Logo Polskiego Radia
PAP
Petar Petrovic 30.08.2013

Stratfor: interwencja USA w Syrii to ryzyko wejścia na ruchome piaski

Porównania ewentualnej interwencji w Syrii do akcji w Kosowie są niepokojące. Uderzenie w syryjski reżim może wciągnąć USA w ruchome piaski, czyli pułapkę niebezpiecznego zaangażowania w długotrwały konflikt - pisze dla ośrodka Stratfor Robert Kaplan.
Barack ObamaBarack Obama PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS

Kaplan, wpływowy dziennikarz i doradca Pentagonu, zwraca uwagę w analizie napisanej dla ośrodka wywiadowczego Stratfor, że interwencja w Syrii grozi rozpętaniem "koszmaru dżihadu" i islamistycznej anarchii w skali całego regionu.
"Dlatego martwią mnie media, które jak mantra powtarzają porównania między operacją wojskową w Syrii, a tą w Kosowie w 1999 roku" - pisze ekspert.

WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny>>>
Jeśli prezydent Barack Obama doprowadzi do obalenia prezydenta Baszara el-Asada, to ryzykuje, że stanie się akuszerem nowego "sunnickiego reżimu dżihadystów".
Kosowo nie miało broni chemicznej; w Syrii jej składy rozrzucone są po całym kraju i dla armii zneutralizowanie ich jest kolosalnym wyzwaniem.
Wzrost napięć między Waszyngtonem a Moskwą, który mógłby być następstwem interwencji w Syrii jest też czynnikiem, który administracja Obamy musi wziąć pod uwagę. Wprawdzie opcje Rosji, która jest sojusznikiem Damaszku, są ograniczone, ale Kreml może się zbliżyć do Iranu i pomóc mu w omijaniu sankcji, nałożonych na Teheran w związku z jego programem nuklearnym.
"Kosowo nie wciągnęło w wojnę Iranu", czego nie sposób uniknąć w konflikcie syryjskim. "A przy całym arsenale rakietowym, który może odpalić Ameryka, nie ma ona (w Syrii) sił lądowych, które ma tam Iran" - ostrzega Kaplan.
"Obama stoi przed znacznie trudniejszym dylematem niż (Bill) Clinton (przed interwencją w Kosowie). Jeśli w odpowiedzi na atak chemiczny wybierze uderzenie na niewielką skalę, ryzykuje tym, że będzie postrzegany jako słaby. (...) Jeśli zdecyduje się na obalenie reżimu - może rozpętać koszmar dżihadu" - ostrzega Kaplan.

PAP/Adam
PAP/Adam Ziemienowicz

Agencja Reutera podaje, że syryjskie władze przeniosły co najmniej kilkanaście rakiet Scud z wyrzutniami z bazy na północy stolicy. Prawdopodobnie chodzi o to, by uchronić te pociski przed zniszczeniem podczas amerykańskiego ataku. Według opozycjonistów, władze chciały też ewakuować kilka jednostek wojskowych wraz ze sprzętem, ale okazało się to niemożliwe, bo pobliskie drogi kontrolują rebelianci.
Opozycjoniści twierdzą też, że reżim Baszara al-Asada przenosi więźniów z jednego z zakładów karnych w Damaszku do bazy Mezzeh na przedmieściach stolicy. Baza ta jest jednym z najbardziej oczywistych celów ataków, a więc więźniowie prawdopodobnie mieliby stać się tam zakładnikami.

pp/PAP

Zobacz galerię: dzień na zdjęciach >>>

''