Logo Polskiego Radia
IAR
Katarzyna Karaś 30.11.2010

"Trafili w mój dom. Nie mam do czego wracać"

W łaźni w Incheonie, gdzie schronienie znalazło około 300 mieszkańców wyspy Yeonpyeng, która padła ofiarą północnokoreańskiej agresji, narasta frustracja i gniew.
Trafili w mój dom. Nie mam do czego wracaćfot. PAP/EPA/Kim Hee-Chul

Do budynku tradycyjnej koreańskiej sauny wciąż trafiają osoby, które nie mogą liczyć na pomoc krewnych lub znajomych. Miejsce położone jest w pobliżu portu w Incheonie, skąd na Yeonpyeong codziennie odpływa prom.

- Życie na Yeonpyeong było spokojne. Wszystko zmieniło się w ubiegły wtorek. Podczas ostrzału omal nie straciłem życia. Pocisk trafił w mój dom. Nie mam do czego wracać - mówi w wywiadzie dla Polskiego Radia Yeong-sok.

Uciekinierzy z Yeonpyeong mają zapewnione ciepłe posiłki. Śpią na matach, a niektórzy - nawet na stołach, które w normalnych warunkach wykorzystywane są do masażu.

- Mieszkańcy Yeonpyeong mają do dyspozycji wszystko, co znajduje się w łaźni. Na miejscu jest także lekarz. Jest tu stołówka, siłownia i biblioteka - mówi pracownik łaźni.

Uciekinierzy są jednak sfrustrowani ponieważ nie wiedzą kiedy będą mogli powrócić do swoich domów.

Strefa wojskowa na Yeonpyeong

Z wyspy po ostrzale uciekło ok. 1600 mieszkańców. Na pozostanie na Yeonpyeong zdecydowało się ok. 30 mieszkańców. Wciąż przebywają tam także dziennikarze.

Władze w Seulu poinformowały, że wyspa od poniedziałku uznana została za strefę wojskową, co pozwala na usunięcie siłą znajdujących się tam cywilów.

Jak podają południowokoreańskie media, wojsko na Yeonpyeong przeprowadzi ćwiczenia artyleryjskie, jednakże ich termin nie zostanie wcześniej podany do publicznej wiadomości.

Większość Koreańczyków chce odwetu

Prawie 70 proc. mieszkańców Korei Południowej opowiada się za podjęciem "ograniczonych działań militarnych" przeciwko Północy w odpowiedzi na ubiegłotygodniowy ostrzał wyspy Yeonpyeong. Wyniki badań publikuje dziennik "Choosun Ilbo".

Nastroje wśród Koreańczyków z Południa radykalizują się. 72 proc. ankietowanych stwierdziło, że odpowiedź militarna południowokoreańskiego wojska na ostrzał Yeonpyeong była nieadekwatna.

"Reakcja wojska południowokoreańskiego powinna być silniejsza. Korea Północna musi dostać nauczkę. Wszelkimi sposobami powinniśmy nie dopuścić do tego, aby podobne ataki miały miejsce w przyszłości" - mówi w wywiadzie dla Polskiego Radia Eun Sun.

W koreańskim społeczeństwie przeważa też pogląd, że ostatni incydent na granicy koreańskiej nie doprowadzi do wojny. Większość ankietowanych - ponad 80 proc. - uznała, że w Korei Południowej wzrosło poczucie zagrożenia.

Dziennik zwraca uwagę, że to najwyższy wskaźnik od czasu objęcią urzędu prezydenta kraju przez Lee Miung Baka, w lutym 2008 roku.

kk