Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Agnieszka Kamińska 26.08.2013

Syria: eksperci ONZ jadą, by zbadać miejsce ataku chemicznego

Inspektorzy ONZ mają ustalić, czy na przedmieściach Damaszku doszło do ataku chemicznego. Wielka Brytania, Francja, Stany Zjednoczone są zdania, że wszystko za tym przemawia.
Samochody inspektorów ONZ w DamaszkuSamochody inspektorów ONZ w DamaszkuPAP/EPA/STR

Eksperci ONZ udali się na miejsce domniemanego ataku chemicznego pod Damaszkiem. Zgodę na przeprowadzenie przez nich dochodzenia wyraziły w niedzielę syryjskie władze.

Szef brytyjskiego MSZ: Syria mogła zniszczyć dowody ataku chemicznego >>>

USA: to reżim użył broni chemicznej >>>

Francja: broni chemicznej użyły wojska Assada >>>

Konwój składający się z sześciu samochodów wyjechał rano z hotelu w Damaszku i skierował się do opanowanego przez rebeliantów przedmieścia znanego jako Wschodnia Ghuta. Ekspertom do spraw broni chemicznej towarzyszą funkcjonariusze syryjskich sił bezpieczeństwa i karetka.

Biuro sekretarza generalnego ONZ oświadczyło wcześniej, że władze obiecały przestrzegać zawieszenia broni w miejscu, gdzie będą pracować eksperci.

Według syryjskiej opozycji, w nocy z 20 na 21 sierpnia na przedmieściach Damaszku przeprowadzono atak chemiczny. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że zginęły w nim 332 osoby, powstańcy mówią nawet o 1300 zabitych. Opozycja oskarżyła o ten atak siły rządowe, ale władze zdecydowanie zaprzeczają i oskarżają powstańców.

Assad: to nonsens

Baszar al-Assad nazwał "nonsensem" stwierdzenia, że syryjska armia użyła broni chemicznej przeciwko powstańcom. Podkreślił, że w rejonie, gdzie miało dojść do ataku chemicznego, nie ma dokładnej granicy linii frontu. - Czy państwo może używać chemicznej substancji lub innej broni masowego rażenia w miejscach koncentracji swoich wojsk? To jest sprzeczne z elementarną logiką" - powiedział syryjski przywódca w wywiadzie dla rosyjskiej gazety  ”Izwiestia". Oświadczył też, że w przypadku zbrojnej interwencji w jego kraju, Stany Zjednoczone czeka porażka.

Zachód ma własne źródła

Zastrzegający sobie anonimowość wyższy przedstawiciel władz USA zbagatelizował zgodę rządu Syrii na przybycie inspektorów ONZ. "Na obecnym etapie jakakolwiek opóźniona decyzja reżimu o dopuszczeniu ekipy ONZ będzie uważana za zbyt późną, by być wiarygodną również dlatego, że dostępne dowody uległy znacznemu rozproszeniu w rezultacie prowadzonego przez reżim ostrzału i innych świadomych działań w ciągu ostatnich pięciu dni" - powiedział.
Według niego strona amerykańska wciąż analizuje uzyskane przez własne służby wywiadowcze i partnerów międzynarodowych informacje, by prezydent Barack Obama "mógł podjąć opartą o informacje decyzję na temat tego, jak odpowiedzieć na to pozbawione skrupułów użycie broni chemicznej".
Szef francuskiego MSZ Laurent Fabius powiedział w niedzielę, że "nie ma żadnych wątpliwości", iż za atak z użyciem broni chemicznej na przedmieściach Damaszku ponoszą odpowiedzialność władze Syrii. Wcześniej sugerował to prezydent Francji Francois Hollande.
Doniesienia o możliwym użyciu broni chemicznej w Syrii ożywiły debatę na temat ewentualnej interwencji zbrojnej w tym kraju. Szef Pentagonu Chuck Hagel poinformował w niedzielę dziennikarzy podczas konferencji prasowej, że amerykańskie siły zbrojne są gotowe do podjęcia akcji zbrojnej wobec Syrii, jeśli taką decyzję podejmie prezydent Barack Obama.

IAR/PAP/agkm

Wojna domowa w Syrii - czytaj więcej

PAP
PAP

PAP
PAP

 


 

''