Logo Polskiego Radia
PAP
Agnieszka Kamińska 10.01.2011

Zamachowiec z Arizony działał sam

Jared Loughner prawdopodobnie nie miał wspólnika. Postrzelona przez niego kongresmenka jest nadal w stanie krytycznym.
Gabrielle GiffordsGabrielle Giffords (fot. EPA)

Wszystko wskazuje na to, że szaleniec, który w Tucson w stanie Arizona zastrzelił sześć osób i kolejnych czternaście ranił, w tym demokratyczną kongresmenkę Gabriellę Giffords, działał samodzielnie - poinformowały w niedzielę amerykańskie media, powołując się na policję.

Mężczyzną, którego poszukiwała policja jako domniemanego wspólnika Jareda Loughnera, okazał się taksówkarz, który w rzeczywistości nie miał nic wspólnego z zamachowcem i zamachem w Tucson. Rewizja w domu szaleńca i znalezione tam materiały, w tym listy, potwierdziły hipotezę, że Loughner działał sam.

Zarzuty dla zamachowca

W niedzielę zostały mu już postawione pierwsze zarzuty. Oskarżono go o podwójne zabójstwo i próbę dokonania kolejnych trzech zabójstw. Te zarzuty dotyczą pięciu ofiar, m.in. ciężko rannej w ataku Giffords, jej zabitego współpracownika i zastrzelonego także miejscowego sędziego. Kolejne zarzuty spodziewane są wkrótce. W poniedziałek Loughner ma po raz pierwszy stanąć przed sędzią.

Tymczasem postrzelona przez Loughnera demokratyczna kongresmenka Gabrielle Giffords nadal jest w stanie krytycznym. Lekarze są jednak przekonani, że najgorsze ma ona już za sobą.

Prezydent USA Barack Obama zaapelował, by w poniedziałek o godzinie 11 czasu waszyngtońskiego minutą ciszy uczcić pamięć ofiar zamachu w Arizonie. Na budynkach federalnych opuszczono już do połowy masztów flagi. Amerykańskie media zauważyły, że jedna z ofiar śmiertelnych szaleńca, 9-letnia Christina, urodziła się 11 września 2001 roku, w dniu ataków terrorystycznych na USA.

agkm