MSW rozpocznie analizę materiałów przesłanych przez Fundację "Itaka". To kolejny etap prac nad systemem "child alert" szybkiego ostrzegania o zaginięciach dzieci. W poniedziałek "Itaka" przedstawia ministerstwu koncepcję działania takiego systemu w polskich warunkach.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
Rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak powiedziała, że dane przedstawione przez Fundację będą analizowane "punkt po punkcie" przez ekspertów resortu spraw wewnętrznych, między innymi z policji i straży granicznej.
Lotem błyskawicy
Zuzanna Ziajko - dyrektor Fundacja ITAKA Centrum poszukiwań ludzi zaginionych podkreśla, że dzięki systemowi "child alert" informacje o zaginionym dziecku szybko dotrą do wielu odbiorców. - Jednym przyciśnięciem guzika będziemy rozpowszechniać komunikat o zaginionym dziecku do wszystkich partnerów: mediów, telefonii komórkowych, ekranów reklamy zewnętrznej, elektronicznych ekranów drogowych - powiedziała Ziajko i zachęciła inne firmy, które mogą udostępnić na przykład elektroniczne ekrany miejskie.
Wszyscy możemy pomóc
Ziajko dodaje, że dzięki "child alert" każdy z nas może pomóc w odnalezieniu zaginionego dziecka. Chodzi o zaktywizowanie ludzi, którzy na przykład podczas jazdy samochodem słyszą w radiu komunikat o zaginionym dziecku i mogą zwrócić uwagę na dziecko przewożone w samochodzie obok. - Wszyscy jesteśmy zaangażowani, wszyscy możemy pomóc - podkreśliła Ziajko.
System ma zacząć działać w ciągu kilku miesięcy, w ocenie Fundacji "Itaka" jest to możliwe do końca roku. Koszty utrzymania systemu Fundacja szacuje na około 200 tysięcy złotych rocznie, przygotowanie to około 50 tysięcy złotych. Podobne systemu działają w jedenastu krajach Unii Europejskiej.
IAR, gs