Logo Polskiego Radia
PAP
migrator migrator 03.11.2009

Białorusini nam śmigłowca nie zestrzelili

Rzecznik białoruskiej straży granicznej zdementował pogłoski, jakoby śmigłowiec polskiej Straży Granicznej, który rozbił się w sobotę, został zestrzelony przez stronę białoruską.
Śmigłowiec KaniaŚmigłowiec Kania fot. wikipedia

Informację podał we wtorek portal "Biełorusskije Nowosti".Zdaniem rzecznika białoruskiej straży granicznej pogłoski krążące w polskim internecie, sugerujące, że incydent mógłby być prowokacją, są całkowicie bezpodstawne. „Oficerowie białoruskich służb granicznych nie mają ani uprawnień, ani też broni pozwalającej na konfrontację z takimi celami. Gdyby śmigłowiec został zestrzelony przez jednostkę przeciwlotniczą, nic by z niego nie pozostało" - oznajmił Alaksandr Ciszczanka.

Ciszczanka dodał także, że maszyna nie eksplodowała ani nie spłonęła. Powiedział, że polska Straż Graniczna ostrzegła stronę białoruską o locie śmigłowca i że był on widoczny na białoruskich radarach. Podkreślił również, że wszelkie kwestie związane z lotami samolotów w strefie przygranicznej rozwiązywane są w trakcie spotkań między polskimi i białoruskimi służbami.

Śmigłowiec typu Kania rozbił się w sobotę 31 października na terytorium Białorusi, ok. dwustu metrów od granicy z Polską na wysokości miejscowości Klukowicze (Podlaskie).
W wypadku zginęła trzyosobowa załoga. Maszyna odbywała rutynowy lot patrolowy wzdłuż wschodniej granicy, z Białegostoku do Mielnika. Przed godziną 18 stracono z nią łączność.

Białoruś i Polska stworzyły wspólną komisję do zbadania przyczyn wypadku.

(pap)