Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Radosław Różycki 22.01.2011

Trzy osoby zginęły w zamieszkach w stolicy Albanii

Premier Albanii Sali Berisza oświadczył, że w jego kraju nie dojdzie do takiej rewolucji, jak w Tunezji.
Mężczyzna wzywa pomocy dla jednego z protestujących, który został postrzelony.Mężczyzna wzywa pomocy dla jednego z protestujących, który został postrzelony.fot. PAP/EPA/STR

Podczas starć demonstrantów z policją zginęły w piątek w stolicy Albanii Tiranie trzy osoby. - W tym kraju nikt nie może przejąć władzy gwałtownymi metodami - powiedział Berisza i zarzucił opozycji, że chce obalić rząd tak, jak stało się to w Tunezji.

Przywódcy opozycji oskarżyli tymczasem rząd o sprowokowanie starć. Konflikt polityczny w Albanii zaczął się kilka dni temu, gdy jeden z bliskich współpracowników premiera ustąpił ze stanowiska, gdy został oskarżony o korupcję. Opozycja, która żąda rozpisania przedterminowych wyborów, zorganizowała manifestacje uliczne. Albania jest jednym z najbiedniejszych krajów Europy.

Trzy osoby zastrzelone

Trzy osoby zginęły, a 55 odniosło obrażenia podczas trzygodzinnych antyrządowych demonstracji w stolicy Albanii - poinformował szef oddziału ratunkowego szpitala wojskowego w Tiranie Sami Koceku.

Rany odniosło 30 cywilów oraz 25 policjantów i wojskowych; stan trzech z nich jest ciężki - powiedział dr Koceku. Wcześniej informowano o 39 rannych. W rozmowie telefonicznej transmitowanej przez telewizję Koceku mówił o dwóch, a następnie o trzech osobach, które poniosły śmierć na skutek ran postrzałowych.

Szef rządu Sali Berisha na konferencji prasowej zaprzeczył, jakoby osoby te zginęły z rąk policji. Wyjaśnił, że funkcjonariusze nie używają broni, z której zostały one zastrzelone. - Całą odpowiedzialność za te incydenty i śmierć tych ludzi ponoszą organizatorzy manifestacji - powiedział.

O śmierć "trzech niewinnych osób" oskarżył policję przewodniczący opozycyjnej Albańskiej Partii Socjalistycznej (PSSh) Edi Rama.

20 tys. ludzi pod siedzibą premiera

W piątek ok. godziny 13 czasu lokalnego (14 czasu polskiego) ok. 20 tys. zwolenników opozycji udało się przed siedzibę premiera, domagając się ustąpienia rządu i rozpisania przedterminowych wyborów. Wyrażając swój sprzeciw wobec premiera Berishy, którego oskarżają o korupcję, skandowali: "Chcemy Albanii bez Salego" i "Sali, ty złodzieju, co zrobiłeś z naszymi pieniędzmi?".
Siedzibę rządu chroniły setki policjantów. Demonstrujący zaatakowali ich kamieniami, płytami chodnikowymi i parasolami, na co funkcjonariusze odpowiedzieli używając armatek wodnych i gazu łzawiącego. Niektórzy policjanci zaczęli strzelać.

Demonstrujący podpalili kilka radiowozów i innych pojazdów. Grupa manifestantów boczną bramą wdarła się na teren rządowy. Prezydent Bamir Topi zaapelował o "spokój i dojrzałość" oraz wezwał polityków do rozpoczęcia dialogu w celu zmniejszenia napięcia.

Do zakończenia starć nawoływał również Rama, którego ugrupowanie zarzuca rządzącej Albańskiej Partii Demokratycznej (PDSh) fałszowanie wyników wyborów parlamentarnych z czerwca 2009 roku, w których PDSh zwyciężyła niewielką różnicą głosów.

Po trzech godzinach policji udało się rozpędzić manifestujących i uzyskać kontrolę nad głównym bulwarem Tirany. Relacjonująca na żywo zamieszki telewizja pokazała funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa ścigających pojedyncze osoby i bijących je pałkami.

Nie wiadomo, ile osób aresztowano.

Wicepremier i korupcja

Ostatnio sytuację polityczną w Albanii zaostrzyła dymisja wicepremiera Ilira Mety. W zeszłym tygodniu był on zmuszony zrezygnować ze stanowiska, gdy lokalna telewizja wyemitowała nagranie z ukrytej kamery, pokazujące, jak próbuje on zmanipulować przetarg publiczny. Meta został oskarżony o korupcję przez swojego poprzednika i byłego członka swojej partii Dritana Priftiego.

Socjalistyczny Ruch na rzecz Integracji (LSI), któremu przewodniczy Meta, zapewnia kilka dodatkowych głosów potrzebnych partii Berishy do większości w parlamencie. Po dymisji Mety obie partie zapewniły, że nadal będą współpracować.

rr