Logo Polskiego Radia
PAP
Szymon Gebert 17.09.2012

„Arabska demokracja jest dziś tak daleko, jak przed 2011”

Takiego zdania jest niemiecki „Sueddeutsche Zeitung”, który pisze w obszernym komentarzu o „upokorzeniu” USA w Libii, porównując te wydarzenia do okupacji ambasady w Teheranie w 1980 roku.
Opuszczana do połowy masztu flaga Stanów Zjednoczonych obok biblioteki w Cerritos w KaliforniiOpuszczana do połowy masztu flaga Stanów Zjednoczonych obok biblioteki w Cerritos w KaliforniiPAP/EPA/MICHAEL NELSON

- Cóż za upokorzenie: prezydent (Barack Obama) i 310 mln Amerykanów musi przyglądać się, jak mordowani są amerykańscy dyplomaci, jak podpalane są ambasady, zrywana jest (amerykańska) flaga, i jak rozhukany tłum wiesza w tym miejscu czarny sztandar islamistów (...) – pisze niemiecki dziennik o ataku na ambasadę w Bengazi, w którym zginął ambasador i dwóch pracowników. W ostatnim tygodniu szturmowano także amerykańskie ambasady w wielu innych krajach arabskich. Jest to reakcja na półamatorski film, jaki trafił do Internetu, w którym prorok Mohamed jest przedstawiany jako barbarzyńska i pedofil.

„SZ” pisze, że od 32 lat nikt tak nie upokorzył Stanów Zjednoczonych, jak obecnie radykałowie w Libii i innych krajach arabskich. Porównując obecną sytuację do okupacji amerykańskiej ambasady w Teheranie w 1980 roku, niemiecka gazeta podkreśla że podczas gdy wówczas tłum miał racjonalne pobudki polityczne – rok wcześniej rewolucja pozbawiła władzy wspieranego przez Waszyngton Szaha – obecnie takich pobudek brak. Gazeta przypomina, że amerykańscy lotnicy wspomogli powstańców podczas wojny z Kaddafim, a zamordowany ambasador był wielkim przyjacielem Arabów; sam władał płynnie arabskim i spędził w tych krajach wiele lat. Komentator „Sueddeutsche Zeitung” stawia tezę, że Amerykanie są ofiarami walki radykałów nad dyskursem publicznym w krajach arabskich.

- Radykałowie są mniejszością, lecz dzięki prostym hasłom mają wpływ i przeforsują z pewnością część swoich postulatów - czytamy w "SZ". Zdaniem autora arabskie rewolucje od początku były "nie tyle ruchem na rzecz demokracji, ile ruchem na rzecz emancypacji". Komentator podkreśla, że świat arabski był zależny od kolonizatorów, później od dyktatur marionetek czasów Zimnej Wojny i później, aż od 1918 roku.

Co więcej, autor uważa, że przemiany w świecie arabskim roku 2011 nie miały na celu demokratyzacji. - Tożsamość w tej części świata jest nierozerwalnie związana z islamem, największym kulturalnym osiągnięciem arabskim. Dlatego religijne ideologie odgrywają taką rolę w poszukiwaniu własnego ja - w parlamencie czy też wśród tłumu - pisze komentator. Autor smutno konstatuje, że dalsze przemiany będą tylko odciągać kraje arabskie od demokracji, w kierunku politycznych struktur opartych na Koranie. - Do demokracji dziś jest na Bliskim Wschodzie tak daleko jak przed 2011 rokiem - konkluduje "Sueddeutsche Zeitung".

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

sg