruzińskie władze uznają za okupację.

Tymczasem wczoraj do portu w miejscowości Oczamczira w Abchazji przybyły dwa rosyjskie kutry patrolowe służby granicznej FSB, które mają pilnować wód morskich okalających Abchazję.

Z informacji przekazywanych przez abchaską Komisję Wyborczą wynika, że na listach wyborczych zarejestrowano 131 tysięcy osób uprawnionych do głosowania. Podważa te dane strona gruzińska. Według Tbilisi na terenie zbuntowanej republiki mieszka jedynie około 150 tysięcy osób, z czego 40 tysięcy to Gruzini, których separatyści nie dopuszczają do głosowania.

Maleńką Abchazję podzielono na 35 okręgów wyborczych, w których otwarto 174 lokale wyborcze. Około 7 tysięcy Abchazów będzie mogło zagłosować na terytorium Federacji Rosyjskiej. Władze w Tbilisi twierdzą, że wybory są nielegalne Gruzja bowiem uznaje Abchazję za cześć swojego terytorium okupowanego obecnie przez Rosjan.

Wybory w Abchazji zakończą się o godzinie 17.00 naszego czasu. Ich wyniki poznamy najprawdopodobniej w niedzielę nad ranem.