Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 21.01.2010

Uratowana Polka: wydostałam się z piekła

Był tylko odór rozkładających się trupów. Ludzie smarowali sobie pastą do zębów górną wargę, żeby tego nie czuć – tak dni po trzęsieniu ziemi w Haiti wspomina Zdzisława Dobrzańska-Piąstka.

Zdzisława Dobrzańska-Piąstka przeżyła trzęsienie ziemi. Kilka dni po tragedii w Haiti została ewakuowana z kraju przez Amerykanów.

Katastrofalne trzęsienie ziemi zastało Polkę podczas sjesty. „Nagle obudził mnie, nie potrafię powiedzieć czy huk, czy ryk, to było jak z piekieł i uświadomiłam sobie, że ściany zaczynają się krzyżować, a moje ciężkie metalowe łóżko zaczyna tańczyć. Jak długo to trwało, nie potrafię powiedzieć. Czy się bałam? Potem zaczęłam się bać” – wspomina pierwsze chwilę trzęsienia ziemi Zdzisława Dobrzańska–Piąstka.

„Dzieci były przerażone. Starsze dziewczynki opatrywały dyrektorowi sierocińca Jacquesowi Africot głowę. Ranny w rękę był też jeden z chłopców. Chciałam go opatrzyć, okazało się że nie było ani kropli alkoholu, ani plastra, ani bandaża” - wspomina.

Trzęsienie ziemi zniszczyło centrum miasta, w którym Zdzisława Dobrzańska-Piąstka mieszkała. „Nie było banków, nie było żadnego sklepu, nie było nic. Był tylko odór rozkładających się trupów. Ludzie w naszej dzielnicy smarowali sobie pastą do zębów górną wargę, żeby tego nie czuć. Ludzie starali się wydobywać spod gruzów swoich bliskich” - opowiada Polka. Według jej relacji ludność jest zrezygnowana i z pokorą przyjmuje panujący wokół chaos.

Przez następne noce Polka spędzała pod gołym niebem. Na zewnątrz było bezpieczniej niż w budynkach. Dobrzańska-Piąstka pamięta krzyki przerażonych dzieci. „Nasłuchiwaliśmy, bo do soboty włącznie ziemia drżała, nie wiedzieliśmy, czy to już koniec czy początek czegoś innego. Zapanowała cisza. Czarownicy voodoo, którzy w naszym sąsiedztwie bębnili całe noce, zamilkli” – mówi.

Kiedy w niedzielę rozeszła się wiadomość, że trzęsienie ziemi zniszczyło wszystkie więzienia i przestępcy wydarli się na wolność, zaczęto radzić cudzoziemcom, by zachowali ostrożność. Zdzisławę Dobrzańską-Piąstkę ewakuowano dzień później.

Kiedy czekała na lotnisku na dalszy transport przyglądała się jak organizowano pomoc dla Haitańczyków. „Przylatywały ogromne wojskowe maszyny, jakimś cudem lądowały i wyładowywano sprzęt medyczny. Potem nadlatywały żółte helikoptery i nie lądowały tylko wylatywali z nich bardzo sprawnie ratownicy ze sprzętem”.

Obcokrajowców zgromadzonych na lotnisku odbierały awionetki, które zabierały ich na Florydę, do Kanady i Puerto Rico. Zdzisława Dobrzańska-Piąstka doleciała do Santiago na Dominikanę. Przed lotem piloci uspokajali ją, "będzie to tylko krótki przelot nad błękitnym oceanem". „Ja się nie bałam, bo wydawało mi się, że wydobywam się z piekieł”- wspomina Polka.

Zapytana o to, kto zadbał o jej ewakuację Zdzisława Dobrzańska-Piąstka stwierdziła: „Nikt nie musiał niczego załatwiać, na tym polega geniusz Amerykanów w takich sytuacjach. Są ludzie, cudzoziemcy, trzeba ich wydostać, nie ma żadnych formalności, tylko trzeba mieć paszport i wszystko załatwione”.

Pobyt 67-letniej Zdzisławy Dobrzańskiej-Piąstki w małej miejscowości Jacmel-Cyvadier, położonej prawie 40 kilometrów od haitańskiej stolicy Port Au Prince, trwał trzy miesiące. Znalazła się tam dzięki amerykańskiej organizacji Orphans International Worldwide, która zaangażowała ją jako wolontariuszkę w małym miejscowym sierocińcu. Opiekowała się szesnastoosobową grupą dzieci w wieku od 6 do 16 lat i uczyła francuskiego.

sż,Deutche Welle