Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak w piśmie do marszałek Sejmu Ewy Kopacz nazwał to "gorszącym" i "obscenicznym" happeningiem. - Uważam, że to zachowanie jest poważnym naruszeniem wizerunku Sejmu RP i powinno spotkać się z reakcją jego władz. Proszę o wyjaśnienie, dlaczego Straż Marszałkowska, która musiała zauważyć organizowanie tego obscenicznego happeningu, nie podjęła żadnych działań" - podkreślił szef klubu PiS.
Poseł zwrócił się też o informację, czy Ruch Palikota zgłosił zamiar przeprowadzenia happeningu, jak marszałek Kopacz zamierza zareagować na te wydarzenia oraz w jaki sposób zamierza w przyszłości „uniemożliwić Januszowi Palikotowi ośmieszanie powagi i dobrego imienia Sejmu RP".
Także szef PJN Paweł Kowal podkreślił w poniedziałek na konferencji prasowej w Sejmie, że marszałek Kopacz powinna zareagować. - Dzisiaj przyszedłem zgłosić do pani marszałek ten problem i zaproponować jej, aby przekazała tę sprawę do komisji etyki poselskiej" - zaznaczył.
- Rodzice przysyłali dzieci do Sejmu w przekonaniu, że będą się tutaj uczyły demokracji, tego w jaki sposób Sejm pilnuje przestrzegania praw obywatelskich. Jestem przekonany, że większość rodziców nie życzy sobie, aby edukację seksualną prowadzili w ich imieniu posłowie Ruchu Palikota" - mówił lider PJN. Zapowiedział, że podobne pismo złoży do rzecznika praw dziecka Marka Michalaka.
Tymczasem poseł ruchu Palikota Robert Biedroń uważa, że dobrze się stanie, jeśli komisja etyki zajmie się tą sprawą. - Dzięki temu może wreszcie zaczniemy dyskutować o edukacji seksualnej, której w Polsce nie ma. Obnażyliśmy to 1 czerwca, rozdając prezerwatywy. Ani szkoła, ani rodzice nie dbają o edukację seksualną - podkreślił. Wyraził nadzieję, że w najbliższym czasie w Polsce będzie więcej tego typu inicjatyw jak ta Ruchu Palikota.
Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
PAP, ei