Władze samorządowe miasteczka West poinformowały, że 160 osób odniosło obrażenia. Wybuch zniszczył kilkadziesiąt domów.
Władze samorządowe ostrzegają, że możliwe są kolejne eksplozje w pogorzelisku fabryki. Inne zagrożenie to wiatr, który może skierować toksyczny dym na w stronę miasta. Z powodu trujących wyziewów ewakuowano połowę miasteczka West, w którym mieszka 2800 osób.
Policja zaznaczyła, że miejsce wybuchu traktowanie jest jak miejsce przestępstwa, choć nie ma na razie żadnych dowodów na działanie umyślne.
Część rannych, przebywających w szpitalach jest w stanie ciężkim. Reporterka lokalnej telewizji Rachel Cox relacjonuje, że wiele rodzin wciąż nie wie, co stało się z ich bliskimi. - Wszyscy starają się różnymi sposobami dowiedzieć, gdzie są ich najbliżsi. Kiedy byliśmy w szpitalu, widzieliśmy tam wielu ludzi, poszukujących swoich krewnych. Nie wiedzieli, czy żyją. Niektóre osoby dowiadywały się tam najgorszego - powiedziała.
Lokalna telewizja KWTX relacjonowała wcześniej, powołując się na szefa lokalnych ratowników George'a Smitha, że śmierć poniosło 60-70 osób, a co najmniej 100 zostało rannych. Inne źródła, informowały o kilku zabitych.
Rzecznik straży pożarnej Don Yeager mówił początkowo agencji AFP, że przyczyną wybuchu mógł być amoniak. Informowano, że na miejscu znajdowało się 20 tys. ton bezwodnego amoniaku.
Reuters/IAR/PAP/agkm