Bezzałogowa maszyna, najnowocześniejsza obok Sentinela UAV (Unmaned Aerial Vehicle –Bezzałogowy Pojazd Latający) w amerykańskiej flocie powietrznej, miała rozbić się w międzynarodowym porcie lotniczym na wyspie Mahe. Siły powietrzne USA poinformowały, że maszyna nie przenosiła uzbrojenia i jej wypadek nie spowodował żadnych ofiar, ani strat na ziemi. Szczątki zostały usunięte przez wojsko, a lotnisko wróciło do normalnego funkcjonowania.
Z Seszeli Amerykanie mogą latać nad Rogiem Afryki, ale także w okolicach Zatoki Perskiej
To drugi już samolot bezzałogowy stracony przez Amerykanów w ostatnim czasie. Przed dwoma tygodniami Irańczycy przejęli, prawdopodobnie w stanie niemal nienaruszonym, najnowocześniejszą amerykańską maszynę latającą, RQ-170 Sentinel. Według ekspertów bardzo niewykluczone, że z analizy technologii wykorzystanej w samolocie Irańczycy wyciągną wnioski, które rozwiną ich własną technikę wojskową w tempie inaczej nieosiągalnym. CIA i Pentagon zapowiedziały, mimo potężnej krytyki – m.in. byłego szefa departamentu obrony Dicka Cheneya (który skrytykował Obamę za niewydanie rozkazu zbombardowania rozbitej maszyny) – że nie zmienią programu powietrznego zwiadu m.in. nad Iranem.
Jak oświadczył cytowany przez telewizję CNN anonimowy przedstawiciel władz USA, między zdarzeniem tym oraz incydentem na Seszelach nie ma żadnego związku. Podczas gdy Irańczycy najwyraźniej przechwycili wysoce zaawansowany technicznie aparat o obniżonej wykrywalności przez radar, to utracony we wtorek samolot należał do kategorii bardziej konwencjonalnej.
Według CNN, od roku 2009 Stany Zjednoczone za zgodą rządu Seszeli wykorzystują ten archipelag jako bazę dla samolotów bezzałogowych, działających przeciwko ugrupowaniom terrorystycznym we wschodniej Afryce.
Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
sg