Ocenia się, że większość zanieczyszczeń zdołały zatrzymać miejscowe oczyszczalnie ścieków. Reszta, co najmniej 2,5 tysiąca metrów sześciennych, razem z wodami Lambro wpłynęła do Padu. W tej chwili plama jest na wysokości Parmy. Przed Piacenzą czeka na nią specjalna tama, wzniesiona przez obronę cywilną i lokalne władze.
W stan pogotowia postawiono wszystkie służby, w tym straż pożarną. Zanieczyszczeniem zagrożone są obszary uważane za spichlerz Włoch. Tereny wzdłuż Padu są najżyźniejsze w całym kraju, pochodzi stamtąd 35 procent produkcji rolnej.
Miliony euro strat
"Lambro nie żyje" - ogłosili zrozpaczeni obrońcy środowiska, opisując, do jakich doszło zniszczeń w tej jednej z najbardziej od lat zanieczyszczonych włoskich rzek. Straty finansowe szacuje się na miliony euro, ekologiczne zaś są zdaniem specjalistów nie do obliczenia, bo zdewastowany został cały ekosystem.
Władze poszczególnych gmin i miast wprowadzają stan alarmu oraz zakaz połowu ryb. Zapewniają jednocześnie, że nie ma bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia ludzi.
Władze Lombardii będą wnioskować o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Zwrócił się już o to region Emilia Romagna.
Prokuratura w Monzy wszczęła dochodzenie w sprawie katastrofy ekologicznej.
ag, Informacyjna Agencja Radiowa (IAR), PAP