Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Michał Chodurski 19.10.2011

Wałęsa: większość esbeków to porządni ludzie

Portal Rebelya.pl prezentuje niepublikowany do tej pory film z 1990 roku ze zbiorów IPN.

Film przedstawia zamknięte spotkanie w Gdańsku przywódcy "Solidarności" z milicantami z Niezaleznego Samorządnego Związku Zawodowego Funkcjonariuszy MO.

- Jest nagranie, to puszczajcie to w internecie, ja się prawdy nie boję - mówi portalowi Rebelya.pl były prezydent pytamy o spotkanie z 1990 roku.

Z własnej i nieprzymuszonej woli – rzuca Lech Wałęsa, gdy kilka minut przed godziną 11.00, 14 lutego 1990 roku, szybkim krokiem zmierza do budynku Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Gdańsku. Przed wejściem, z uśmiechem na twarzy wita się z miicyjnymi związkowcami.

Spotkanie otworzył kpt. Roman Hula przewodniczacy związku milicjantów.

– Pracę w MO podjęliśmy z zamiłowania, wiedząc, że będziemy stróżami prawa obowiązującego wszystkich Polaków. Stosując zasadę odizolowania nas od społeczeństwa, jak również wykorzystując MO do walki z narodem, doprowadzono do tego, że młody student zaczął wołać na młodego chłopca w niebieskim mundurze "ty gestapowcu". Wielu praworządnych funkcjonariuszy MO nie mogło wytrzymać tej presji i odeszło z naszych szeregów – mówił dramatycznym tonem Roman Hula, późniejszy komendant główny policji.

Dalej skarży się, że z chwilą utworzenia pierwszego niekomunistycznego rządu, funkcjonariusze MO rzucili legitymacjami partyjnymi. I przez to niesłusznie oskarża się ich o chęć przypodobania nowej władzy, podważając czystość intencji.

Gówniarzeria z opozycji

Lech Wałęsa mówił, że nigdy nie był wrogo nastawiony do milicyjnej służby, którą uważał za trudną. Natomiast do samych milicjantów miał pretensje, o to, że sami nie walczą o swoją pozycję i dają się używać do politycznych celów.

Lider "Solidarnosci" dodaje – Co my zrobimy bez was w tym okresie przejściowym, jeżeli ludzie będą odchodzić z milicji. Popatrzmy co się już dzisiaj dzieje. Zastanawiam się, liczę też na wasze propozycje, czy nie wesprzeć was jakimiś brygadami robotniczymi. Bo przecież tak nie może być, w Gdańsku i w innych miastach ludzie się boją chodzić. Gówniarzeria robi bardzo niedobre rzeczy - mówi Wałęsa.

"Wziąć pas i w d... wlać"

O co chodzi dowiadujemy się z dalszej części rozmowy. – Boję się anarchii i wewnętrznych walk – wyznaje Wałęsa zapytany o rozruchy po manifestacji Solidarności Walczącej w Poznaniu.

Inny fragment dotyczy Gdańska i tamtejszej manifestacji. Jeden z funkcjonariuszy mówi: "Była taka drobna demonstracja Federacji Młodzieży Walczącej z panem Stefańskim na czele. Wiadomo, jako milicja gdańska mamy obowiązek zabezpieczyć porządek na terenie Gdańska. Te ruchy obserwujemy po to, aby nie dopuścić do jakichś aktów wandalizmu na terenie Gdańska (...) bo wiadomo, anarchia grozi…"

Lech Wałęsa: Słyszałem o tym wszystkim. Moje zdanie jest takie. Proszę Panów, Polska jest wszystkich, nie damy zniszczyć jej, nie damy by prawo było łamane. Jeżeli będzie łamane, jestem gotów sam wziąć pas w rękę i w d... wlać".


"Szanowałem większość esbeków, ale publicznie tego nie powiem"

Zobacz serwis - Sierpień '80>>>

- Społeczeństwo miało do SB stosunek negatywny - mówi Wałęsa. Natomiast ja, jak wiecie, przez 15 lat byłem obstawiany. I muszę powiedzieć, że dwie trzecie z tych ludzi bardzo szanowałem i nie mam do nich pretensji. Może nawet więcej niż dwie trzecie. Natomiast do polityków, decydentów, tam byłoby więcej pretensji i problemów – przyznaje legenda Solidarności i dodaje: - Muszę być sprawiedliwy. Ci, co mnie pilnowali, ci robotnicy, dwie trzecie, to jak na te służby porządni ludzie i można było nawet z nimi współżyć, nawet tak daleko. No, ale jak ja powiem to publicznie, to przecież mnie ludzie ukamienują. Dlatego, że te służby miały straszną opinię. To wielki problem, dlatego ja wam mówię, publicznie się tego chyba nie załatwi – mówił były prezydent.

źr. Rebelya.pl/ mch