Logo Polskiego Radia
PAP
Artur Jaryczewski 03.09.2013

Trafią za kratki? Proces rodziców Szymona z Będzina

Przed katowickim sądem okręgowym rozpoczął się proces w sprawie zabójstwa półtorarocznego Szymona z Będzina. O dokonanie zbrodni prokuratura oskarżyła rodziców dziecka.
Rozpoczął się proces ws. śmierci 1,5-rocznego Szymona z Będzina.Rozpoczął się proces ws. śmierci 1,5-rocznego Szymona z Będzina.PAP/Andrzej Grygiel

Śledztwo w sprawie śmierci Szymona prowadziła Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej. Akt oskarżenia, obejmujący matkę dziecka 41-letnią Beatę Ch. oraz jej konkubenta, ojca Szymona, 42-letniego Jarosława R., trafił do sądu w czerwcu tego roku. We wtorek odczytał go prok. Arkadiusz Jóźwiak. Przed rozpoczęciem przewodu sądowego sąd zdecydował o niewyłączaniu jawności procesu, o co wnioskowali obrońcy Beaty Ch. mec. Michał Ergietowski oraz Jarosława R. mec. Andrzej M. Herman, uzasadniając to m.in. dobrem pozostałych dwóch córek oskarżonych, które obecnie mają 4 i 7 lat.

Prokuratura, tworząc akt oskarżenia, za wiarygodne uznała większość wyjaśnień oskarżonej. Według niej 24 lutego 2010 r. Jarosław R. zirytował się płaczem chłopca i uciszał go brutalnie trzymając dłonią za twarz, a potem wypchnął Beatę Ch. z pokoju każąc jej zająć się jedną z córek. Wieczorem kobieta zauważyła siniaki na ciele chłopca. Z kolei Jarosław R. utrzymywał, że to Beata Ch. uderzyła wówczas ich syna, a potem kopnęła i nadepnęła na jego brzuch.

Chłopczyk umierał przez trzy dni

Śledczy uznali, że 24 lutego Jarosław R. uderzył Szymona w brzuch, czego następstwem okazało się pęknięcie jelita cienkiego. Chłopczyk umierał przez trzy dni. Jego stan stopniowo pogarszał się. Wskutek rozwijającego się zapalenia otrzewnej gorączkował, wymiotował, miał objawy dolegliwości bólowych, biegunkę, nie przyjmował też pokarmu i nie chciał zmieniać przyjmowanej pozycji embrionalnej. W efekcie obrażeń i zakażenia organizmu doszło też do śródmiąższowego zapalenia płuc. 26 lutego rodzice podali chłopcu ok. 10 ml wodnego roztworu soli, według nich miał pomóc, w opinii biegłych najprawdopodobniej pogorszyło to jednak stan chłopca.

Według Beaty Ch. 27 lutego Jarosław R. w jej obecności zadał nieposłusznemu i płaczącemu dziecku kolejny silny cios pięścią w brzuch, rozciął mu też wargę. Tego samego dnia Szymon zmarł. To, że chłopiec nie daje oznak życia, Jarosław R. zauważył podczas wizyty w ich mieszkaniu jego matki. Mężczyzna miał nie pozwolić wówczas, by zobaczyła wnuka, tłumacząc że chłopiec źle się czuje i śpi. Do czasu wyjścia matki nie pozwalał też Beacie Ch. zająć się dzieckiem. Zdaniem biegłych drugie uderzenie mogło przyczynić się do pogłębienia rozwijających się od trzech dni następstw wcześniejszego urazu.

Wielkie oszustwo

Rodzice próbowali ostatecznie reanimować Szymona, ale na pomoc było za późno. Jeszcze w dniu śmierci przewieźli zwłoki syna samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Do auta zabrali też pozostałą dwójkę wspólnych dzieci - dziewczynki: wówczas 4-letnią i niespełna roczną. Chłopiec został kompletnie ubrany, odpowiednio do pory roku. Został włożony do torby i przewieziony w bagażniku, a następnie położony przez matkę przy krawędzi stawu. Po porzuceniu zwłok rodzice z dwójką dzieci wyjechali na kilka dni do innego miasta. Po powrocie ukrywali się we własnym mieszkaniu, informując bliskich, że są gdzie indziej. Dzieciom mówili, że Szymon jest u dziadka, a innym osobom opowiadali, że Szymon przebywa u jednej bądź drugiej rodziny. Oszustwo długo udawało się, bo obie rodziny nie utrzymywały ze sobą kontaktu. Nikt nie rozpoznał też publikowanego w mediach wizerunku dziecka.

Żeby uniknąć ujawnienia zbrodni, gdy zaczęły napływać wezwania do szczepienia chłopca, rodzice przenieśli jego dokumentację do innej przychodni. Potem Beata Ch. przyprowadziła na szczepienie swego wnuka, bez wiedzy jego matki.

Wyłudzone świadczenia i fałszywe zeznania

Oprócz zarzuconego im zabójstwa rodzice Szymona odpowiedzą przed sądem także za składanie fałszywych oświadczeń w będzińskim magistracie, dzięki czemu wyłudzili świadczenia socjalne w wysokości łącznie blisko 4 tys. zł. W akcie oskarżenia znalazł się też zarzut nielegalnego posiadania przez Jarosława R. broni - znalezionych w jego mieszkaniu pojedynczych nabojów z lat 50. i 70 ub. wieku. Rodzice Szymona w śledztwie nie przyznali się do zabójstwa. Ich zeznania są częściowo sprzeczne. Wzajemnie obciążają się winą za śmierć syna. Przyznają natomiast, że składali fałszywe oświadczenia i wyłudzali pieniądze. Oboje zostali zbadani przez biegłych. Są w pełni poczytalni.

Prowadzone po znalezieniu ciała śledztwo w sprawie śmierci chłopca najpierw zostało umorzone w kwietniu 2012 r. z powodu niewykrycia sprawców. Dwa miesiące później do ośrodka pomocy społecznej w Będzinie napłynęło anonimowe zgłoszenie o tym, że w rodzinie Beaty Ch. i Jarosława R. od dawna nie widziano najmłodszego z trójki dzieci. Na pytania o nieobecność chłopca rodzice mieli odpowiadać, że choruje i jest w szpitalu.

Policjanci ustalili, że nikt w tym wieku nie był hospitalizowany. Nie było go też w rodzinnym domu. Znaleźli natomiast jego zdjęcia. Podobieństwo z dzieckiem, którego ciało zostało znalezione w Cieszynie, było uderzające. Krótko potem zatrzymano rodziców chłopca. Od tego czasu są aresztowani. Dwiema córkami oskarżonych zajmują się rodziny zastępcze.

PAP/aj