Logo Polskiego Radia
IAR
Michał Karpa 30.08.2013

Cameron: żałuję, że przegraliśmy w parlamencie

Wniosek szefa brytyjskiego rządu o militarne zaangażowanie w tym kraju, u boku Stanów Zjednoczonych, odrzuciła wczoraj Izba Gmin.
Brytyjski premier David CameronBrytyjski premier David CameronPAP/EPA/FACUNDO ARRIZABALAGA
Posłuchaj
  • James Cameron: "Mam bardzo silne przekonanie, że musimy pokazać zdecydowane podejście na całym świecie wobec zbrodni wojennej, która ma miejsce w Syrii. Jestem również demokratą, który wierzy w słuchanie parlamentu. Przedstawiłem swoje racje w przemyślany i ostrożny sposób, ale musimy słuchać parlamentu. On przemówił i dał jasne stanowisko" (IAR)
Czytaj także

David Cameron zaznaczył, że nadal będzie kontaktował się w tej sprawie z prezydentem Barackiem Obamą. Mam nadzieję, że do naszej rozmowy dojdzie być może jutro – powiedział. Przekonywał, że nie spocznie w wysiłkach na rzecz szukania koalicji popierającej interwencję w Syrii. – Musimy pokazać zdecydowane podejście na całym świecie wobec zbrodni wojennej, która ma miejsce w Syrii – zapewnił. Dodał jednocześnie, że szanuje stanowisko Izby Gmin. Brytyjski premier oczekuje, że amerykańska administracja zrozumie decyzję parlamentu w Londynie.

David Cameron przekonywał w czwartek w parlamencie, że to reżim Baszara al-Asada jest odpowiedzialny za atak z użyciem broni chemicznej, choć przyznał, że nie ma stuprocentowej pewności. Opozycja była akcji zbrojnej przeciwna. Ostatecznie 285 deputowanych zagłosowało przeciwko interwencji, a 272 ją poparło.

WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny>>>
Brytyjski sekretarz obrony Philip Hammond przyznał, że Stany Zjednoczone, które opowiadają się za interwencją, mogą być rozczarowane brytyjską decyzją. Dodał jednak, że nie spodziewa się, aby rezygnacja Brytyjczyków powstrzymała ewentualną akcję przeciwko Syrii. Mówiąc o głosowaniu w Izbie Gmin, sekretarz obrony wyraził opinię, że rząd przedstawił argumenty za interwencją. W Izbie przeważyły jednak obawy przed zaangażowaniem militarnym na Bliskim Wschodzie.

Obama: winni użycia broni chemicznej będą pociągnięci do odpowiedzialności
Barack Obama będzie podejmował decyzje w sprawie Syrii, kierując się interesem Stanów Zjednoczonych. W ten sposób Biały Dom skomentował rezygnację Wielkiej Brytanii z udziału w ewentualnej interwencji.
Rzeczniczka Białego Domu Caitlin Hayden powiedziała, że prezydent Obama jest przekonany, iż w najgłębszym interesie Stanów Zjednoczonych leży, aby "kraje, które pogwałcą międzynarodowe normy, dotyczące broni chemicznej, zostały pociągnięte do odpowiedzialności". Rzeczniczka dodała, że mimo wyników głosowania w Izbie Gmin, Stany Zjednoczone będą się nadal konsultować z brytyjskim rządem, gdyż Wielka Brytania jest jednym z ich najbliższych sojuszników i przyjaciół.
Amerykański rząd nie ma wątpliwości, że syryjski reżim użył broni chemicznej. Tak twierdzi członek Izby Reprezentantów z Partii Demokratycznej, Eliot Engel.
Uczestniczył on w konferencji z przedstawicielami rządu. Zaprezentowano tam, według Engela, zapisy rozmów wysokich rangą członków syryjskich władz, które potwierdzały przeprowadzenie ataku chemicznego. W ataku 21 sierpnia zginęło na przedmieściach Damaszku co najmniej 300 osób. Eliot Engel jest czołowym przedstawicielem Partii Demokratycznej w komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów.
Barack Obama rozmawiał w czwartek o sytuacji w Syrii z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
Rzecznik Białego Domu nie ujawnił szczegółów rozmowy telefonicznej przywódców. Josh Earnest zaznaczył jednak, że administracja w Waszyngtonie ma w planach ujawnienie informacji uzyskanych przez amerykański wywiad. Mają one wyjaśnić, dlaczego Stany Zjednoczone są pewne, iż za atakiem chemicznym, do którego doszło pod Damaszkiem, stoi reżim Baszara al-Asada.

RB ONZ nadal bez porozumienia

Spotkanie stałych członków Rady Bezpieczeństwa w sprawie Syrii zakończyło się bez rezultatów.
Dyplomaci ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji, Chin i Rosji mieli dyskutować o projekcie rezolucji, przygotowanej przez Wielką Brytanię. Pozwalała ona na użycie "wszelkich niezbędnych sił" w odpowiedzi na atak chemiczny. Po godzinnym spotkaniu dyplomaci nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Nie wiadomo, czy i kiedy odbędzie się następne podobne spotkanie. Przedstawiciele stałych członków Rady Bezpieczeństwa rozmawiali już w środę i też nie zdołali się porozumieć.
Syria zabezpiecza się tymczasem przed spodziewanym atakiem. Tamtejsi opozycjoniści twierdzą, że władze chcą ukryć najcenniejszą broń, a także, że przygotowują się do użycia „żywych tarcz”.
Jak relacjonuje z Bejrutu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, reżim Baszara al-Asada na każdym kroku podkreśla, że jest gotów na uderzenie Amerykanów i przestrzega, iż atak wywoła katastrofalne skutki, bo wspomoże grupy terrorystyczne.

Hollande: atak na Syrię możliwy przed środą

Prezydent Francji Francois Hollande oświadczył, że głosowanie w brytyjskim parlamencie, który sprzeciwił się interwencji w Syrii, nie zmienia niczego w stanowisku Paryża w tej sprawie. W wywiadzie dla dziennika "Le Monde" oświadczył, że atak na Syrię mozliwy jest przed środą.
- Masakra chemiczna pod Damaszkiem nie może pozostać bezkarna. Jeśli tak się nie stanie, grozi to eskalacją, która zbanalizuje użycie broni chemicznej i zagrozi innym krajom - mówił Hollande w wywiadzie dla paryskiego dziennika.
Odnosząc się do głosowaniu w nocy z czwartku na piątek w brytyjskim parlamencie, który sprzeciwił się udziałowi Londynu w interwencji, Hollande podkreślił, że każdy kraj ma prawo samodzielnie podejmować decyzje w sprawie udziału w operacji. - To dotyczy zarówno Wielkiej Brytanii, jak i Francji - zwrócił uwagę.
W czwartek Francois Hollande spotkał się w Paryżu z szefem opozycyjnej Syryjskiej Koalicji Narodowej Ahmadem Dżarbą. Jak wskazał, należy skoncentrować się na rozwiązaniu politycznym w Syrii, ale społeczność międzynarodowa musi powstrzymać rozlew krwi w tym kraju

IAR/mk

''