Logo Polskiego Radia
PAP
migrator migrator 25.03.2010

Odsiedział wyrok za rabusia, który podał jego dane

Kujawsko-pomorska policja sprawdza jak doszło do omyłkowego aresztowania na dwa tygodnie niewinnego mężczyzny.

Za kraty trafił człowiek, którego dane podał zatrzymany w toruńskim sklepie złodziej.

Andrzej Malinowski, mieszkaniec podgrudziądzkiej wsi, został zatrzymany w czerwcu ub.r. na podstawie listu gończego wystawionego przez sąd w Toruniu. Mężczyzna trafił na 15 dni do więzienia, gdyż na taki wyrok skazał go zaocznie sąd za kradzież w sklepie, której miał się rzekomo dopuścić dwa lata wcześniej.

Nikogo nie przekonał

Aresztowany nie zdołał przekonać nikogo, że to pomyłka i odsiedział cały wyrok. Po wyjściu na wolność wynajął prawnika, który udowodnił w sądzie, że Malinowski nie popełnił zarzucanego mu czynu, a wyrok na niego wydano bezpodstawnie.

Procedury prawidłowe

Na początku marca br. sąd ostatecznie uniewinnił mężczyznę, ale wymiar sprawiedliwości nie poczuwa się do winy w tej sprawie. Jak poinformowano w toruńskim sądzie, sprawa została rozpatrzona zaocznie zgodnie z procedurą, na podstawie materiałów dowodowych dostarczonych przez policję.

"Komendant wojewódzki zdecydował, by tę sprawę zbadał wydział kontroli. Trwają już czynności wyjaśniające, które mają na celu m.in. zbadanie na jakiej podstawie policjanci potwierdzili tożsamość osoby zatrzymanej na kradzieży" - powiedziała w czwartek Monika Chlebicz, rzeczniczka kujawsko-pomorskiej policji.

Skradziona żywność za 16 zł

Złodzieja schwytano na gorącym uczynku w 2007 roku, w toruńskim sklepie sieci "Biedronka". Mężczyzna usiłował wynieść ze sklepu artykuły spożywcze warte około 16 zł.

Zatrzymany nie miał żadnych dokumentów, ale podał policjantom imię, nazwisko, imiona rodziców, numer PESEL i swój adres. Informacje zgadzały się z bazą danych i to wystarczyło policji do skierowania sprawy do sądu.

Prace społeczne zamieniono na areszt

Złodziej został skazany na 15 dni prac społecznych, ale ponieważ nie stawił się do ich odbycia, zamieniono mu to na areszt. Za uchylającym się od kary wystawiono wkrótce list gończy, z którym po dwóch latach trafili do podgrudziądzkiej wsi policjanci, by zatrzymać domniemanego skazańca.

Andrzej Malinowski udowodnił, że w czasie, gdy doszło do kradzieży, przebywał w Gdańsku. Nie wyklucza, że złodziejem był ktoś z jego znajomych, skoro tak dobrze znał jego dane. "Tego, co spotkało mnie za więziennym murem, nie życzyłbym najgorszemu wrogowi. Traktowany byłem "normalnie" czyli jak zwykły śmieć" - wspomina Malinowski.

Po otrzymaniu pisemnego potwierdzenia o oczyszczeniu z zarzutów zamierza wystąpić do sądu o odszkodowanie za niesłuszne aresztowanie.

ag, PAP